Nagle doznałem olśnienia. Podczas rozmowy z inteligentną osoba zauważyłem, że nie widzi ona różnicy między efektem cieplarnianym, a niszczeniem przyrody. Tymczasem są to zupełnie różne pojęcia i grupy zagadnień. Niszczenie przyrody to perspektywa etyczna, efekt cieplarniany to perspektywa fizyczno-przyrodnicza.
Ale przecież niszczenie przyrody rozumie każdy od dziecka, więc wniosek jest oczywisty: Nawet ludzie inteligentni i wykształceni nie rozumieją efektu cieplarnianego. Traktują temat etycznie i nie widzą prawdy - efekt cieplarniany, to dla nich kolejny rodzaj trucizny niszczącej środowisko. Tymczasem prawda jest odwrotna. Efekt cieplarniany postrzegany z perspektywy etycznej jest dla przyrody tym, czym dla człowieka jest pożywienie i woda. Jest przeciwieństwem niszczenia przyrody. Efekt cieplarniany jest błogosławieństwem dla przyrody - nie jest trucizną - jest lekarstwem i ambrozją.
Reszta notki jest tylko dla tych, którzy zostali zaskoczeni tezą, że efekt cieplarniany nie szkodzi przyrodzie, a wręcz przeciwnie - efekt cieplarniany powoduje rozkwit przyrody - wzrasta jej bujność, różnorodność i obfitość jej darów dla ludzkości. Kto nie ma pewności, że to rozumie, powinien czytać dalej.
Aby zrozumieć efekt cieplarniany, trzeba porzucić na chwilę perspektywę etyczną i spojrzeć na przyrodę naszej planety. W tym celu wyobraźmy sobie pewien rodzaj lustra, np. w postaci zasuwanego dachu nad stadionem. Wyobraźcie sobie mecz toczący się w nocy na stadionie z otwartym dachem. Nagle meteorolog dyżurny zarządza zamykanie dachu, bo zbliża się burza. Dach zostaje zasunięty, ale, uwaga, sufit tego dachu składa się z samych luster. Co się zmieni na stadionie i na trybunach po zasunięciu dachu? Pierwsza odpowiedź jest oczywista - zrobi się jaśniej, bo część światła, która uciekała przedtem w nocne niebo, teraz wraca odbita od dachu i dodatkowo rozświetla stadion.
Druga odpowiedź jest mniej oczywista - zrobi się cieplej, ponieważ część promieniowania podczerwonego (które też jest światłem, tylko niewidocznym dla człowieka) nie ucieka już w nocne niebo, ale wraca odbita od dachu i dodatkowo ogrzewa stadion. To zjawisko dodatkowego ogrzewania za pomocą lustra na niebie, nazywamy efektem cieplarnianym.
Skutkiem takiego ocieplania jest wzrost temperatury i parowania wody. Gdyby nad całą Ziemią zasunąć w nocy taki dach, to efekt byłby taki, że klimat by się ocieplił i wzrosłaby ilość deszczu.
Takie zwierciadło na niebie nad całą Ziemią istnieje i się powiększa. Działa jak dach zasuwany na noc. Ziemia w nocy stygnie coraz wolniej. Dzięki temu rośnie więcej roślin i mamy więcej żywności. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze jeden aspekt. Zwierciadło na niebie, które ogrzewa Ziemię, nie jest niejadalne - nie jest takie obojętne, jak dach nad stadionem. To zwierciadło, które umieściliśmy na niebie, jest podstawowym pożywieniem roślin. Tym zwierciadłem jest dwutlenek węgla (CO2). Nasz efekt cieplarniany wywołaliśmy przy pomocy spalania węgla - dostarczyliśmy roślinom więcej CO2. Dzięki nam rośliny mają więcej pożywienia, więcej wody i więcej ciepła. Spalając węgiel uruchomiliśmy proces rozkwitu przyrody - uruchomiliśmy wzrost jej bujności, różnorodności i obfitości jej darów dla ludzi i zwierząt.
Efekt cieplarniany powoduje, że granice bujnej przyrody przesuwają się w stronę biegunów. Mamy coraz więcej roślin i zwierząt, które migrują do nas z terenów o cieplejszym klimacie i z terenów zalewanych przez podnoszący się poziom wody we Wszechoceanie. Poziom wody wzrasta, bo lód zmienia się w wodę. Tereny uwolnione od lodu doskonale nadają się do skolonizowania przez migrujące organizmy, bo są niewyjałowione. Ponieważ w wodzie też jest bujna przyroda, ogólnie wzrasta powierzchnia do życia dla organizmów, gdy lód topnieje.
