doku doku
55
BLOG

Praca zdalna, edukacja zdalna

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Mam już kilka zwerbalizowanych refleksji związanych z najnowszymi doświadczeniami życiowymi. Wcześniej był okres przejściowy - okres nauki i wdrażania się do pracy zdalnej. Problemy techniczne z jednej strony, naiwne koncepcje pracy hybrydowej z drugiej. Dzisiaj już wiele spraw się ułożyło, każda firma już wie, kto może pracować w domu, a kto czasem musi popracować w siedzibie. Problemy techniczne zostały rozwiązane, teraz już tylko najgorsze głąby mają problemy z wideokonferencjami i innymi interfejsami pracy zdalnej - to są te same głąby, znane jako głąby już dawniej.

Teraz na pierwszy plan wysuwają się skumulowane doświadczenia wielu miesięcy. Coraz wyraźniej widzimy wzrost zużycia prądu, wody i innych kosztów wyposażenia stanowiska pracy. Niektórzy wręcz demonstracyjnie korzystają z prywatnych komórek i laptopów, jakby chcieli dać do zrozumienia, że mają dusze łamistrajków. Kto pracuje na umowach śmieciowych, zarabia mniej z powodu przerw, które w siedzibie nie zawsze skutkowały zatrzymaniem "licznika" wynagrodzenia. Coraz wyraźniej widzimy, jak biurokracja i pracodawcy wykorzystują sytuację, żeby okradać pracowników, mimo że koszty pracodawców zmalały. Zaniedbywane rośliny (zwane "kwiatkami") w siedzibie umierają, szczególnie w dużych urzędach... etc. 

Ciemniaki tyją, więcej palą, piją w pracy... ich zdrowie się pogarsza. Naturalnie sami dla siebie gorzej się ubieramy, a nawet ulegamy pokusie zaniedbywania higieny. Ciemniaki, które nie zakleiły kamer, coraz częściej przepraszają za jakieś zaniedbania (taki odruch, jak wtedy, kiedy zapraszają znajomego: "przepraszam za bałagan, ale nie przewidziałam, że Cię zaproszę"). Jednak ogólny wpływ wideokonferencji jest raczej pozytywny.

Pozytywem jest wyższa kultura dyskusji na spotkaniach - mniej emocji, rzadziej wszyscy krzyczą naraz, bo każdy się już nauczył, że system nie przetwarza dobrze wielu równoległych wypowiedzi. Uczestnicy uczą się podnosić łapkę, zamiast od razu przerywać. Poza tym nie tak łatwo jest nakrzyczeć na nielubianego kolegę, kiedy go nie widać, a przed tobą tylko elektronika, zamiast tej znienawidzonej mordy... z czasem nawet konstatujesz ze zdziwieniem, że facet ma całkiem przyjemny głos, a jego fotografia sprzed 20-stu lat też wygląda sympatycznie dzięki marnej rozdzielczości... Pozytywem jest też większy komfort pracy - czasem łatwiej się skupić, można zapalić. Bogaci mogą też zaoszczędzić na paliwie i parkowaniu (ubogim jednak często nie opłaca się rezygnować z biletu kwartalnego) i nie zużywają tak drogich butów...

Jeśli pominąć kwestię okradania pracowników przez pracodawców, to praca zdalna nie jest taka zła, jak się z początku wydawało.

Gorzej jest z edukacją zdalną. Szkoły i nauczyciele wciąż sobie nie radzą, uczniowie są gorzej edukowani. Czasem słychać przez ścianę, jak młodzi menele ryczą i klną wulgarnie, jakby wirtualnie wagarowali i grali w jakieś gry, zamiast uczestniczyć w lekcji. Najtrudniej mają nauczyciele nauczania początkowego, gdzie potrzebne jest często aktywne fizyczne uczestnictwo uczniów. Jeśli więc epidemia będzie się przedłużać, to wyhodujemy sobie pokolenie ludzi upośledzonych.

Mamy więc także wskazówki, kto naturalnie jest zainteresowany przedłużaniem epidemii: antyszczepionkowców popierają młodzi menele, nieuczciwi pracodawcy, bogaci pracownicy, politycy popierani przez upośledzony elektorat... To nie tylko środowisko ogłupione lub przekupione przez bigfarmę - to także zwykli ludzie, którym lepiej się żyje dzięki epidemii, dzięki pracy zdalnej i gorszej edukacji

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo