Media przyniosły kolejną informację, że na obszarze górnictwa węglowego nastąpił wstrząs sejsmiczny, że przyjechał nawet premier a oddziały ratownicze poszukują z ogromną desperacją kilku czy nawet kilkunastu górników uwięzionych w zawalonych chodnikach wydobywczych... [1].
O tym, że w kopalniach zdarzają się wybuchy metanu i wiążące się z nimi pożary, że czasami następuje poważny zrzut wody zalewającej chodniki i pracujących tam górników, że czasami aż na powierzchni można odczuć poważne trzęsienie się ziemi, nie trzeba nikogo przekonywać. Górnictwo jest znane od wielu tysięcy lat, nawet w Polsce posiadamy dowoty takiego górnictwa jeszcze z okresu poszukiwania odpowiednich kamieni przydatnych do tworzenia narzędzi dla ówczesnego człowieka [2].
Potrzeby z jednej strony, doświadczenia z drugiej strony pozwoliły na wypracowanie zasad prowadzenia rac wydobywczych w taki sposób, aby praca była bezpieczna dla ludzi. Niestety, wypadki zdarzają się zawsze i można tylko mieć nadzieję, że jest to nieszczęśliwy splot wydarzeń a nie skutek wadliwej działalności kierownictwa zakładu wydobywczego.
Aby poznać przyczynę, trzeba pobrać próbki z wnętrza kopalni i dokonać ich oględzin. Pomocnicze są również zapisy sejsmografów, których lokalizacja pozwala na wskazanie centrum takiego wstrząsu, który może powodować zawalenie się części wyrobisk odcinając pracującym tam górnikom powrót do domu...
Jak rozpoznać - czy taki wstrząs jest wynikiem naturalnych rozprężeń skał, czy też błędów w prowadzeniu prac górniczych ?
Jeżeli chodzi o polskie kopalnie - mam tutaj na myśli polskie górnictwo podziemne, obojętne, czy jest to kopalnia węgla kamiennego czy też rudy metali - w przypadku wstrząsów rejestrowanych w obszarze zwartej zabudowy - dla mnie są to skutki rabunkowej gospodarki złóż podziemnych prowadzonej w latach 70. XX wieku. Jak wiadomo, wtedy na czele państwa stał I sekretarz PZPR i to on podejmował wszystkie decyzje rozstrzygające.
Jedną z zasad górnictwa podziemnego było zasypywanie wyrobisk z chwilą zakończenia prac wydobywczych w danym obszarze złoża. Piasek dostarczano do kopalni całymi składami pociągów... Piasek zrzucano w specjalnie wybudowanym "leju zasypowym" - czyli w zbiorniku specjalnej konstrukcji o dokładnie określonej pojemności. Piasek ten zalewano wodą i cała ta masa była kierowana rurociągami do wyrobiska, które przeznaczono "do zamulenia"
Przed zasypaniem piaskiem specjalnie przygotowani cieśle górniczy wznosili "tamy" - czyli specjalne przegrody, które dokładnie i szczelnie zamykały likwidowaną przestrzeń wyrobiska, aby "podsadzka" - tak nazywa się w terminologii górniczej ten proces - nie wydostawała się do innych wyrobisk kopalni.
Harmonogram prac polegał na zasypaniu do leja określonej ilości piasku i zmieszaniu go z wodą. Liczono się z możliwością pęknięcia rurociągu z piaskiem w każdej chwili, dlatego też "podsadzkę" przygotowywano na kilka dawek, aby w przypadku pęknięcia rur bezpiecznie spuścić do kopalni całą zawartość leja bez zasypania kopalni piaskiem kierowanym w określone miejsce. Technologia wymagała, aby cała zawartość leja była zrzucana bez przerwy, bo w przypadku zatrzymania zrzutu groziło to usterką systemu rurociągów.
Po kilku-kilkunastu godzinach woda spływała do niżej położonych miejsc kopalni i była wypompowywana na powierzchnię. Natomiast piasek wypełniał dokładnie wyrobisko po wybranym złożu. Jeżeli górotwór osiadał, to kolejne warstwy skał osiadały na warstwie dostarczonego wcześniej piasku i tym sposobem chroniono kopalnię przed zawaleniem się wyrobisk z powodu utraty wytrzymałości warstw skorupy ziemskiej znajdującej się powyżej wyrobiska.
Dodatkowym zabezpieczeniem chroniącym obszary zwartej zabudowy było tworzenie tzw. "filarów" - czyli złoża wyłączonego z eksploatacji, które znajdowało się w granicach przestrzennego zarysu miasta, pod którym drążono kolejne wyrobiska w poszukiwaniu cennego złoża.