Tutaj proponuję skończyć perspektywę przyrodniczą, bo zaczynają nas dręczyć pytania: Dlaczego tak wielu ludzi boi się efektu cieplarnianego? Czego tak naprawdę ludzie się boją? Dlaczego nie są miłośnikami przyrody - dlaczego są jej wrogami?
1. Boimy się zmian. Człowiek z natury jest konserwatystą, gdyż każda zmiana wiąże się z kosztami, kłopotami i przejściowym obniżeniem komfortu życia. Najbardziej kosztowna zmiana, to zmiana domu. Trzeba będzie porzucić dom nad morzem i kupić lub wybudować nowy dom gdzieś wyżej. Dodatkowym kłopotem jest przewiezienie dobytku ze starego domu do nowego... to zresztą chyba każdy rozumie - każda zmiana jest kłopotem i kosztem.
2. Boimy się przyrody. Przyroda składa się nie tylko z pięknej zieleni, miłych zwierzątek i smacznych owoców. Przyroda to także węże, owady, pająki, pasożyty, zarazki... Takiej przyrody się boimy - boimy się niebezpiecznych imigrantów. I tu dochodzimy do pkt 1. Niektórzy zdecydują się na ucieczkę (np. przed malarią) - nas migrację w kierunku bieguna, np. na Grenlandię wolną już od lodu (i wciąż jeszcze wolną od malarii).
3. Boimy się klimatu niekorzystnego dla naszego zdrowia, a klimat zmieni się w wielu miejscach na gorsze. Dla wielu ludzi zrobi się za gorąco, dla innych za sucho, dla innych zbyt wilgotno, zbyt burzliwie i zbyt powodziowo... I znów dochodzimy do pkt 1. - do migracji (np. do Kanady).
4. Boimy się obcych. Wyobraźmy sobie, jak poczują się Kanadyjczycy, gdy przywędruje do nich 100 milionów imigrantów z Meksyku. Wyobraźmy sobie Rosjan, gdy miliard imigrantów z południa osiedli się na Syberii. W Polsce też przybędzie ludzi - nie łudźmy się, to nieuchronne... chyba że ludzkości uda się cofnąć efekt cieplarniany.
To wystarczy. Teraz mamy już właściwą perspektywę. Rozumiemy, że nie wolno nam umieszczać w jednym worku efektu cieplarnianego razem z truciznami i betonem. Efekt cieplarniany sprzyja przyrodzie, trucizny i beton niszczą przyrodę. Teraz możemy wrócić do perspektywy etycznej. Rozumiemy już, że ocieplanie klimatu jest dobre dla przyrody, ale złe dla niektórych ludzi - dla tych, którzy są zagrożeni tym, co opisałem w czterech punktach powyżej.
Oczywiście dla wielu ludzi ocieplenie klimatu jest korzystne, więc nie będą musieli szukać sobie nowego domu gdzieś wyżej (bo już mieszkają wyżej - dalej od morza). Ludzie więc naturalnie dzielą się na tych, którzy cieszą się z ocieplenia się klimatu - nie chcą walczyć z efektem cieplarnianym. Inni ludzie chcieliby, aby klimat przestał się ocieplać. Teraz, gdy już rozumiemy podstawy, możemy zrozumieć, kto tak naprawdę jest za, a kto przeciw.
Na koniec podam jeden przykład tego rozumienia. Komu zależy na samochodach elektrycznych i dlaczego? Samochody elektryczne nie zatruwają przyrody, są więc po stronie obrońców przyrody. Samochody elektryczne także powodują wzrost efektu cieplarnianego, gdyż spalają więcej węgla (w elektrowniach) niż samochody spalinowe w silnikach. Samochody elektryczne są więc korzystne i miłe dla mieszkańców miast i miłośników przyrody, bo przyspieszają globalne ocieplenie klimatu. Miasta ani samochody nie boją się ocieplenia klimatu, bo mają klimatyzację. Oczywiście klimatyzacja jeszcze bardziej wzmacnia efekt cieplarniany, gdyż wymaga spalenia jeszcze więcej węgla w elektrowniach, a dodatkowy dwutlenek węgla to jeszcze więcej pożywienia dla roślin - przyroda rozkwita, a ludzie chowają się w klimatyzowanych miastach i w samochodach elektrycznych. Miłośnicy przyrody, gdy swoimi elektrycznymi samochodami przyjadą w maju lub w październiku w Bieszczady, będą zachwyceni - będzie ciepło, bujna przyroda... a na muchy i komary wymyślone zostaną skuteczniejsze repelenty. Ale te same samochody elektryczne zmuszą mieszkańców wybrzeży do migracji na tereny wyżej położne. Przykładowo, mieszkańcy Bangladeszu są naturalnymi wrogami samochodów elektrycznych.
Inne tematy w dziale Technologie