W najnowszym ŚN mamy doniesienie o odkryciu i jego eksperymentalnym udowodnieniu. Chodzi o to, że ptakom zdarza się zjadać zapłodniona ikrę ryb, a z części tej ikry, po wydaleniu, wykluwa się narybek. To oznacza konieczność zbadania od nowa ewolucji ryb w odizolowanych jeziorach. Może teoria o gatunkach endemicznych stanie się mitem?
Oczywiście to nie jest aż taka rewelacja, bowiem biologowie od dawna podejrzewali, że ptaki mogą przenosić ikrę na łapach lub piórach, ale pomysł przetrwania trawienia przez ikrę nikomu wcześniej nie przyszedł do głowy. A teraz wydaje się to takie oczywiste, że aż ma się ochotę walną dłonią w czoło i krzyknąć: "jak mogłem wcześniej na to nie wpaść!?". Przecież wiele roślin rozmnaża się w ten sposób - niektóre nasiona potrzebują nawet nadtrawienia, żeby móc zakiełkować. Dlaczego więc jaja zwierząt miałyby być wykluczone z tej ewolucyjnej sztuczki? Nie ma żadnego powodu.
Teoria symbiogenezy i fenotypu rozszerzonego od razu stawia w tym miejscu pytania - to pytania już mojego autorstwa, nie ma ich w ŚN: Czy ptaki, pomagające rybom zdobywać nowe siedliska, mają korzyści z tej pomocy? Czy przeniesiony gatunek ryb zmienia roślinne środowisko na korzyść tych roślinożerców, którzy przenieśli te ryby?
Symbiogeneza jest najpiękniejszą teorią nauki. A całą tę mądrość zawdzięczamy geniuszowi Margulis, której tępa biurokracja odmówiła Nobla
Inne tematy w dziale Technologie