Wojtek Wojtek
786
BLOG

stan zagrożenia epidemiologicznego

Wojtek Wojtek Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Jest problem o znaczeniu ponadnarodowym. Tu na nic stare normy, powstałe jeszcze "za komuny", kiedy wąskie gremium polityczne wydawało dyrektywy do natychmiastowego wdrożenia.

Współczesny system gospodarki opiera się na międzynarodowej współpracy, gdzie ogromne firmy prowadzą działalność gospodarczą na terenie wielu państw w tym samym czasie. Nic też dziwnego, że żadne ramowe wytyczne dzisiaj nie są w stanie rozwiązać problemu migracji ludności.

Z jednej strony - okres wypoczynku zimowego, z drugiej strony moda na zagraniczne wypady zaowocowały stałym przemieszczaniem się ludności na znaczne odległości. Uwarunkowania gospodarcze także mają znaczenie, bowiem produkcję wielu dóbr konsumpcyjnych zlokalizowano w Azji.

Świat ne rozwija się w tym samym tempie. Są kraje o intensywnej gospodarce a przedsiębiorcy w celu obniżenia kosztów i ucieczki spod łapy rodzimego fiskusa inwestują w krajach o większej wolności od zobowiązań. Dlatego kraje bez własnej gospodarki przemysłowej są zainteresowane rozwojem gospodarki z wykorzystaniem ich społeczeństwa. Niestety, świadomość tych społeczeństw jeszcze niedojrzała do zmian technologicznych a niska intensywność rodzimej gospodarki nie gwarantuje bezpieczeństwa ekologicznego.

Mam tu na myśli zaopatrzenie w wodę pitną a także utylizację ścieków. Są to ogromne nakłady inwestycyjne, których ciężar mogą ponosić tylko społeczności świadome zagrożeń epidemiologicznych.

Bardzo ciekawy ślad znalazłem tutaj:

Gazeta zauważa, że wirusa początkowo nazywano "zapaleniem płuc o nieznanych przyczynach". W artykule wytknięto, że jeszcze 18 stycznia władze Wuhanu zdecydowały się na zorganizowanie gigantycznego bankietu, na który posiłki przygotowało 40 tys. rodzin.

https://www.onet.pl/?utm_source=businessinsider.com.pl_viasg_businessinsider&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&pid=f9cb5c47-99ec-46c8-88bf-1c41b52c6837&sid=ca05277f-7c3f-495c-9acc-986177acd173&utm_v=2



Ponadto opieka zdrowotna w państwach bardziej rozwiniętych jest tak doświadczona, że profilaktyka jest ważniejsza niż późniejsze leczenie powikłań. W krajach III świata społeczeństwo nie ma tych doświadczeń, nie posiada dostatecznej wiedzy i nie zawsze rozumie sens ponoszenia wydatków na inwestycje, z których nie wszyscy będą korzystać. 

Patrząc na problem z drugiej strony, przedsiębiorcy - to nie jest on zainteresowany łożeniem znacznych opłat na utylizację własnych odpadów. W krajach rozwiniętych świadomość zagrożenia odpadami jest duża, stąd nacisk na ochronę środowiska. W krajach nie posiadających wiedzy o zagrożeniu zdrowia, nie stawia się wymagań w zakresie utylizacji odpadów i nic dziwnego, że nagle pojawiające się choroby - jeżeli ich źródło jest daleko - nie wywołują żadnego alarmu.

Niestety - mleko wylało się - a liczne centra choroby w sile epidemii pojawiły się w całej Europie. Powodem są nosiciele zarażeni bezpośrednio i w okresie przed jej ujawnieniem się przenoszą ją do swoich środowisk... nie spodziewających się nawet zagrożenia.

Dzisiaj warto przypomnieć sobie lata 60 XX wieku, kiedy to nagle stwierdzono we Wrocławiu siedlisko ospy czarnej... Reakcja władz była  natychmiastowa. Niezwłocznie wyselekcjonowano grupę osób opiekujących się chorymi, którzy wraz z nimi  dobrowolnie zamknęli się w placówce w Szczodrem... W trosce o bezpieczeństwo rodziny, zdecydowali się na wstrzymanie codziennych kontaktów. Miasto zostało zamknięte dla przyjezdnych a sami Wrocławianie stracili możliwość wyjazdu... Szczepienia ochronne wprowadzono  jako obowiązkowe i tylko decyzja lekarza mogła zwolnić przed przyjęciem szczepionki. Wkrótce obowiązkowe szczepienia objęły cały kraj a osoby chore powoli wracały do zdrowia. Niestety, zdarzyły sę i przypadki śmiertelne...

