Mam nadzieję, że już dzisiaj jest jasne, że głównym zadaniem publicznej szkoły podstawowej jest edukacja. Dawniej wielu ludzi nie rozumiało funkcji szkoły powszechnej - tradycje totalitarne (teokratyczne i komunistyczne) kazały wierzyć, że równie ważnym zadaniem szkoły jest wychowanie. Niektórzy nawet głosili, że pierwszeństwo ma wychowanie. Wydaje mi się, że nadal utrzymują się kontrowersje w tej materii. Warto więc zastanowić się, jaka jest prawda - czyim obowiązkiem jest wychowywanie, czyim obowiązkiem jest edukowanie.
Na początku wszystko jest jasne i oczywiste - gdy dziecko jest małe, wtedy zarówno edukowanie jak i wychowywanie jest obowiązkiem rodziców. Kiedy jednak rodzice decydują się przerzucić część tych obowiązków na państwo lub prywatnych usługodawców (prywatne przedszkola, prywatne szkoły), to czego od nich oczekują? Moim zdaniem większość rodziców woli zachować swoją decydującą rolę w wychowaniu dziecka, a obowiązek edukacji powierzyć kompetentnym nauczycielom. To wydaje się naturalne, że rodzice nie czują się kompetentni w roli nauczycieli tych wszystkich przedmiotów, które są przedmiotem edukacji szkolnej. Nawet jeśli fizyk ożeni się z historyczką, to nadal mogą czuć się oni niekompetentni w biologii, geografii czy polskim. Oczywiście istnieją rodziny patologiczne, które nie radzą sobie z wychowywaniem dzieci. W takim przypadku rolą szkoły jest zastąpić rodziców także w wychowaniu. Jednak większość dzieci tego nie potrzebuje.
Niektórzy rodzice niepatologiczni też mogą czuć potrzebę oddania dziecka w ręce innych wychowawców - oddać dziecko do szkoły, w której wychowanie i edukacja są traktowane jednakowo poważnie. Są to tzw. szkoły niepubliczne różnego rodzaju - prywatne, kościelne, społeczne, z internatem, waldorfskie... przyznam, że nie znam całej klasyfikacji szkół niepublicznych, więc mogę o czymś nie wiedzieć.
Potrafię też wyobrazić sobie rodziców, którzy znajdują taką szkołę niepubliczną, która oferuje więcej edukacji i mniej wychowania niż szkoły publiczne. Przypuszczam jednak, że takich szkół jest niewiele. A może takie szkoły stają się coraz popularniejsze z powodu błędów popełnianych przez kolejnych reformatorów oświaty?
Tak doszliśmy do reform. Powyższe rozważania pokazują wyraźnie, jaki powinien być kierunek reform systemu oświaty publicznej w Polsce. Spadkiem po totalitaryzmie PRL jest nadmiar wychowania przez szkołę - za dużo treści wychowawczych, za mało czystej edukacji. Reformy polskiego systemu edukacji powinny usprawnić edukację i ograniczyć rolę treści wychowawczych wplatanych w edukację. Zamiast tego należy usprawnić komunikację z rodzicami, aby mogli reagować szybciej i skuteczniej w sytuacji, gdy potrzebna jest wychowawcza interwencja rodziców. Szkoła nie powinna obwiniać dzieci za błędy wychowawcze rodziców. Zakłócenia procesu edukacyjnego podczas lekcji powinny być minimalizowane, a problemy wychowawcze rozwiązywane poza klasą. Należy zmienić prawo pracy, aby rodzice mogli bez obaw niezwłocznie interweniować w szkole, gdy z dzieckiem są problemy. Ogólnie mówiąc szkoła publiczna powinna być traktowana jako świątynia edukacji, gdzie podczas lekcji panuje atmosfera pełnego skupienia na realizacji celów edukacyjnych. Ewentualne cele wychowawcze powinny być realizowane indywidualnie i dyskretnie, aby nie obniżać autorytetu nauczyciela, jako strażnika prawdy i wiedzy naukowej. Dyscypliny, od których biorą się nazwy lekcji powinny być poważnymi dyscyplinami naukowymi, jak np. matematyka, biologia, historia, geografia. W szkole nie powinno mieć miejsca dla jakichś propagandowych nowotworów w rodzaju "edukacji seksualnej", "nauki o społeczeństwie", "nauki o człowieku" - należy używać nazw właściwych, np. psychologia, socjologia, polityka... Treści zwane "edukacją seksualną" są naturalną częścią biologii, psychologii, historii i innych porządnych dyscyplin. Niech edukację prowadzą tylko kompetentni nauczyciele, wykształceni w dyscyplinach, których nauczają.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo