Przez moment zastanawiałem się, co by stało się, gdyby tak wszyscy rodowici Europejczycy opuścili Europę i udali się gdzieś na Antypody z zamiarem utworzenia czegoś zupełnie nowego...
Oczywiście, całą Europę należałoby pozostawić wszystkim tym, dla których ta część świata jest mitycznym Eldorado...
Okazuje się, że wcale daleko nie trzeba szukać. Zacznijmy od Nowego Kontynentu. Oczywiście, chodzi tutaj o Amerykę Północną. Rdzenna ludność opuściła swój kraj osiedlając się w najmniej przyjaznych Człowiekowi okolicach. Dokładnie tam, gdzie najzwyczajniej można nic nie robić i oczekiwać biblijnej "manny z nieba", czyli humanitarnej pomocy.
http://g0.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/1065000/1065487-egipt-657-323.jpg
A więc - wyludniona Europa stałaby się niczym gniazdo szerszeni - gdzie każdy osobnik starałby się zagarnąć dla siebie wszystko, co pozostawili rdzenni mieszkańcy udając się, gdzie pieprz rośnie...
Wkrótce cały kontynent europejski stałby się niczym krajobraz afrykańskiej sawanny. Lasy zostałyby wycięte z uwagi na drewno potrzebne do ogrzania wnętrz w okresie zimowym, ogromne połaci Europy porosłyby chwastami i uległyby tworzącym się bagniskom... A ludzie wcześniej czy później zaczęliby wzajemnie zjadać się z głodu - bo przecież oni uciekają od głodu. Te nacje nie zbudowały niczego... co byłoby czymś trwałym, trwającym tysiąclecia... i wkrótce podążyliby za Europejczykami, by ci w swoim świecie znowu ofiarowali im zasiłki na utrzymanie licznej rodziny...
Wychodzi mi na to, że powinniśmy bronić naszego środowiska przed osobnikami o tradycjach koczowniczych. Oni bez nas nie przetrwają, ale niech nam w drogę nie wchodzą. Podobnie, jak Indianie na Nowym Kontynencie...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo