Dawniej wszystko było prostsze: zimna wojna, dobro i zło, korupcja. Jakieś 40 lat temu czytałem ciekawą książkę o różnicach kulturowych. Przykładowo, w naszej cywilizacji zachodniej pojęcia takie jak łapówki czy korupcja są jasne i jednoznacznie kwalifikowane jako zło. W innych kulturach (w Ameryce Łacińskiej, Afryce, Azji) te pojęcia praktycznie nie istnieją, a to co my nazywamy korupcją, tam jest uznawane za oczywistą normę - za coś dobrego - za część społecznego systemu okazywania wdzięczności. Aby to zrozumieć, najlepiej pomyśleć o napiwku i powiedzieć sobie, że w innych kulturach nie ma łapówek, są tylko napiwki. My - 40 lat temu - doskonale rozumieliśmy różnicę między napiwkiem a łapówką.
Dzisiaj w Europie nastąpił regres - pod względem rozumienia pojęcia łapówki upadliśmy i dołączyliśmy do poziomu kultur bardziej prymitywnych. Jednak nie chodzi o napiwki - dzisiaj w Europie pojęcie łapówki zostało zastąpione pojęciem premii. Dzisiaj łapówki w Europie nazywane są premiami, nagrodami itp.
Dawniej, kiedy ktoś chciał coś kupić, to naturalnie wybierał towar uczciwy - tańszy i wyższej jakości - wyprodukowany przez uczciwą firmę. Dzisiaj ta metoda kupowania dotyczy już tylko osób prywatnych, które kupują dla siebie (lub swojej firmy). Dyrektor urzędu lub przedsiębiorstwa państwowego nie może już kupować w ten sposób - musi kupować produkty nieuczciwych firm - stosunkowo drogie (ale nominalnie tanie) i niskiej jakości. Obowiązujący system zamówień publicznych wyklucza firmy uczciwe z udziału w przetargach, gdyż uczciwe firmy nie mogą zaoferować zbyt niskiej ceny. Tylko firmy nieuczciwe startują w przetargach, bo mogą obniżyć cenę poniżej kosztów wytwarzania. Oczywistym skutkiem zamówienia realizowanego przez taką firmę jest dostarczenie towaru o wiele tańszego i gorszego, niż towar zamówiony. Odbiorca płaci dostawcy umówioną cenę, więc dostawca osiągnął zysk. A dlaczego urzędnicy odbierają towar wybrakowany? Ponieważ dostają za to premie i nagrody, które faktycznie są łapówkami. Większość uczestników tego procederu nawet nie wie, że bierze łapówki.
System jest tak zorganizowany, że każdy jest zainteresowany zakupieniem bubla. Dzięki terminowej realizacji zamówienia kupujący otrzymuje kolejne fundusze unijne na zakup kolejnych bubli, banki udzielają kolejnych kredytów, a budżet państwa wykłada kolejne miliony. Jeżeli ktoś czasem się postawi i odmówi zakupu bubla, to strumień pieniędzy się urywa, kończą się premie i nagrody, a uczciwi odbiorcy, którzy odrzucili bubel są obwiniani o to, że urząd nie ma nic - nie kupił tego, czego potrzebował i wszyscy cierpią z powodu braku potrzebnych narzędzi czy potrzebnego wyposażenia. Miał być kawałek autostrady łączący inne kawałki autostrady, a teraz nadal nie ma autostrady, a zamiast niej mamy niekończący się proces o niezapłacone kary umowne. Miał być system informatyczny, a nadal go nie ma i urzędnicy nie mają na czym pracować - bałagan się pogłębia, a urząd traci energię na procesowanie się z dostawcą. Jak tłumaczą biurokraci: "lepiej kupić bubel i coś mieć, co jakoś działa i można to naprawić samemu, niż nie mieć niczego". Dodatkową korzyścią z kupienia bubla jest kolejny przetarg i kolejny kontrakt z dostawcą na wspieranie, naprawianie i utrzymanie bubla - pojawia się nowy strumień pieniędzy, nowe premie i nagrody dla pracowników odbiorcy.
Dawniej uczciwy dyrektor urzędu kupował uczciwy produkt od uczciwego dostawcy za uczciwą cenę. Tylko nieuczciwi dyrektorzy brali łapówki i kupowali buble. Dzisiaj wszyscy dyrektorzy muszą brać łapówki i kupować buble.
Inne tematy w dziale Gospodarka