Na wstępie przypomnę o socjalistycznej ekonomii, która wprowadziła rozróżnienie między usługami i produkcją. Socjalistom oczywiście chodziło o uniformizację społeczeństwa, więc usługi były be a produkcja cacy. Ekonomiści zapomnieli o sowieckich źródłach tego rozróżnienia i wciąż jeszcze w XXI przeciwstawiają produkcję usługom. Z drugiej jednak strony sami piszą, że nie można wielu branż, np. budowlanej, zaliczyć jednoznacznie do produkcji ani do usług. Ciekawe, czy montowanie samochodów z gotowych części jest wg nich usługą czy produkcją? W rzeczywistości ten sowiecki podział nie ma żadnych podstaw, a próby odróżniania produkcji od usług służą teraz złodziejom i skorumpowanym urzędnikom.
Kiedy zastanowić się, dlaczego umowy o dzieło nie mogą być umowami o pracę, a umowy zlecenia czasem mogą być tak traktowane, to człowiekowi zdrowemu na umyśle nie przyjdzie nawet do głowy, jakie jest w naszym bezprawnym prawie wytłumaczenie, dlaczego pracownik na umowę o dzieło nie może mieć zwolnienia lekarskiego, a pracownik na umowę zlecenie czasem może. Tłumaczenie prawne nasze jest takie, że umowa o dzieło dotyczy usług, a umowa zlecenie może dotyczyć produkcji. A że usługi w oczach naszych homo sovieticus to coś podlejszego niż produkcja, więc pracownicy o dzieło zasługują na podłe traktowanie.
O patologiach systemu bezprawia, dopuszczającego umowy śmieciowe, można by pisać bardzo długo, ale tego aspektu w tym kontekście nikt chyba jeszcze nie poruszał. Postuluję więc nie tylko ścigać zalegalizowane przestępstwo, jakim są umowy śmieciowe (to już proponowałem),a le proponuje zlikwidować podział na produkcję i usługo - ostatecznie zerwać z nienaukową ekonomią socjalizmu i wprowadzić wszędzie jedno pojęcie - po prostu praca. Dzięki temu wszystkie umowy byłyby umowami o pracę i jednolite prawo broniłoby jednakowo wszystkich pracowników
Inne tematy w dziale Społeczeństwo