Bieg wydarzeń stara się wyprzedzić czas. Kiedy pracuje się nad rozwiązaniem jakiegoś problemu. klika nowych już absorbuje społeczeństwo. Czasem aż trudno uwierzyć, że posłowie pracują wiele godzin w salach sejmu a kiedy podejmą decyzję - nowe koncepcje wymagają analizy.
Tak jest na przykład z przygotowaniem norm w rozwiązaniu problemów zagrożenia epidemiologicznego. Jednocześnie pojawiają się nowe fakty, które zmieniają dotychczasowe kryteria oceny. Poza tym "oPOzycja" ciągle angażuje się w nowe konflikty zamiast zająć się współpracą w zarządzaniu państwem.
W tej sytuacji wypracowanie konsensusu jest nadzwyczaj trudne a do tego przeróżne oceny publikowane w mediach wywołują chaos informacyjny. Jednym z takich przykładów są negocjacje w sprawie suwerenności Polski w zachowaniu własnego systemu kulturowego w sytuacji, gdy gremia światowe domagają się swych praw - nie zawsze sprawdzających się w życiu społeczeństwa.
W sytuacji, kiedy organ decyzyjny tworzy duży zespół, utrzymanie jedności koalicyjnej jest trudne.
W mojej ocenie jednym z problemów jest "wodzowski" system partii politycznej. Ale trudno jest wyobrazić sobie kolegialne podejmowanie decyzji w sytuacji zagrożenia. Ta sytuacja często wywołuje napięcia w gremiach koalicyjnych.
W naszych warunkach utworzenie stabilnego zarządu państwem wymaga odpowiednio licznego gremium osób posiadających mandat zaufania społecznego. A życie pokazuje, że nie wszystkie osoby nadają się do takiego systemu zarządzania państwem. Mamy tu system trójwładzy - system personalnego rozdzielenia władzy stanowiącej (sejm) i wykonawczej (rząd) oraz sądowniczej (sądy). Bardzo często kompetencje każdego z tych organów nie są jednoznacznie określone a system oceny może je zdecydowanie przekraczać ich granice.
Podobnie też jest z układem koalicyjnym. Problemy pojawiają się w sytuacji podejmowania rozwiązań kontrowersyjnych - w dużym zespole koalicyjnym w rozmowach między koalicjantami uczestniczą bardzo wąskie gremia lidera takiego ugrupowania oraz jego pełnomocników w sprawie.
Aby taka grupa liczyła się w dyskusji, wymagane jest poparcie członków stowarzyszenia politycznego tworzącego ciało koalicyjne. Niestety, w sytuacji braku mediów przekazujących informacje w sposób rzetelny - zdarzają się przekłamania i trzeba czasu na ich sprostowanie.
Wydaje się, że jedynym tu racjonalnym sposobem jest sposób wybierania przedstawicieli poszczególnych grup społecznych do organów przedstawicielskich. W tej jednak sprawie nie ma żadnej jedności i utrzymuje się system "zastany" - patrz: zainicjowany w 1944 roku manifestem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, który wtedy wydawał się być spełnieniem oczekiwań społeczeństwa pamiętającego okres tworzenia państwa po rozbiorach. Niestety, po latach okazało się, że jest to system monopartyjny, w którym decydującym organem we wszystkich sprawach jest Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego z siedzibą w Moskwie. Taka jest prawda a skutki tego systemu odczuwamy do dzisiaj.
Tu ogromne znaczenie ma osoba wybrana na niekwestionowanego wodza bez względu na to, kim by on nie był. I jak długo ta osoba pozostanie wierna ideałom - jest dobrze. Jednak otoczenie takiego wodza bywa różne i zdarza się, że wódz - nawet najlepszy - staje się zakładnikiem takiego systemu.
Czy ten system można naprawić ?
Myślę, że można doprowadzić do takiej reorganizacji systemu władzy w państwie, aby służyła ona realizacji oczekiwań społeczeństwa. Ale żeby tak było, poseł musi podlegać ocenie wyborców i jak długo tak nie będzie - będzie to system wielkiej niewiadomej.
Wydaje się, że organ kolegialny wybierany przez społeczeństwo jest zbyt liczny jak na potrzeby zarządzania państwem. Jednak w sytuacji bardzo dokładnej analizy - reprezentacja - średnio przypadająca na jednego posła (polski sejm jest dwuizbowy - 460 posłów oraz 100 senatorów, łącznie 500 osób) przy 38 milionowej społeczności liczba około 60-70 tysięcy wyborców na jednego parlamentarzystę przypomina układ jednego posła na powiat ... (patrz: 1 konferencja JOW w Nysie, organizator Janusz Sanocki, 1999 rok).

