Tegoroczne obchody rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie przemknęły jakby niezauważenie. a niesłusznie, albowiem śmiało można powiedzieć że były one najważniejsze ze wszystkich dotychczasowych.
Można zapytać dlaczego? Odpowiedź jest prosta: właśnie w tym roku Niemcy oznajmiły, że wygrały II wojnę światową. Oczywiście nie mówiąc tego wprost. Wystarczała odpowiednia formuła tegorocznych obchodów.
Pomińmy w tym momencie absurdalność samego pomysłu celebrowania przez Niemców rocznicy ich największej klęski militarnej, bo już to winno budzić rozbawienie połączone ewentualnie z zaskoczeniem. Tym niemniej jednak do takiej celebry doszło ale do tego doszło. Klucz sprawy przyjęta formuła świętowana.
Otóż w tym roku 8 maja Niemcy świętowali, jak raczyła oznajmić Frau Kanzlerin „Dzień Oswobodzenia, Tag der Befreiung (TT tag #TagderBefreiung), dzień upadku dyktatury złych nazistów niewiadomej narodowości nad dobrymi Niemcami, po latach narodowosocjalistycznej władzy sprawowanej gwałtem (Gewaltherrschaft).”
I nie powinno to budzić zdziwienia. Swiat dawno kupił narrację o „dobrych” Niemcach i „złych nazistach”, czego potwierdzenie choćby drugowojenna filmografia ostatnich co najmniej kilkunastu lat. Jasne, trafiały się w dobie III Rzeszy chlubne wyjątki, z których Niemcy mają prawo być dumni. Jednak robienie z wyjątków normy to przesada, w przeciwieństwie do stwierdzania oczywistości powszechnego poparcia dla Führera i narodowego socjalizmu, które żadną przesadą nie jest. Wbrew legendzie Niemcy bardzo zyskali na narodowym socjaliźmie, zwłaszcza podczas wojny. Dlatego też walczyli jak wściekli do końca za Führera w 1945, a nie za Kajzera w 1918.
Inne tematy w dziale Polityka