Ceremonialny przemarsz ważnego polityka do siedziby prokuratora jest dla mnie groteską na miarę upokorzenia się cesarza, który udał się w pielgrzymce pokory [1]. Ostatecznie to cesarz uciął głowę papieżowi i co najwyżej nie dostąpi szczęśliwości Królestwa Niebieskiego za swój podstępny uczynek...
Wydarzenie to przypomina mi ogromne marsze poparcia dla legendarnego wtedy i niekwestionowanego przywódcy Solidarności, który w roku 1990 ubiegał się o urząd prezydenta państwa. Ale i tak przywrócony po latach urząd jako pierwszy objął Wojciech Jaruzelski. Dla mnie było to uroczyste objęcie patronatem przez siły tajemne zarządu państwem. Tu trzeba też przypomnieć to liczne fotografie - gdzie do sejmu można było się załapać dzięki fotografii w towarzystwie Lecha Wałęsy...
Tak i ten uroczysty przemarsz żałobników odbieram jako powrót do sprawdzonej zasady fotografii z ważnym przywódcą jako legitymacji do wygranej w wyborach... Tylko dlaczego nie było tam samego Grzegorza Schetyny ?
Żałosne wypowiedzi, że "zawsze czekam na moich przyjaciół" wypowiadane płaczliwym tonem zdały się mówić o konieczności odzyskania immunitetu, który miałby dawać gwarancję na uniknięcie odpowiedzialności za te lata,w czasie których znaczącą gospodarkę doprowadzono do granicy upadłości...
Są miasta, które do dzisiaj porządkują tereny po byłych przedsiębiorstwach, ruiny ogołocone z maszyn produkcyjnych, walące się hale, po których tylko wieje wiatr... Dziesiątki byłych zakładów produkcyjnych upadłych po "reformie Balcerowicza" - świadomie zlikwidowane przez "solidarność" - związek zawodowy skutecznie dbający o zapewnienie pracy przez okres lat trzech... i nie tylko masowe zwolnienia, ale totalna likwidacja sieci powiązań kooperacyjnych, likwidacja stanowisk pracy i ... upadek gospodarczy dla wielu rodzin...
Miało być po sto milionów, miała być "druga Japonia"... [2] a okazało się bycie podatnym na przemoc "bezpieki". Mały być honorowe urzędy, a ukazały się szeregi zawiadomień o wiadomych kradzieżach "mienia państwowego"... Okazało się, że bardzo wielu towarzyszy "noclegów na styropianie" załapało się na unijne profity, na urzędy w administracji UE... właściwie za likwidację potencjału produkcyjnego Polski, za doprowadzenie licznych gałęzi produkcyjnych do likwidacji...
Wielkie inwestycje sprzed roku 1990 dogorywają, pobudowane stadiony olimpijskie niszczeją i nie odbywają się tam już prawie żadne uroczystości masowe... Drogi okazały się na tyle "przelotowe", że główny winowajca tych przemian musiał przyjechać do Warszawy pociągiem, który nie jest zdolny rozwinąć szybkości... deklarowanej jako "przepustka do nowoczesności"...
Przebudowa szlaków kolejowych wiąże się z ogromnymi kosztami - nie dlatego, że jest to drogie, ale dlatego, że należy przełożyć nie tylko tory, ale całą infrastrukturę kolejową - bo inne są wymagania promieni łuków poziomych, inne są wymagania spadków całego szlaku kolejowego dla tak dużych szybkości - wymaga to albo wykupienia nowych terenów na przeprowadzenie szlaku dla tak szybkiej kolei albo rezygnacji z uzyskania docelowej prędkości przejazdu...
Tu zachodzi konieczność zastanowienia się, dlaczego tak ważny polityk nie korzystał z transportu lotniczego (Gdańsk - Warszawa) a drogę od stacji kolejowej drałował pieszo w towarzystwie tłumów odprowadzających go... chyba już na zawsze...
Odniosłem wrażenie, że jest to ceremonialne pożegnanie ukochanego przywódcy, że jest to jego już ostania droga i szansa na awans uczestników tego POgrzebu...
[1] https://www.wprost.pl/490599/Henryk-IV-i-Canossa-Czy-naprawde-chodzilo-o-inwestyture
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_prezydenckie_w_Polsce_w_1990_roku
Inne tematy w dziale Polityka