Jeszcze pachnący, nówka sztuka projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych wpłynął do kancelarii sejmu i nawet zdążył przejść przez Komisję do Spraw Energii i Skarbu Państwa oraz Komisję Infrastruktury z rekomendacją:"Wysoki Sejm uchwalić raczy załączony projekt ustawy".
Projekt będący jednym z najważniejszych składników Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, który zakłada że do roku 2025 na naszych drogach będzie jeździł JEDEN MILION pojazdów elektrycznych (część krajowej produkcji). Projekt, który stworzy z Polski zagłębie elektromobilności, uruchomi rynek pojazdów elektrycznych, uwolni nasze miasta od smogu i spełni te wszystkie obiecanki składane przez byłego ministra, a obecnego premiera.
Ustawa określa infrastrukturalną stronę projektu wizjonera Morawieckiego, czyli zorganizowanie w Polsce punktów ładowania. Ma ich powstać koło 6,5 tysiąca do roku 2020. ElektroAuto Morawieckiego zostanie zbudowane przez ElektroMobility Poland (spółkę założoną przez PGE Polska Grupa Energetyczna SA, Energa SA, Enea SA oraz Tauron Polska Energia SA). Chyba. Jak na razie, papier jest cierpliwy i przyjął projekt naszego auta przyszłości. Rozpisano konkurs, wyłoniono zwycięzców, wypłacono nagrody i już. Auto ma być miejskie, małe, dla każdego i tanie...
Co dalej z cudem autoelektropolskiejtechniki? Zobaczy się.
Powracając do mistrzów w tworzeniu prawa spod znaku ekipy Morawieckiego - ustawa jest ciekawa. Jak zwykle polecam lekturę, a dla leniwych moje wnioski. Zamysł ujęty w artykuły i paragrafy jest następujący. Ustawą wyznaczy się przedsiębiorstwa energetyczne do budowy stacji ładowania według planów, które muszą zrobić gminy. Wyliczono ile stacji na ilu mieszkańców na jakim terenie. Proste. 2020 rok ma nas uraczyć stacją ładowania ... i to nie jedną. Ciekawostką jest zwolnienie aut elektrycznych z akcyzy i zmuszenie administracji publicznej (całej!) do wymiany floty samochodowej i autobusowej na "zeroemisyjną". Oczywiście nie całą i nie od razu.
W taki właśnie sposób, poprzez interwencjonizm państwowy stworzymy idealne warunki dla rozwoju zagranicznych koncernów samochodowych. Zero wolnego rynku. Amerykańska Tesla pokazuje jak rozwija się przemysł na zdrowych zasadach, a ceny tych aut raczej są dla WIELCE zamożnych klientów. Przerabianie aut na gaz też wymusił zdrowy rynek i ekonomia portfela, lecz czas z tym skończyć! Teraz mamy być elektryczni i ekologiczni!
Na koniec należy wspomnieć o powołaniu dodatkowej instytucji państwowej i narzuconym obowiązkom na gminy, by wyliczać efekt ekologiczny. Ile to my, Polacy nie wyemitujemy gazów szkodliwych z powodu wymiany aut na elektryczne. Jacy to my, Polacy będziemy nowocześni!
Cały ten projekt na pierwszy rzut oka jest genialny. Wygląda na papierze idealnie. Inwestycja w naszą gospodarkę przez nasze firmy energetyczne. Polska pępkiem nowoczesnego elektromobilnego świata. Sama sobie okrętem. Będziemy produkować tanie auta i mieć miejsca pracy w nowoczesnej i innowacyjnej gałęzi przemysłu motoryzacyjnego, który sami zbudujemy. I, oczywiście będziemy super ekologiczni!
Ładnie wygląda? Pięknie się sprzedaje i cudnie opowiada w mediach? Mucha nie siada.
Jest tylko jeden problem. Projekt się nie bilansuje. Ekologicznie się nie bilansuje? Według kierunku partii rządzącej mamy rozwijać przemysł energetyczny na węglu.... czyli jednak elektryczne samochodziki pośrednio wyemitują gazy cieplarniane i pyły do atmosfery (o innych zaletach naszej energetyki nie ma co pisać). Ekonomicznie się nie bilansuje? Jeżeli nie będziemy produkować tych elektrocudeniek w ciągu najbliższego roku, nie będzie czasu na udoskonalenie produktu, optymalizację produkcji, obniżenie kosztów, itd. itp. Każdy zdaje sobie sprawę, że wybudowanie domu trwa co najmniej rok. Ile trwa wybudowanie fabryki? Stworzenie całej gałęzi przemysłu? Ile trwa opracowanie modelu elektrosamochodu? Pytań więcej niż pcheł na wiejskim kundlu.
Pomimo tych wątpliwości wniosek jest jednak prosty. Zbudujemy eldorado dla zagranicznych dostawców aut i przymuszani przez państwo przyczynimy się do zamożności i bogactwa państw, skąd te auta pochodzą. Jak rządziła Platforma, pamiętamy. Sprzedawała ostatki naszego rynku i rozwijała zagraniczne przedsiębiorstwa od morza po Tatry. Teraz sprzedaje się nam pięknie opakowany produkt, którego faktycznie nie ma i zachwala gębą pełną pustych frazesów uzasadniając wdrożeniem dyrektywy naszej kochanej unii europejskiej...
Czy ten handel naszą Ojczyzną się kiedyś skończy?
Inne tematy w dziale Gospodarka