W trudnej sytuacji pozostali ci, którzy korzystali z planowanych wcześniej wakacji. Ci - którzy wyjechali z miasta przed ujawnieniem się epidemii - w miarę możliwości pozostawali poza miastem aż do odwołania epidemii. Inni musieli zrezygnować z planowanych wyjazdów, aby na wszelki wypadek nie przenieść choroby dalej...

Trzeba było w jakiś sposób zabezpieczyć interes pracodawcy - bo nie wszyscy mogli wrócić z urlopów i podjąć pracę...    więc ktoś musiał ich zastąpić...


Gdy dzisiaj widzę niedojrzałość w cywilizowanych niby społeczeństwach - to opadają ręce. Jeżeli ktoś był za granicą w ośrodku dotkniętym epidemią - powinien być poddany kwarantannie... a my doświadczamy zagrożenia zakażeniem przez osoby z najbliższego kręgu. Ponadto obrót zagraniczny - czyli pieniądze - są w bezpośrednim obiegu bez wiedzy, w czyich były rękach. Banki i kantory obsługują różne waluty a linie lotnicze przewożą pasażerów w klimatyzowanych kabinach...

Osoby, które zostały dotknięte w jakiś sposób zagrożeniem epidemiologicznym, beztrosko wyjeżdżają na zimowe urlopy a ośrodki wypoczynku zimowego nie mogą zamknąć drzwi w obawie o straty finansowe...

Zastanawiam się, co jest źródłem epidemii.  W mojej ocenie może to być substancja bardzo powszechna i jednocześnie mało popularna. Świadczy o tym rozrzut ośrodków  dotkniętych chorobą i jednocześnie brak jest elementarnej wiedzy na temat zagrożenia. Jak dotąd - nie ma wiedzy o objawach porażenia chorobą więc medialnie chwytliwy "wirus w koronie" tłumaczy wszystko...

Ja zastanawiam się, dlaczego tak wiele osób z porażeniem tą chorobą jest od niej wolnych... i dlaczego centra tej choroby są i w Azji, i w Europie - a dokładnie we Włoszech...

Kto wie, czy aby źródłem zakażenia nie jest jakiś składnik na przykład stosowany jako dodatek do pożywienia. Dodatek, nie stosowany powszechnie, ale ceniony przez wąskie grono smakoszy. A może jest to jakaś toksyna, która uwalnia się z przedmiotów codziennego użytku, na przykład barwnik używany do nadania barw kubkom, może talerzom. Moje podejrzenie nie jest przypadkowe, bowiem produkty wytworzone w Chinach już nie raz ujawniły stosowanie niedozwolonych substancji.

A może źródłem porażenia jest jakiś składnik opakowania właściwego produktu, który dla pewnych osób jest źródłem uczulenia,  które przypomina objawy choroby...

Nan tu na myśli zakażenie osoby, która spotkała się ze znajomym....który wrócił z wycieczki do Chin. Być może dotknął przedmiotu lub spożył ciekawy przysmak, który tamten przywiózł jako pamiątkę z wycieczki... a może jakaś przyprawa, którą wspólnie spożywali,  wywołała objawy chorobowe typowe dla "koronawirusa"...

Na zakończenie dodam, że przypadek grypy zakończonej śmiercią pacjenta nie jest sytuacją nową a takie zdarzenia miały miejsce już w pierwszych latach XXI wieku. To właśnie wtedy zmarł jeden z moich sąsiadów, którego zaatakowała grypa, a on ją zbagatelizował i ... już nie przeżył... Mówiono, że "przeziębił grypę" bo nie miał kiedy pójść na zwolnienie...

Może tak właśnie jest z tym "koronawirusem"...


Warto też zauważyć, że na tę chorobę zapadłą spora grupa turystów w czasie rejsu oceanicznego. Przecież ONI byli odcięci od lądu. Więc może jakaś potrawa, którą spożyli, była już porażona przy załadunku prowiantu na statek.

W tej sprawie jest jeszcze zbyt wiele zagadek, by wiedzieć "coś na pewno" a gwarancją bezpieczeństwa jest wstrzymanie ruchu turystycznego, ograniczenie przejazdów międzynarodowych oraz zdecydowane ograniczenie wymiany towarowej.

Zrobimy to decyzją władz państwowych albo pod presją strachu o życia własne i najbliższej rodziny...


Objawy, które powinny wzbudzić niepokój, to wysoka gorączka, kaszel, duszności, ból mięśni i towarzyszące im przemęczenie.

https://businessinsider.com.pl/lifestyle/podroze/koronawirus-ostrzezenia-gis-do-ktorych-krajow-nie-jezdzic/q2b9gkn

image
za: https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/nGHk9kpTURBXy9mYzU1MDZmZDQ5NWRlNmJlODVjMDY0MGEwZTA1NmFhNS5wbmeRlQLNAyAAw8OBoTEB






Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo