Chyba każdy, kto uczestniczył w wyborach parlamentarnych, zauważył ogromną liczbę osób w kolejce do lokalu Komisji Wyborczej. Tak wielkie kolejki to chyba wyjątkowa rzadkość.
Spójrzmy jednak na liczby.
Gęstość lokali wyborczych jest tak dobrana, by na jedną komisję wyborczą przypadało około 2 tysiące osób. Jeżeli liczba osób jest w osiedlu większa, to wtedy zakłada się dwa albo i nawet więcej komisji wyborczych. Problemów lokalowych nie ma, ponieważ liczba szkół jest na tyle duża, że można zapewnić niezależny lokal dla każdej komisji wyborczej.
W godzinach pracy komisji (od 7 do 21) w ciągu 14 godzin cała rzesza uprawnionych do udziału w głosowaniu dwóch tysięcy osób powinna być przyjęta bez zakłóceń.
Oznacza to, że w ciągu godziny komisja powinna obsłużyć około 140 osób. Oznacza to, że na każdego wyborcę przypada około 30 sekund.
Uwaga:
Powyższe założenie przewiduje sytuację, w której w lokalu stawią się wszyscy uprawnieni do udziału w głosowaniu.
Tymczasem frekwencja wyniosła średnio... 70%...
Można zgodzić się, że w niektórych godzinach nagle zjawiło się znacznie więcej osób w lokalu. Ale MY te kolejki obserwowaliśmy przez cały dzień a były też lokale - gdzie wybory zakończyły się także ponad 5 godzin po ustawowym zamknięciu lokalu wyborczego.
Załóżmy, że do takiego lokalu wyborczego przyjechało nagle więcej osób, niż zakładane dwa tysiące osób... W sieci dostępne są protokoły głosowania. I raczej nie widać sytuacji, żeby Komisja Wyborcza dopisała istotnie większą liczbę osób...
Jak to jest możliwe, żeby komisja musiała wydawać karty do głosowania jeszcze przez kilka godzin po zamknięciu lokalu...
Inne tematy w dziale Polityka