https://www.salon24.pl/u/ja-wojownik/1000049,senat-jest-zaprzeczeniem-idei-jow
Jeżeli tak będziemy postrzegać system reprezentacji społeczeństwa, to każdy poseł reprezentowałby mniej więcej jednakową liczebnie grupę posłów (i senatorów) a przy założeniu stabilności granic okręgu wyborczego byłaby to bardzo silna reprezentacja społeczeństwa na forum państwa jako całości.
Taki poseł musiałby wsłuchiwać się w oceny swoich wyborców a jeżeli nie zorientuje się w rzeczywistych oczekiwaniach swojej społeczności - będzie musiał ustąpić w przyszłych wyborach osobie lepszej od siebie. To jest normalna procedura.
Poza tym - będzie mógł utrzymać się z pracy przedstawicielskiej i jeszcze dać pracę swojemu zespołowi. Powiedzmy wprost - będzie reprezentował swoich wyborców i to przed nimi będzie musiał zdefiniować - jak postrzega ich oczekiwania i jakie rozwiązanie będzie kompromisem do przyjęcia w jego okręgu wyborczym...
Jak wygląda to dzisiaj ?
No cóż, dzisiaj nie trzeba być członkiem jakiejkolwiek partii politycznej, by wybrać najlepszego kandydata na przedstawiciela lokalnej społeczności tam - w Warszawie. Wyłoniony w wyborach polityk - wskazany przez media - dzisiaj bardziej polskojęzyczne niż polskie - z chwilą uzyskania mandatu posła czy senatora od razu uzyskuje uposażenie przekraczające możliwości zwykłego człowieka nawet wtedy, kiedy dobrze zarabia. Posłem raczej zostaje nie bezdomny poszukiwacz szczęścia ale kierownik dobrze prosperującej jednostki budżetowej. Po prostu musi mieć własną kasę na kampanię wyborczą. Bez niej przepadnie bez śladów a jak ma za mało, to jeszcze i to utraci...
Po jakimś czasie taki przedstawiciel zrywa znajomości z mieszkańcami swojego okręgu wyborczego i przenosi się wraz z rodziną w okolice WARSZAWY - bo to taniej niż w samej Warszawie a w kolejnych wyborach będzie przedstawicielem tego okręgu wyborczego, w którym będzie miała szansę skutecznego ubiegania się o kontynuowanie pracy politycznej już...
Co w sytuacji sukcesu Morawieckiego i klęski Ziobry ?
Powiedzmy sobie wprost. Większość parlamentarną #dobrej zmiany stworzono skutecznie w roku 2015. Była to bardzo jednorodna grupa społeczno polityczna, która miała dokładnie ten sam cel. Z chwilą uzyskania mandatu zaufania społecznego okazało się, że nie wszystkie wizje dobrego państwa są możliwe do realizacji w tym samym czasie i z czegoś trzeba zrezygnować. Jednak warunkiem realizacji marzeń jest systematyczna i konsekwentna praca w wyborze kompromisów. Taka jest brutalna prawda o polityce. Władza owszem, daje dużo wyższy status materialny, niż inne zawody, ale powrót do życia zwykłego obywatela nie zawsze jest już realny. Pozostaje jednak czasem gorycz porażki, że nie udało się zrealizować dokładnie wszystkich postulatów a granice kompromisu zaczęły mocno uwierać...
Uważam, że utrzymanie tego, co uzyskano łatwo jest zaprzepaścić. Wystarczy tylko zrobić mamie na złość i odmrozić sobie uszy. Dopiero wtedy będzie można pluć sobie w brodę - jak wielki był to błąd...
Sądzę, że obecny kompromis - nawet i bolesny - jest dużo lepszy, niż odejście z zespołu #dobrej zmiany. polityka to mądrość w interesie większej społeczności, w interesie realizacji idei. Rozpad koalicji to początek klęski i odwrotu z obranego wcześniej kursu...
https://wydarzenia.interia.pl/polska/news-zebranie-zarzadu-solidarnej-polski-janusz-kowalski-zglosil-w,nId,4922762
Inne tematy w dziale Polityka