Z opóźnieniem (jak to w wakacje) nadrabiam zaległości w lekturach - dopiero zacząłem czytać lipcowy nr ŚN... i przeżyłem szok - aż zacytuję: "...najnowsze badania wskazują, że chrząstki stawowe - te, które występują w naszych stawach - mają pewną ograniczoną zdolność naprawy". Zszokowała mnie informacja, że oficjalna medycyna do tej pory wierzyła w mit, że "chrząstka się nie goi" - "nie ma ukrwienia, przez co do obszaru urazu nie docierają komórki naprawcze ani składniki odżywcze". To wydaje się niemożliwe, żeby medyków kształcono wg takiej zacofanej ideologii kompletnie sprzecznej z paradygmatem naukowym. Oczywiście wiedziałem zawsze, ze medycyna nie jest dyscyplina nauki tylko jest sztuką (nieartystyczną), praktyką, rzemiosłem. Ale jednak zawsze wydawało mi się, że medycy mają ambicje być zgodni z naukami ścisłymi i przyrodniczymi.
Weźmy taką np. fizjologię. każdy biolog wie, że w organizmie krąży nie tylko krew, ale też limfa. Krew nie jest potrzebna do transportu komórek naprawczych czy składników odżywczych. Okazuje się jednak, że lekarze nie uczą się fizjologii. Nagle zrozumiałem wiele moich dawnych zdziwień, np. to, jak późno medycyna odkryła, że kobiety oddychają przeponą, tak samo jak mężczyźni. Dawniej medycy wierzyli, że kobiety oddychają inaczej - szczytami. Zapamiętałem też mniej więcej rok - około 1995 - kiedy wprowadzono zmiany do programu ćwiczeń korekcyjnych i do fizjoterapii - usunięto "brzuszki", "nożyce" i inne podobne ćwiczenia na mięśnie brzucha, gdyż naukowcy odkryli, że szkodzą one na kręgosłup, zamiast go leczyć.
Dzięki moim zainteresowaniom sztukami taoistycznymi - to nastąpiło zaraz po upadku socjalizmu, kiedy to nagle jakby się otworzyliśmy, zaczęliśmy rozwijać ciekawe hobby, zapisywaliśmy się do stowarzyszeń... nastąpiła w Polsce jakby erupcja rozkwitu zainteresowań - a ja zainteresowałem się fizjologią człowieka z perspektywy ćwiczeń uzdrawiających. To było dla wszystkich ludzi znających fizjologię od dawna oczywiste, że kobiety oddychają przeponą, jak mężczyźni; że limfa odżywia stawy, dzięki czemu chrząstka się regeneruje; że nie można ćwiczyć "brzuszków", bo to grozi kontuzjami kręgosłupa, np. wypadnięciem dysku. Uczyliśmy się, że kluczem do zdrowia jest otwieranie stawów - ćwiczenia otwierające stymulują przepływ limfy przez stawy i przyspieszają reperację chrząstki, zaś "brzuszki" to typowe ćwiczenia szkodliwe, gdyż zamykają stawy, zamykają kręgosłup i prowadzą do degeneracji chrząstki i dysków międzykręgowych. Tę wiedzę mieliśmy od początku lat 90-tych. Tego od lat nauczali instruktorzy sztuk taoistycznych z zachodu, którzy uczyli się tego od mistrzów z Chin, Hongkongu i Tajwanu.
Ćwiczymy sobie już ponad 30 lat zdrowo i tylko śmieliśmy się z medycyny, która tymczasem odkrywała to, co już wieki temu zostało odkryte przez Chińczyków. Ale żeby medycyna zaprzeczała zdolnościom regeneracyjnym chrząstki stawowej! Takie straszne ciemniactwo mnie zaskoczyło, mimo to, że tyle razy już byłem świadkiem, jak współczesna medycyna odkrywała stare prawdy, obalające medyczne mity u dogmaty. Jednak mit "chrząstka się nie goi", to coś wręcz kuriozalnego. Ciekawe, w co jeszcze wierzą medycy? Czy ktoś z Was wiedział, że "chrząstka się nie goi"? Innym mitem jest "zarastanie stawu krzyżowo-biodrowego". Takich medycznych mitów, obalonych niedawno przez naukę, jest więcej
W artykule jest też opisane, że od dawna niektórzy lekarze nie wierzyli w ten mit. Np. w 2019 roku opublikowali wyniki badań, że szybkość regeneracji chrząstki jest większa w kostce niż w kolanie, a kolana szybciej się regenerują niż stawy biodrowe... takie wyniki w czasach, kiedy obowiązywał dogmat, że chrząstka się nie regeneruje... - bardzo odważnie, prawda?
A może mit ten był utrwalany w interesie biznesu protetycznego? Zamiast leczyć stawy, namawiali pacjentów do wstawiania sobie protez stawów, np. kolanowych?
A dzisiaj nagle już wszystko jest jasne. Najważniejszy jest ruch. To ruch pompuje limfę, wymusza przepływ mazi stawowej, ściera starą warstwę chrząstki, aby jej miejsce zastępowa rosnąca nowa. Ale ruch musi być zdrowy - musi otwierać stawy, a nie je zamykać - optymalne jest naprzemiennie szybkie zamykanie i powolne otwieranie. Ćwiczenia w sztukach taoistycznych mają charakterystyczny timing, jeśli są poprawnie wykonywane - ruchy zamykające są szybsze, ruchy otwierająco-rozciągające są wyraźnie wolniejsze i zwalniają jeszcze bardziej, kiedy zbliżają się do maksimum zasięgu. To co widzimy na filmach - powolne, ale w tempie jednostajnym głaskanie powietrza, to amatorszczyzna - bardziej doświadczony adept wygląda tak, jakby delektował się ostatnimi fazami każdego ruchu - im dalej wyciąga rękę, tym wolniej to robi. Celem jest, aby stawy były otwarte na krążenie przez czas kilkakrotnie dłuższy niż czas, kiedy nie są otwarte... no i nigdy nie wolno stawów przeprostować, jak to robią zawodowi tancerze w niektórych figurach - aż boli od samego patrzenia... widzę, ze odpływam, więc czas kończyć. Życzę Wam otwartych stawów... ale wtedy uważajcie - otwieranie się jest niebezpieczne - trenujcie tylko z instruktorami, którym ufacie
Inne tematy w dziale Rozmaitości