Początek tragedii górnictwa
W początku lat 70. XX w. ktoś wpadł na pomysł zmniejszenia kosztów wydobycia złoża i zasugerował rezygnację ze stosowania podsypki. Rzeczywiście były to ogromne koszty, bowiem piasek dla celów górniczych musiał mieć określone parametry, jeżeli chodzi o zawartość w nim cząstek ilastych - potocznie mówiąc - gliny.
Piasek na podsypkę generował także i koszty podstawienia składów kolejowych - co z kolei było intratnym zajęciem dla przewoźnika - wtedy Polskie Koleje Państwowe...
Zamiast podsypki z piasku zastosowano ... dynamit...
Z chwilą zakończenia wybiórki złoża dokonywani "rabunku", czyli usunięcia z części wyrobisk przeznaczonych do zamulenia wszystkiego, co miało jakąś wartość. W praktyce w likwidowanych złożach pozostawały ogromne ilości torów kolejowych wraz z podkładami i być może z trakcją elektryczną (nie zawsze taki rabunek był możliwy technologicznie). Często pozostawiano w wyrobiskach uszkodzone wagoniki do przewozu urobku, które uległy uszkodzeniu (najczęściej polegało to na uszkodzeniu kół grożące wykolejeniem składu w wyrobisku a także pozostawiano wszytko, co było "zepsute" a wywiezienie na powierzchnię mogło generować koszty.
Ostatnim etapem tych prac było wykonanie otworów do zawalenia stropu wyrobiska i załadowanie ich ładunkami wybuchowymi. Praktycznie prace strzałowe wykonywano na nocnej zmianie, gdzie zatrudniano minimalną ilość górników na oddziałach wydobywczych.
Strzelanie stropu powodowało zawalenie się wyrobiska w całości w taki sposób, że jeżeli odpadały kolejne kamienie bezpośrednio nad pustą przestrzenią, to było to już bardzo daleko od miejsc, w których pracowali górnicy. TO jest to właśnie słabe miejsce w pracy wydobywczej. Dalej zawalanie się kolejnych "pięter warstw" następowało w sposób niekontrolowany, czyli kolejne kamienie odpadały aż do wierzchnich warstw górotworu. Powodowało to niekończące się niekontrolowane zrzuty wód gruntowych do wnętrza kopalni, a jeżeli tam wybuchł pożar, to na powierzchnię wydobywały się dymy pochodzące z głębi kopalni. To spękanie górotworu dzisiaj blokuje technologię wydobycia znaną jako "zgazowanie węgla w złożu". Szczeliny mogą powodować dostawanie się powietrza w głąb górotworu i tym samym definitywnie likwidować sens zgazowania węgla w złożu. Będą to już tylko bezwartościowe dymy powstałe w wyniku niekontrolowanego spalania węgla...
Jest też i kolejny błąd w sztuce górnictwa głębinowego. Za zgodą władz politycznych państwa zrezygnowano z przestrzegania zasady ograniczonego wydobycia w strefie tzw. "filarów ochronnych" pod obszarami zurbanizowanymi [3]. Dlatego dzisiaj tąpnięcia są skutkiem błędów w organizacji prac górniczych prowadzonych już od lat 70. XX wieku. Walące się budynki, wstrząsy zagrażające bezpieczeństwu górników pracujących pod ziemią czy zanik wód na obszarze prowadzenia prac górniczych będą stałym elementem szkód pogórniczych, bo nawet, jeżeli sama kopalnia została zlikwidowana przed laty, to niekontrolowane pękanie górotworu trwa i właśnie teraz widoczne są jego skutki. Co najwyżej można zakazać mediom podawania do publicznej wiadomości informacji o katastrofach górniczych. A te z udziałem górników poszkodowanych w czasie katastrofy trudno jest już dłużej ukrywać. Co raz są wyciągane przed okiem społeczeństwa w celu dyskryminowania leganie wybranych władz państwowych...
Jak bronić się przed tąpnięciami ?
Ideałem byłoby wyeliminowanie wstrząsów na obszarach górniczych. Jednak nie ma jednej, uniwersalnej oraz skutecznej metody. Dlatego proponuje się likwidację przemysłu górniczego w Polsce. Będzie funkcjonować wśród tych nacji, które potrafią zadbać o swój interes...
Fragment jednej z kopalni złota udostępnionej dla celów turystycznych,
https://www.malypodroznik.pl/?p=4634
---------------------------------------------------
[1] http://fakty.interia.pl/polska/news-dramat-w-kopalni-trwa-akcja-ratownicza,nId,2577654
[2] http://www.pma.pl/archiwa/gornictwo/kopalnie1.htm
[3] https://www.google.com/search?q=filar+ochronny+w+g%C3%B3rnictwie&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b
Inne tematy w dziale Gospodarka