Słówko się rzekło, kobyłka u płota... tak można powiedzieć o ostatnim projekcie w sprawie ochrony środowiska.
Raptem okazuje się, że zwierzęta nie mają już żadnych szans na przeżycie bez prawnego wsparcia. Zacznijmy od hipoterapii. Koń, kucyk - te najspokojniejsze zwierzęta łase na każde pogłaskanie w ucho, są w tej chwili uznane za prześladowane, bo monotonnie i lelum po lelum wożą dzieci na swym grzbiecie przez cały dzień...
Psy - te obiekty naszej dumy, z certyfikatami świadczącymi o rasie - nie mogą być godzinami przetrzymywane bez możliwości wybiegania się w celu zrobienia siku czy kupy i nie daj co - uwiązać toto przy słupku przed sklepem...
Koty - prześladowane brakiem możliwości wejścia do kuchni, by tam ściągnąć ze stoła jakiś łakomy kąsek... A te wszystkie myszki, chomiki, szczurki i dosłownie - przeróżne gady i skorpiony - uwięzione w szklanych terrariach... trzeba po prostu wypuścić z niewoli...
I co dać teraz tygrysowi do jedzenia ? Przecież ryżu on nie przełknie... a głodny - sam sobie wybierze coś na ząb...
A jeżeli ktoś będzie przeciwny - to mu jakaś szurnięta idiotka naśle inspekcję "zielonych" pod ochroną policji...
A teraz do rzeczy - ustawa o zwierzętach futerkowych - to świetna okazja do zwrócenia uwagi na gremia, którym marzy się tworzenie prawa w państwie. Przecież za projektem ustawy stoi ktoś wymieniony z imienia i nazwiska a skoro tak - to całe to środowisko, które tworzyło tę prowokację - należy wyłączyć ze środowiska prawotwórczego. Nie może być sytuacji, że "obywatele" jakiejś racji stanu będą tworzyć normę prawną a ta bezkrytycznie będzie przyjęta jako obowiązująca...
Myślę, że autorzy tego politycznego bubla powinni zostać wykluczeni z możliwości kreowania prawa - bo nie nadają się do tego. Owszem, partia polityczna jest stworzeniem pewnej siły twórczej, musi też ponosić odpowiedzialność za projekt złożony do laski marszałkowskiej.
A te wady, jakimi jest obciążona przedmiotowa ustawa - są wystarczającym dowodem zdrady Narodu...
Inne tematy w dziale Rozmaitości