Od kilku miesięcy mamy co raz jakieś głośnie i agresywne wydarzenie, w którym dominującym znakiem jest czerwona błyskawica. Ten znak pojawia się - czasem samodzielnie, czasem na tle jakiejś żeńskiej głowy... Pojawia się na kartkach A4 wydrukowanych na biurowej drukarce, innym razem jest to kartka przyklejona na szybie samochodu... i szczególnie głośnie zachowanie zwłaszcza młodzieży żeńskiej młodszych roczników daje się słychać już ze znacznej odległości.
Celem tych protestów jest wymuszenie dymisji rządu Mateusza Morawieckiego.
Dajmy spokój z analizą tego ruchu, czy jest zgodny z oczekiwaniem społeczeństwa czy też jest to jakaś anarchizująca ferajna. Przyjmijmy, że do końca roku 2020 rząd Zjednoczonej Prawicy chociażby dla świętego spokoju złoży dymisję.
W takiej sytuacji zdarzało się nam już być. Tak było z rządem Olszewskiego, tak było z rządem Kaczyńskiego... i załóżmy, że tak stanie się z rządem Morawieckiego.
Myślę, że nie jest to rozwiązanie dobre, ale starajmy się puścić wodze fantazji i zastanówmy się, na ile taka decyzja spełniłaby oczekiwania "oPOzycji"...
Sądzę, że tu nie ma co liczyć na Donalda Tuska. Nie wróci z dobrowolnej emigracji, bo i do czego miałby wrócić ?
Może wrócić na urzędy sam Grzegorz Schetyna, o ile na taki krok pozwoli obecny lider PO. Czy jest możliwe przeforsowanie Małgorzaty Kidawy Błońskiej na urząd premiera ? Znacznie gorszą kreaturę już przerabialiśmy. Nawet nie potrafiła przejść właściwym krokiem po czerwonym dywanie, kiedy było jej to dane. Sądzę, że sam lider PSL będzie pierwszym, który chciałby być prezesem rady ministrów, jeżeli nie uda się skok na urząd prezydenta państwa.
Będzie także problem z obsadzeniem urzędników administracji państwowej - bo kto z "opozycji" widziałby tam osoby pracujące pod kierunkiem politycznym "dobrej zmiany".
Obawiam się, że taki scenariusz - aczkolwiek oczekiwany - będzie miał szansę zrealizowania się. Jeżeli spojrzymy na całe to "towarzystwo spod czerwonej błyskawicy", to opadają ręce. Duża grupa osób z tego środowiska nie ma rodziny w rozumieniu zwykłych ludzi o spokojnych poglądach konserwacyjnych. Małżeństwa o tej samej płci nie są gwarancją stabilności w społeczeństwie. Raczej jest to środowisko wymierające a na pewno jest to środowisko unikające odpowiedzialności za swoje czyny (patrz niedawna ucieczka ślizgiem po rynnie w Brukseli).
Warto też zastanowić się, czy cała ta wataha będzie skłonna uszanować tradycyjne normy społeczne, za którymi opowiada się raczej bardzo duża część społeczeństwa.
Nie widać w tej grupie żadnego kandydata na przywódcę. Ani Bosak, ani Hołownia nie staną na czele takiej siły politycznej, która dobija się o władzę. Braun jest już skompromitowany na tyle, że raczej jego awans polityczny nie jest już realny. A Janusz Korwin-Mikke raczej do gwiazd polityki nie należy.
Gdyby jednak jakimś sposobem rząd Mateusza Morawieckiego złożył rezygnację z kontynuowania powierzonego mu zadania i gdyby doszło do przedterminowych wyborów parlamentarnych - wynik może być absolutnie inny od oczekiwań całego zastępu pań tworzących ten chory układ "błyskawicy". Bo skąd one wezmą aż 460 kandydatek na objęcie mandatu posła i kolejne sto na urząd senatora ?
Powie ktoś - że są Jachira czy Szojring-Wielgus. Jest w zanadrzy Myszka Agresorka... a czy to właśnie im społeczeństwo zechce ponownie zechce znowu powierzyć mandat zaufania ?
Póki co, jestem spokojny. Nie jestem w stanie wykluczyć dalsze prowokacje ze strony "sponsorów" tych pań, ale nie one trafią na urzędy.
Gdyby Strajk Kobiet stał się wiodącą partią polityczną, ta pani miałaby szansę zostać prezydentem państwa lub prezesem rady ministrów, https://www.salon24.pl/newsroom/1096092,strajk-kobiet-widzimy-sie-13-grudnia#logged
Inne tematy w dziale Społeczeństwo