Dlaczego sprawy sądowe w Polsce są oznaczane ciągiem abstrakcyjnych znaków, jak na przykład XXIII Ga 2022/15, a nie nazwą stron, jak na przykład Jan Nowak vs. Powiatowy Urząd Nadzoru Budowlanego?
Mógłbyś powiedzieć, jak większość polskich prawników, którym zadałem to pytanie: a kogo to obchodzi? Ewentualnie odpowiedzieć: zawsze tak było. Taką odpowiedzią byś jednak niesłusznie zbagatelizował to z pozoru tylko błahe pytanie. Bowiem w najbardziej nieistotnych i niezauważalnych codziennych rutynach kryją się fundamenty rzeczywiście obowiązującego ustroju.
A w tym pytaniu rozstrzyga się: czy to, co się dzieje w sądzie jest sprawą wszystkich obywateli, czy też wyłącznie sprawą sędziego i stron danej sprawy. Uzyskana odpowiedź jest jednym z wyznaczników stopnia kontroli władzy przez obywateli. U nas to i dziesiątki innych rozwiązań kumulują się, by w znacznym stopniu utrudnić nam rozliczanie władzy.
W Polsce jak i w państwach angloamerykańskich sprawy sądowe mają zarówno swój numer jak i strony sporu. Jednak w Polsce głównym oznacznikiem spraw, cytowanym w uzasadnieniach kolejnych wyroków czy literaturze naukowej jest numer sprawy, zwany sygnaturą sprawy. Ciąg liter i liczb, jak te poniżej w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach:
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary08.jpg)
Podobnie jest w naszym Trybunale Konstytucyjnym:
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary09.jpg)
Jak i w sądzie najwyższym.
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary10.jpg)
I w każdym innym sądzie. Jak również, gdy w Polsce przywołuje się jakąś sprawę, czy to w uzasadnieniach wyroku w kolejnych instancjach, czy w literaturze naukowej.
Inaczej jest w państwach angloamerykańskich. Tam sprawy również mają swój numer, ale w kolejnych wyrokach i literaturze powszechnie uznawanym oznacznikiem sprawy są nazwy stron biorących udział w procesie – zazwyczaj razem z rokiem, w którym zapadł wyrok. Przykładowo tu masz rzut ze strony sądu najwyższego USA. Gdy sąd najwyższy USA wypisuje najnowsze wyroki, to podaje datę i strony sprawy:
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary11.jpg)
Oczywiście każda sprawa przed US Supreme Court ma również swój numer, i na przykład, gdy ten sam sąd wypisuje sprawy w toku to oprócz stron sprawy podaje ów numer:
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary13.jpg)
W zbiorach orzeczeń sądu najwyższego USA oraz tamtejszych publikacjach podawane są zazwyczaj zarówno strony spraw oraz sygnatury, ale strony sprawy traktowane są jako główne oznaczenie:
![Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego](http://www.dobrowol.org/drobiazgi/judiciary12.jpg)
Źródło: Legal Information Institute, Cornell University Law School
Co za różnica? Jeśli chcesz, by sprawy sądowe były szeroko pamiętane i przywoływane przez szerokie rzesze obywateli, nadajesz im nazwy, które są łatwe do zapamiętania. Gdy jednak chcesz ograniczyć krąg osób, które interesują się tym, co się dzieje w sądach, są zdolne odróżniać jedną sprawę od drugiej i o nich dyskutować nadajesz sprawom nazwę w postaci trudnych do zapamiętania ciągów abstrakcyjnych znaków.
Niby drobne utrudnienie. Ale jedno z wielu. Innym przykładem zwyczaju, którym władza sędziowska zmniejsza przejrzystość swych poczynań jest informowanie o wyrokach słowami „sąd orzekł”, przez co ukrywa się informacje o autorze (lub jak kto woli sprawcy) wyroku. W tradycji angloamerykańskiej informuje się, o tym, że sędzia Smith wydał wyrok. Różnica znowu niby drobna, ale tak naprawdę ogromna. U nich szybko można ustalić, przy pomocy wyszukiwarki internetowej, co gazety pisały o wyrokach sędziego Smitha. U nas jest to niemożliwe. Dlatego od ponad 8 lat zachęcam naszych dziennikarzy do podawania informacji o sędziach wydających wyroki na wzór angloamerykański. Są pewne postępy. Ale obserwuję, że na razie nasi dziennikarze stosują ten pomysł raczej wtedy, gdy im się nie podoba wyrok, w innym wypadku piszą zazwyczaj tradycyjne „sąd orzekł”.
Wracając do zaciemniania obrazu władzy sądowniczej stosowaniem sygnatur, powodem ich stosowania nie jest również chęć ochrony danych osobowych, jak twierdzili niektórzy prawnicy, których o to pytałem. Sygnatury stosuje się u nas jako główny oznacznik spraw, co najmniej od początku XX wieku, zanim komukolwiek przyśniło się pojęcie „ochrona danych osobowych”, stosowano je również za PRL gdy obywatel nie mógł mieć tajemnic.
Nie jest też wytłumaczeniem fakt, że u angloamerykanów jest prawo precedensowe, a u nas kodeksowe, bo dla profesjonalistów, sędziów, adwokatów, radców oraz prokuratorów, jest prawdopodobnie bez znaczenia, jaki oznacznik spraw stosują, bo dysponują zbiorami orzeczeń i mają dostęp do fachowej literatury i innych narzędzi wyszukiwania informacji o sprawach. Sposób oznaczania spraw czyni natomiast różnicę dla nieprofesjonalistów, to jest szerokich rzesz obywateli, dla których to, co się dzieje w sądach jest jedną z wielu informacji, które co dzień docierają do każdego z nas, i nie koniecznie są najważniejszymi dla obywatela informacjami.
Takie utrudnienia jak oznaczeni spraw abstrakcyjnymi sygnaturami są szkodliwe. Sądy są władzą publiczną, wszystko, co się dzieje w sądach jest sprawą publiczną. Utrudnianie obywatelom rozliczania władzy, obniża jakość naszej demokracji. Ułatwianie jawności musi stać się normą, gdyż stanowi ważną gwarancję sprawiedliwości. Jawność pozwala obywatelom zrozumieć, jak działają sędziowie, jakimi przesłankami kierują się w orzekaniu.