Pożary na stepach, sawannach itd. są normą - są częścią naturalnego cyklu życia. Kiedy jednak nie ma pożaru przez czas dłuższy niż zwykle, zaczynają padać deszcze i przepadło - pożaru już nie będzie - to też nic złego - przyroda nie potrzebuje regularnych pożarów. Dopiero wieloletni brak pożarów może zaszkodzić, np. wymierają rośliny, których rozmnażanie lub kiełkowanie zależy od pożaru. Kiedy przez kilkadziesiąt lat nie ma pożarów lasów, to lasy zaczynają umierać - o tym przekonali się Amerykanie, kiedy przez dziesięciolecia walczyli z pożarami w swoich parkach narodowych - zamiast je chronić niemal niszczyli niektóre z nich.
Całość zagadnienia pożarów jest bardzo złożona, notka tylko pokazuje czubek góry lodowej całej tej złożoności. Jednak dla człowieka inteligentnego, zdolnego myśleć syntetycznie, na pewnym poziomie ogólności wyłania się obraz dość klarowny. Nie należy specjalnie podpalać przyrody, ale gdy sama się zapali, kiedy już jest w pewnym sensie dojrzała do pożaru, to jej nie gasić - niech się wypali to, co naturalnie powinno się spalić. Dobrzy leśnicy i przyrodnicy wiedzą, kiedy przyroda jest dojrzała do pożaru - powinni wtedy poinformować straż pożarną, że jak wybuchnie pożar, to mają go nie gasić. Jak widać nie ma prostych odpowiedz, potrzebna jest elastyczność w podejściu i wiedza, który pożar jest zły, a który dobry. A kiedy już ma się tę wiedzę i doświadczenie, można czasem, w wyjątkowych okolicznościach, coś podpalić, ale powinien to robić Mistrz wśród przyrodników. Podpalanie przez jakichś łobuzów dla zabawy jest oczywiście złe.
P.S. Przepraszam za spam - to powinien być komentarz, ale burak mnie zablokował - widać nie lubi merytorycznych komentarzy
Inne tematy w dziale Rozmaitości