Igrzyska olimpijskie w Soczi to już prehistoria, wydawałoby się nie mająca wiele wspólnego z późniejszymi wydarzeniami na Ukrainie.Czy rzeczywiście?
1. Lokalizacja igrzysk budziła liczne kontrowersje, jakie – w aspekcie organizowania wyłącznie imprezy sportowej - trudno zbyć frazesem o „czepianie się”. Z punku widzenia planowania agresywnych działań przeciwko sąsiadowi (zwłaszcza na odcinku krymskim) – lokalizacja, a i sameprzygotowania do igrzysk mogły okazać się niezłą „maskirowką”.
2. Skala wydatków na igrzyska i towarzyszącej im korupcji budziła niezadowelenie nawet w samej Rosji. Czy faktycznie wszystkie tzw. nadużycia finansowe towarzyszące organizacji igrzysk w Soczi to defraudacje? Może zwyczajnie – w budżet igrzysk wrzucono część kosztów przygotowywanych równolegle operacji „na kierunku ukraińskim”?
3. Igrzyska w Soczi otwarcie przedstawiano jako „bezpieczne”, a na potrzeby tegoż bezpieczeństwa skoncentrowano „najliczniejsze” siły mające zapobiec jakimkolwiek zagrożeniom terrorystycznym. Zagadka: żołnierzy jakich formacji wykorzystała później (i wykorzystuje) Moskwa przeciwko Ukrainie ?
4. Nagłe przejście z roli przyjaznego gospodarza cieszącej się (jeszcze) poważaniem imprezy sportowej do otwarcie agresywnego mocarstwa, pozwoliło Moskwie uzyskać silny (zwłaszcza na tzw. Zachodzie) efekt zaskoczenia, z którego skutków korzystała jeszcze długo po zakończeniu igrzysk.
Powyższe uwagi, to rzecz jasna rojenia domorosłego, prowincjonalnego statysty. Jak dotąd brak (przynajmniej na prowincji) przesłanek świadczących, że przygotowania, a i same igrzyska w Soczi mogły być elementem większego planu. O kryptonimie powiedzmy… „Wielki powrót”?
Inne tematy w dziale Polityka