Aktualna sytuacja Ukrainy wywołuje we mnie wrażenie podobieństwa do sytuacji i położenia Wietnamu Południowego, kiedy ów usiłował funkcjonować jako niepodległe państwo.
Podobnie jak władze w Sajgonie, tak obecnie władze w Kijowie usiłują zaprowadzić stabilizację ma swoim terytorium. Tzw. „separatyści prorosyjscy” są otwarcie wspierani przez władze w Moskwie – podobnie jak równie otwarcie Hanoi wspierało (logistycznie i oddziałami regularnej armii DRW) tzw. „partyzantów” Vietcongu. Obecności regularnych formacji armii Federacji Rosyjskiej w głębi terytorium Ukrainy jak dotąd (oficjalnie) chyba nie odnotowano, ale – jak śpiewa jedna z polskich wokalistek „wszystko się może zdarzyć”.
I podobnie jak wówczas tzw. Zachód konsekwentnie chowa głowę w piasek głaszcząc moskiewskiego niedźwiedzia, a oczekując „stabilizacji i spokoju w regionie” - od władz w Kijowie.
I równie podobnie jak wówczas – jedynym złym, ciemna stroną mocy, światowym podżegaczem wojennym etc., etc. są amerykańscy imperialiści.
U których, na szczęście, takoj swobody działania jak w latach 60-tych XX w. – niet.
Inne tematy w dziale Polityka