Polska scena polityczna wciąż narusza prawa obywateli. Tym razem chodzi o naruszenie immunitetu poselskiego.
Grupa polityków zmierza do naruszenia immunitetu poselskiego poprzez nałożenie kar regulaminowych za nieobecność w chwili głosowania.
Tu warto zastanowić się, jak to było "za komuny".
Za komuny sejm był reprezentacją obywatelską. Posłowie zajmowali się swoją pracą, uczestniczyli w życiu prywatnym i dwa razy w roku - w sesji wiosennej oraz w sesji letniej uczestniczyli w posiedzeniach sejmu.
Taki układ nie kolidował z obowiązkami posła w swoim okręgu wyborczym. Owszem, czas pracy dzielił na wykonywanie swojej pracy zawodowej oraz na pełnienie mandatu zaufania publicznego. Tym samym funkcjonował pośród swoich wyborców, znał ich problemy a praca posła nie kolidowała z życiem osobistym.
Od pewnego czasu, właściwie po tych wszystkich zawirowaniach sierpnia 1980 roku i po skołowaceniu okrągłostołowym poseł - jako przedstawiciel wyłaniany przez społeczeństwo w okręgu wyborczym, tak naprawdę zostaje wyrwany ze swego środowiska, które przyszło mu reprezentować na forum państwa.
Poseł przestał już konstytucyjnie odpowiadać przed wyborcami i chociaż to wyborcy podobno decydują o wyborze na ten urząd, to poseł tak naprawdę jest tylko ręką głosującą na wyraźne polecenie lidera politycznej partii.
Poseł może mieć własne zdanie, może znać stanowisko tych, których przyszło mu reprezentować - ale podlega dyscyplinie partyjnej narzucanej przez wodza rewolucji...
I aby nie był szykanowany przez przeciwników przyjmowanych rozstrzygnięć przy tworzeniu powszechnie obowiązującego prawa - posiada immunitet chroniący go od pociągania do odpowiedzialności.
Z tym jednak opozycja nie zgadza się i mimo, że poseł nie może być pociągany do odpowiedzialności bez zgody Sejmu - to klub polityczny partii narzuca kary regulaminowe tym posłom, którzy sprzeciwią się woli politycznego guru...
Czy w takiej sytuacji instytucja "immunitetu" ma sens ?
I czy w ogóle wybrany w demokratycznych wyborach człowiek, umocowany do reprezentowania woli wyborców, ma coś do powiedzenia w sytuacji, gdy nie jest to zgodne z interesem lidera partii politycznej ?
Mam poważne zastrzeżenia co do demokracji w Polsce. Ciągle jakaś mniejszościowa grupa usiłuje narzucić większości swoje stanowisko a głosowanie ma sens tylko wtedy, kiedy ma zdjąć odpowiedzialność za decyzję z osoby, która forsuje swoje stanowisko narzucając innym poparcie swojego wniosku...
Precz z Komuną i precz z faszystowskim pojmowaniem idei demokracji !
Przypomnę, że idea faszyzmu polega na przyjęciu, że najwyższym organem władzy jest państwo a prawo państwowe nie podlega żadnej krytyce...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo