Zauważyłem, że wciąż postsowiecka mentalność jest wyraźnie obecna, mimo 33 lat wolności, mimo wcześniejszych doświadczeń solidarnościowych. Wciąż jest powszechne fundamentalne niezrozumienie tego, co dobre a co złe w ekonomii i polityce. Przykładem jest powszechne nazywanie "prawicą" partii lewicowych. Lewicowe media nazywane są 'prawicowymi", bo ciemniaki wciąż nie rozumieją, czym jest socjalizm. Tym razem wyjaśnię to z perspektywy strajkowej - kiedy strajki są dobre, a kiedy złe?
Zasadą jest, że strajk w firmie, której właścicielem jest prywatny kapitalista, to zły strajk. Strajk w przedsiębiorstwie państwowym to dobry strajk. Dlaczego? Jeżeli pominiemy przypadki patologiczne, takie jak praca dla przestępcy, to prywatny kapitalista naturalnie jest zainteresowany, aby jego firma sprawnie pracowała i zarabiała, bo kapitalista pracuje dla zysku, a nie dla biurokracji państwowej. Pracownicy kapitalisty rozumieją, że gdy spadną zyski z powodu strajku, wtedy ich wynagrodzenia zmaleją. Kapitalista też to rozumie, dlatego nie prowokuje pracowników do strajku i płaci im, ile może.
W przedsiębiorstwie państwowym strajk jest dobry, gdyż socjalistyczna biurokracja zarządzająca takim przedsiębiorstwem nie ma zysków, tylko pensje, które nie zależą od tego, czy przedsiębiorstwo przynosi zyski, ale od tego, jak silna jest presja związków zawodowych na pracodawcę. Jeżeli związki zawodowe nie atakują biurokracji, to biurokracja zawsze wyzyskuje pracowników. Strajki w przedsiębiorstwach państwowych są potrzebne, aby pracownicy mogli walczyć o godziwe wynagrodzenie, a biurokracja zarządzająca przedsiębiorstwem nie mogła kraść tyle, ile chce. Strajk w państwowym przedsiębiorstwie jest więc korzystny dla wszystkich ludzi uczciwych... pod warunkiem, że strajkujący ten strajk wygrają. Dlatego człowiek uczciwy zawsze popiera strajkujących w przedsiębiorstwach państwowych i w sferze budżetowej.
To, że biurokracje zawsze wyzyskuje (oszukuje i okrada) pracowników bardziej niż prywatny kapitalista pokazuje obecny przebieg inflacji. Nawet oficjalne wskaźniki mówią, że wynagrodzenia w sektorze prywatnym rosną szybciej niż wskaźnik inflacji, a wynagrodzenia w sferze budżetowej rosną o wiele wolniej. Uczciwy kapitalista daje pracownikom więcej zarobić, a oni nie strajkują. Złodziejska biurokracja robi odwrotnie - korzystając z inflacji okrada pracowników przedsiębiorstw państwowych, zmuszając ich do strajkowania.
Zauważcie, że lewica socjalistyczna (tzw. komuchy) zawsze potępia strajkujące pielęgniarki, nauczycieli i w ogóle pracowników sektora budżetowo-państwowego. Komuchy potępiają strajkujących za brak patriotyzmu. Zupełnie inaczej komuchy oceniają strajkujących w sektorze prywatnym - zdaniem komuchów strajkujący słusznie walczą przeciwko wyzyskowi przez chciwych burżujów-krwiopijców.
Oczywiście, rzeczywistość bywa czasem bardziej skomplikowana i zdarzają się wyjątki, ale żeby je rozumieć, trzeba najpierw zrozumieć podstawy... a kto nie rozumie, niech się po prostu kieruje sercem - po prostu solidaryzujmy się ze strajkującymi w sektorze budżetowo-państwowym
Inne tematy w dziale Gospodarka