Czas jakiś temu widziałem film dokumentalny o współczesnej Białorusi. Narratorem i przewodnikiem po stolicy Republiki był młody i "opozycyjny" student uniwersytetu w Mińsku. Zaszokował, a jednocześnie rozbawił mnie, jedną małą kwestią. Otóż na pożegnanie, w ostatniej minucie filmu, wyjaśnił przyczyny białoruskiego "dobrobytu" Powiedział: - dopóki na tym budynku, (wskazał na położony w centrum Mińska gmach), widnieć będzie godło ZSRR ( sierp i młot, dla tych co krótką maja pamięć), dopóty na Białorusi będzie rządził Łukazszenka i jego demokratyczny komunizm. Pokażcie mi proszę - powiedział - jeden choć kraj postkomunistyczny w Europie, poza Rosją i byłymi republikami oczywiście, gdzie pozostawiono w najbardziej eleganckich częściach miasta, na najbardziej eksponowanych budynkach i gmachach, w tym państwowych, symbol znienawidzonego Związku Radzieckiego. Nie ma takiego kraju.
Otóż jest. Polska. Nie wiem, czy wszyscy pamiętają, ale rujnujący ścisłe centrum Warszawy Pałac Kultury i Nauki jest darem samego Józefa Stalina, zresztą noszącym jego imię. Zapewne niewielu zadziera łeb do góry tuż przed wejściem do pałacu, ale pod neonem widnieje trwale wyryty dłutem napis: Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. I ten dar niebios został kilka tygodni temu zabytkiem. W zorganizowanej na tę okoliczność na prędce sondzie ulicznej „warszawiacy” w zdecydowanej większości popierali pomysł uczynienia ten koszmar przeszłości zabytkiem. Bo stary, bo wrósł w architekturę Warszawy ( w co proszę?), bo się ludzie przyzwyczaili (Wuj Leon), bo przyjezdni od razu wiedzą gdzie są (czy to aby na pewno Warszawa) no i że wycieczki przyjeżdżają (do IMAX na Sadybę też przyjeżdżają, a jest niższy). Prawie nikt nie wspomniał o jedynej w Warszawie nadającej się do czegokolwiek sali koncertowej oraz kilku zacnych teatrach. Tak sobie pomyślałem, że tę ankietę można było zrobić również dobrze w Ostrołęce, Łomży albo Suwałkach. Efekt byłby taki sam.
A warszawiacy, którzy przecież całymi hordami co niedziele wbijają się na taras widokowy i dla których PKIN najważniejsza busolą życia jest, znakomicie dołożą do tego interesu. No bo przecież mamy zabytek. Dotąd zarząd PKIN, w celu przeprowadzenia remontu, konserwacji, malowania czy cokolwiek podobnego ogłaszał przetarg, w którym zwykle wygrywał wykonawca najtańszy. Czyli taki, który najmniej chciał pieniędzy. Słowem kabelek, kontakt, malowanie, tynkowanie etc. mógł wykonać z powodzeniem p. Henryk i było dobrze. Teraz już nie. Teraz będziemy się konsultować z konserwatorem zabytków, czy aby odcień włącznika oświetlenia pasuje do lica, czyli ściany. A cała operacja będzie kosztowała tak pewnie ze 3 x więcej. Horror jakiś. Aha, pewnie jeszcze wygonią orły bieliki co się dawno temu zagnieździły przy iglicy, bo przecież nie wypada obsrywać taki zabytek.
Tak czy owak, żadna likwidacja WSI, SB, żadne raporty, CBA i nawet 5 bliźniaków Kaczyńskich na polski duch bolszewizmu nie da rady . Aż takim lodołamaczem złej aury PIS nie jest. Największym wszak był Lenin.
Inne tematy w dziale Polityka