Dimitris Koasidis Dimitris Koasidis
132
BLOG

OBRONNOŚĆ -na modernizację, amunicję nie dotrze ani połowa zapowiedzianych kwot.

Dimitris Koasidis Dimitris Koasidis Gospodarka Obserwuj notkę 22
A co z resztą środków ? Czemu "rozpłyną się" bez efektu ? Gdzie w takim razie trafią ? Czy może nie zaistnieją w ogóle ? Wyjaśniam poniżej.

Prawda w kawałkach:


"Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ)"  
Działa,  na podstawie ustawy z 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny. Fundusz zapewnia finansowanie lub dofinansowanie zadań wynikających z programu rozwoju Sił Zbrojnych, ustanawianego przez Ministra Obrony Narodowej."  

- Miał stanowić około 1/3 wydatków modernizacyjnych MON. Ale wpłynęło nań do dziś około 2% tegorocznego planu.



Produkcja amunicji:
Najpiew to NAJWAŻNIEJSZE aktualnie medium - pociski artyleryjskie 155 mm,  te dla haubc Krab i K-9 - to czego nam drastycznie brak. Zapasy artyleryjskie poszły na Ukrainę, zresztą głównie w "starym" kalibrze (152 mm).  Ale, że bardzo już stare, nie ma co po nich "płakać". Niemniej potrzebujemy dziś minimalnie zapasu miliona nowych i nowoczesnych pocisków.

Armia USA kupuje je, po około 3.000 USD/szt,  a US przemysł na pewno do nich nie dopłaca...
Sprzed wojny na Ukrainie, pamiętam, że takie pociski oferowane były na wolnym rynku po około 4.400 USD/Szt.

Wojsko Polskie, z fabryk które miały powstać, a i tak NIE POWSTAŁY, kupować go miałoby po około 13.000 USD sztuka.  
Produkcja ta znajdować się miała być pod kontrolą państwa (dzięki 51% udziałów, czyli także 51% zysków). Nie będzie jej. 

Pomijam szczegóły, jak projekty - te kontrolowane przez państwo - uparcie uwalano, by nie powstawały. Po szczegóły jak, odsyłam do prasy specjalistycznej. Zauważmy jednak, że za zakupy krajowe i to w państwowym przemyśle, kupujący nie otrzymuje pod stołem żadnej prowizji.  Wobec czego szczegół o wypływie góry pieniędzy za granicę okazuje się mniej ważny.

Obraz, który rysuje się dziś, jest ten, że fabryki prywatne kupować będą pociski za granicą, (obudowy, substancję miotającą itd), a w Polsce następować będzie jedynie ich tzw. elaboracja, czyli złożenie w jeden kawałek... Jasne, że za zakupy za granicą jest prowizja dla kupującego, podpisującego, decydentów. I zapewne podobnie będzie za zakupy w firmach całkowicie prywatnych w kraju, tym bardziej, że część amunicji MON kupi bezpośrednio za granicą. 

O prowizji "wręcz niezbędnej przy sprzedaży do sektora publicznego niektórych państw" wiem m.in. ze śledztw i rozpraw sądowych w Nieczech, relacja prasy greckiej. Sędzia: Proszę podać przykłady tych państw. Oskarżony dyrektor sprzedaży gigantycznego koncernu:  Grecja, Polska, Turcja... - sędzia: Wystarczy. Niemieckie sądy "potępiają" to ale nie karzą...

I podobnie z greckich rozpraw sądowych (wyroki od 8 do 18 lat więzienia, w tym 18 dla ministra MON), wiemy, że prowizje przy zakupie uzbrojenia za granicą, w głównych państwach producentów, są standardem.  "Z Grekami trzeba już było coś zrobić" - skomentował owo śledztwo biznesmen francuski - "Gdyż zamiast zwyczajowych 2% żądali coraz absurdalniej, ostatnio nawet do 10%".   
Niemiecki MF,  Dr Wolfgang Schauble, proszony o pomoc w greckim śledztwie o niemieckie łapówki, staty sektora publicznego poszły w duże miliardy euro, konferencja prasowa niemieckiego i greckiego MF ("komunisty" z SYRIZA, Yannisa Warufakisa), rok 2015:   Uważam, że takich kwestii każde państwo pilnować winno we własnym zakresie.

Czyli wiemy, że 2% prowizji jest "zwyczajowe" , na rozprawach zenznao, że nawet "obowiązkowe" - dany koncern jak najbardziej obecny i w Polsce, rozumiecie czemu nie wskażę palcem który, zresztą jest ich więcej, tych znanych konkretnie z zeznań, śledztw w GR i w RFN.

