https://www.youtube.com/watch?v=JLM7mDbIMB8
Potencjał gospodarczy gminy nie jest wykorzystywany - tak twierdzę po wysłuchaniu wypowiedzi samorządowca.
Dla mnie sprawa jest prosta.
Gmina ma z jednej strony przedsiębiorstwa zobowiązane do finansowania samorządu (podatek CIT) i z drugiej strony gmina ma sporo zadań do wykonania.
Weźmy prosty przykład utrzymania substancji drogowej. Są to chodniki, jezdnie, mosty, ale też oznakowanie malowane farbą na jezdniach jak i pionowe znaki drogowe...
Proponuję spojrzeć na te znaki okiem włodarza miasta... Warunkiem ich prawidłowego funkcjonowania jest czytelność tych znaków. A że one znajdują się bezpośrednio przy jezdni - wymagają także utrzymania ich w czystości...
Popatrzmy teraz na to zadanie pod kątem finansowania. Znak drogowy trzeba umyć - wykonuje to firma oferująca usługi sprzątania. Za tę prace płaci gmina... ale tu nie ma kasy (prezydent miasta wielokrotnie podkreślał konieczność podniesienia udziału gminy w podatkach CIT) chociażby dlatego, że wiele firm nie funkcjonuje...
Popatrzmy teraz na liczne gospodarstwa ogrodnicze. One mają problem z gotówką na zapłacenie ich podatku. Gdyby jednak Gmina przyjęła swoją należność w postaci produktu w postaci warzyw czy owoców - to bezpośrednio producent rolny miałby "z głowy" część podatku przypadającą na gminę.
Jednym z zadań Gminy jest utrzymanie szkół, obiektów funkcjonujących na rzecz społeczeństwa... a także i zatrudnia pracowników - nie tylko urzędu miasta, ale też placówek, dla których miasto jest organem założycielskim...
Gdyby tak Gmina, która przyjęła produkt od ogrodników zamiast gotówki, ten produkt przekazała potrzebującym warzywa i owoce - zamiast im to kupować...
Dla mnie ważne jest to, że z jednej strony biadolimy, że nie ma pieniędzy, z drugiej strony nie robimy nic, aby stymulować produkcję.
Sprawa jest prosta - roślina żyje swoim własnym życiem człowiek tylko ją pielęgnuje i zbiera plony. Ale wynagrodzenie za tę niemal całoroczną pracę jest finalizowane zapłatą przez nabywcę tych warzyw i jeżeli nie jest to hurtownik, który bierze wszystko - kasa spływa każdego dnia w niewielkich kwotach...
Proszę spojrzeć, co stało się ze zniczami i chryzantemami - PAŃSTWO wykupiło je z rąk przedsiębiorców a teraz ten produkt można przekazać dalej - albo drogą odsprzedaży za prowizją, albo też przekazując kwiaty na dekorację uroczystości samorządowych czy państwowych...
Dla mnie jest to jedna z prostszych form lokalnej waluty gminnej. Wprawdzie awaryjnie w sytuacji szczególnej wstrzymania sprzedaży okazjonalnej.
Świece czy chryzantemy nie są artykułem na tyle uniwersalnym, by uczestniczyć w wymianie w systemie Lokalnej Waluty Gminnej. Ale - w przypadku świec i zniczy - ten produkt można odsprzedawać przez długi okres czasu - on nie traci swojej wartości.
Inaczej jest z kwiatem ciętym - ale w pewnym sensie można było wesprzeć nim udekorowanie miejsc pamięci - pozyskując ten kwiat od Państwa lub Gminy - już jako produkt zrefinansowany.
Myślę, że ten przypadek można wykorzystać jako zalążek stworzenia systemu Lokalnej Waluty Gminnej bez konieczności produkcji znaku pieniężnego - obsługa takich rachunków może odbywać się za pośrednictwem rachunków zobowiązaniowych mieszkańców gminy w rozliczeniu z gminą - mamy tu sporą ofertę zobowiązań w postaci podatków lokalnych - opłata od samochodu, opłata za psa czy podatek gruntowy...
Sam tego nie uczynię, ale na pewno mogę udzielić poparcia radnym miejskim w organizacji takiego modelu kryptowaluty - i to znacznie bezpieczniejszej niż kombinacje bitcoinowe - bo zabezpieczone konkretnym i społecznie potrzebnym produktem na składzie.
I bez obowiązku z korzystania z kryptowaluty. Takie działanie wspiera gospodarkę finansową gminy, bo gmina oferuje w obrocie produkt wymienialny na pieniądz państwowy - wystarczy więc tylko chcieć i wykonać...
Obawiam się, że zarząd Miasta Wrocławia nie skorzysta z tej możliwości, aby nie wspierać państwa zarządzanego przez #dobrą zmianę.
Inne tematy w dziale Polityka
