Pomysł Francuzów i Niemców na wspólną Europę: wy w Europie Wschodniej będziecie kupować nasze Renaulty i Volkswageny, a my wyrzucimy ze swoich rynków waszych kierowców i budowlańców.
W UE do której przystąpiliśmy wolny handel produktami i usługami są równoprawne. Tak stanowią traktaty. Jednak państwa rdzenia UE, które mają deficyt w handlu usługami pod sloganami socjalnym wprowadzają restrykcje w handlu usługami.
Jeśli im się uda będziemy skazani na wieczne zapóźnienie. Europejski rdzeń ma przewagę w produkcji. Mają duże korporacje z patentami, wysokimi kapitałami, które przez dekady usprawniały produkcję. Nie dziwimy się, więc że w Polsce i innych państwa wschodniego krańca UE jeżdżą głównie niemieckie i francuskie samochody. Natomiast na wschodzie UE mamy przewagę w usługach. Mamy wielu pracowitych, ambitnych, elastycznych obywateli, gotowych poprawić swój los pracą. Nie dziwmy się więc, że w Belgii jedna piąta budowlańców pochodzi z zagranicy.
Gdy wchodziliśmy do UE zgodziliśmy się wpuścić zachodnioeuropejskie towary i firmy na nasz rynek. A oni, choć z okresami przejściowymi, zgodzili się wpuścić naszych pracowników. Teraz chcą wyrzucić Polaków świadczących u nich usługi. Bo obecność Polaków rzekomo wypycha tamtejszych pracowników z ich rynków pracy i prowokuje populizm.
Wypychanie pracowników krajów przyjmujących? Prowokowanie populizmu? Coś takiego jak… wypychanie mniej wydajnych czy słabiej skapitalizowanych producentów? Gdzie jest dziś FSO, produkujące polskie samochody? Niemieckie i francuskie samochody są sprzedawane w Polsce bez ceł. Gdy zachodni pracownicy, uzbrojeni w kapitał, patenty, działający w olbrzymich korporacjach zalewali nasz rynek swoimi produktami i wypychali polskich pracowników z pracy w Polsce to była uczciwa konkurencja i zwiększanie efektywności unijnego rynku? A teraz, gdy rośnie nasz sektor usług i świadczymy coraz więcej usług na ich rynkach to jest dumping socjalny?!
Różni eksperci opowiadają nam, że mamy niską liczbą pracujących obywateli. I to prawda. Szybka restrukturyzacja przemysłu, nieefektywnie rozproszonego po całym kraju spowodowała, że w wielu miejscowościach, gdzie była jedna, dwie, czy trzy fabryki, w krótkim okresie znikły przemysłowe miejsca pracy. Ludzie którzy przez dekady byli wdrażani do pracy na linii produkcyjnej mieli problem, by nagle przeistoczyć się w elastycznych, empatycznych, kreatywnych pracowników sektora usług. A przy niedorozwiniętym rynku mieszkaniowym przeniesienie się za pracą gdzie indziej nie było możliwe. Może Niemcom odpowiada, że Polacy którzy mieli być robotnikami, technikami, kierownikami i inżynierami w fabrykach, których już nie ma, teraz oczekują na emeryturę dorabiając w Niemczech przy zbieraniu szparagów, truskawek i opiekując się ich emerytami. Ale nie widzę powodu, by nam to odpowiadało.
Praca jest jednym z czynników produkcji. Karanie firmy z biedniejszych krajów za zatrudnianie tańszych niż na zachodzie pracowników jest sprzeczne z wspólnym europejskim rynkiem. Jeśli państwom zachodnim wolno karać firmy ze wschodu UE za zatrudnianie tańszych pracowników, to państwom ze wschodu UE wolno karać zachodnie państwa za korzystanie z dostępu do tańszego kapitału oraz tańszych półproduktów dostarczanych z ich zaawansowanych koncernów.
Sprzeczne z prawem UE? Szkodliwe gospodarczo? Tak samo jak wypychanie naszych pracowników świadczących usługi na ich rynkach. Nie płacimy naszym pracownikom mniej, bo się uwzięliśmy na Francuzów i Niemców. Płacimy mniej, bo jesteśmy biednym społeczeństwem.