Wiemy też, z procesów w tych dwóch krajach (Grecja, RFN), że łapówki płacone są nie tylko do osób prywatnych, ale także, standardowo od dużych transakcji, do głównych partii politycznych - tej aktualnie rządzącej i tej głównej opozycji. Więc potem ręka rękę myła, mimo zmian rządu. Piszę w oparciu o danych przytaczane, cytowane przez media greckie. W Polsce ówcześnie nie padło w sprawie ani mru - mru. 

Co - jeśli dotyczy - wyjaśniałoby, czemu nie mamy krajowej, porządnej produkcji, także pocisków 155, a jedynie zakupy zagraniczne. Oraz czemu fabryki z takich, gdzie udziałowcem miało być w 51% państwo, właśnie ogłoszono, że będą całkowicie prywatne. Przy czym MON to "szczególnie fajny", atrakcyjny nabywca - wszystko jest tam ściśle tajne. Tak tajne, że nie wiadomo nawet jakie transakcje mają miejsce, a jeżeli coś tam, ktoś piśnie, zawsze brak jest szczegółów, umożliwiających odniesienie tego do konkretnych rynkowych cen. Ogólnie powie ktoś, że "ze wsparciem", "szkoleniem", "infrastrukturą"... - i szukaj wiatru w polu.   

Oraz czemu, nawet jeśli będzie to z krajowych fabryk, wszystko to także będzie kilka razy droższe, niż powinno. 

A teraz dowiadujemy się także, że rakiety do koreańskich wyrzutni
wprawdzie produkowane będą w Polsce, ale wyłącznie przez firmę prywatną. I to tę znaną z ekstremalnie wysokich cen. Nie, na samą firmę nie narzekam, jej jakość jest OK, chodzi mi o zarząd/nierząd funduszami MON i MF.


A wobec takie "gospodarki" funduszami MON, trudno dziwić się, że negocjacje w temacie "500 wyrzutni HIMARS" w ogóle nie zostały nigdy rozpoczęte. Skończyło się na letter of interest poprzedniego rządu i jego akceptacji przez USA. 

Różni ludzie - przez ostrożność nie nazwę ich - "udowadniają", że 500 takich wyrzutni byłoby zbędne, że taka ilość to przesada.
Tak nie jest. Ponieważ jedynie bardzo duża ilość rakiet wystrzelonych naraz, koniecznie w jednej salwie, może wyrządzić rzeczywiście wielkie szkody zapleczu atakującego nas przeciwnika. Rakiety, wystrzeliwane w ilościach setek/tysięcy sztuk naraz (zależy to od typów rakiet) wywołują efekt zwany saturacją - obrona przeciwnika dopiero wtedy nie jest w stanie strącić zdecydowanej większości z nich. Otóż jedna wyrzutnia HIMARS może wstrzelić jedynie jedną naraz rakietę o zasięgu setek kilometrów, przyszłe modele - po dwie naraz.  Czyli potrzebnych jest kilkaset takich wyrzutni, w gotowości bojowej, odpalających salwę jednocześnie,  dla wywołania saturacji rosyjskiej OPL.  - Efekt precyzyjnego uderzenia byłby nie słabszy niż np. kilkanaście lokalnych eksplozji jądrowych, wymierzonych w rosyjskie infrastruktury energetyczne, przemysłowe, komunikacyjne - na zapleczu frontu.  Przy tym bez szkód i bez skażeń w szerszym otoczeniu celu. Zresztą...  a  kto powiedział, że na pewno to tylko Rosjanie chcieliby nas znów okupować ? 
Podsumuję: pomysł z 500 Himarsami był super. Gwarantował rzeczywyste odstraszanie KAŻDEGO złego sąsiada. Ale jego realizacji nie będzie. 

I jest  jeszcze jeden, z tych znanych mi, czynnik ograniczający faktycznie wydane kwoty, na obronność: Inflacja.

Gdyż skoro nożyce między wzrostem płac, a produkcji, wynoszą około 10%, inflacji też musi być z 10%. Gdy tylko minie efekt tanich, sezonowych, artykułów żywnościowych.  No ! Chyba, że wzrost zadłużenia - życie na kredyt. Za co zapłacimy jednak w latach następnych, my i nasze dzieci, może także wnuki.


Rekapitulując:

Myślę, że rzetelnie policzony efekt nakładów na obronność wyniesie  nawet nie połowę, a maksymalnie 1/3 tych nakładów. Gdy reszta "rozejdzie się" jak państwowy przemysł i ziemia "rozeszły się" w PRL.  W końcu kieruje tymi procesami ta sama ekipa eskpertów. 

Ależ jasne, że temat ten lepiej ode mnie znają specjaliści, zawodowcy obronności. Jednak boją się pisać.
I dziennikarze krajowi też.






DIM, Morze Egejskie, abcd efg..

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Gospodarka