W roku 1970 nastąpiło poważne załamanie państwowej wtedy jeszcze gospodarki. Brakowało wszystkiego. Rada Państwa pod kierownictwem I sekretarza partii (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) podjęła decyzję o wprowadzeniu nowych cen, wyższych niż dotychczasowe.
Problem polegał na tym, że kiedy Rada Państwa (ministrowie pod kierownictwem I sekretarza PZPR, wtedy Władysława Gomułki) rozważała nowe ceny na produkty w sklepach - wiadomo było, że ceny pójdą "do góry". Oczywiście, formalnie wszystkie obrady były otoczone wielką tajemnicą, ale "co równiejsi" otrzymywali tzw. "cynk". Oznaczało to, że kierownicy sklepów (wtedy były to sklepy PSS Społem, GS Samopomoc Chłopska, Centrala Rybna i Spółdzielczość Mleczarska, innych nie pamiętam...) mieli zadanie natychmiast (czyli po zamknięciu sklepu) wynieść wszystko, co jest na półkach na zaplecze sklepu). I tak oczekiwano na oficjalne ogłoszenie "zmiany cen urzędowych"...
Normalnie miało być tak, że towar w sklepie powinien być sprzedawany po dotychczasowej cenie. Dopiero towar "dowieziony" już po ogłoszeniu nowych cen powinien być po wyższej cenie...
Ale mądrość polegała na tym, że towar z półki "znikał" i oficjalnie - od chwili otwarcia sklepu już po ogłoszeniu zmiany ceny - towar był na półkach już w nowej cenie...
I nasuwa się pytanie - jak rozliczano towar dostarczony do sklepu przed ogłoszeniem zmiany ceny w cenie - tej nowej. Producent na pewno nie dostawał różnicy z uwagi na cenę "wyższą". Wtedy byłem już uczniem szkoły średniej, więc nie wiem, jak rozliczano te "nowe ceny"...
Ale - kiedy tuż przed świętami Bożego Narodzenia poszła fama o cenach wyższych i bez zapowiedzi stosownego podniesienia wysokości wynagrodzenia załogi zakładów pracy zwróciły się do zakładowych sekretarzy PZPR w swoim przedsiębiorstwie... Zwrócili oni uwagę, że wynagrodzenie "za grudzień" w żadnym wypadku nie wystarczy na dokonanie podstawowych zakupów przedświątecznych...
W jednym z takich zakładów - w Stoczni Gdańskiej w Gdańsku załoga nie ograniczyła się do pytań do zakładowego I sekretarza partii, postanowili udać się przedstawić ten problem bezpośrednio I sekretarzowi PZPR w Gdańsku, wprost w siedzibie Komitetu Centralnego* PZPR w Gdańsku...
Gdy pracownicy Stoczni wyszli na ulice - na osoby zatrudnione w KC PZPR w Gdańsku padł "blady strach"...
A że całe kierownictwo partii było świadome wybuchu protestów, cały aparat poskramiania społeczeństwa był przygotowany do tłumienia protestów. I zaczęło się. Oddziały Milicji Obywatelskiej prewencyjnie zatrzymały robotników chcących zgłosić zastrzeżenia do tak drastycznej decyzji...
Ktoś nie wytrzymał, ktoś wydał polecenie strzelania do demonstrantów...
Tego nie spodziewał się nikt. Kilka osób zginęło na miejscu, wiele osób zostało rannych. W zamieszaniu doszło do poturbowania wielu osób a jaka była prawda - ukrywano ją przez dziesiątki lat.
Jednak protestów zatrzymać i wyciszyć nie było już można. Za kilka dni, w Dzienniku Telewizyjnym TVP podano komunikat, że Władysław Gomułka jest chory a w jego miejsce powołano nowego I sekretarza Partii w osobie Edwarda Gierka.
Oficjalnie przeproszono społeczeństwo za niefortunne decyzje, ale służby bezpieczeństwa długo poszukiwały wrogów Socjalizmu.
Powstał też ruch podziemny a jednym działań samoobrony SPOŁECZEŃSTWA był Komitet Obrony Robotnika...
Patrząc na dzisiejsze wydarzenia w Bydgoszczy warto przypomnieć sobie nasze doświadczenia.
https://www.youtube.com/watch?v=zFUaC8810jQ
--------------------------------------------
*) KC - Komitet Centralny - jego siedziba znajduje się tylko w Warszawie. W pozostałych miastach były tylko komitety Miejskie i Komitety Wojewódzkie. Ja na potrzeby tego artykułu ograniczam się do terminu "Komitet Centralny" - bo tylko tam podejmowano decyzje do bezwzględnego wykonania w strukturach niższego szczebla.
Inne tematy w dziale Polityka