Nie uwierzyłbym, gdybym nie zobaczył na własne oczy jak obsługuje się chorych na pomocy doraźnej w moim mieście.
Do tej pory byliśmy obsługiwani bez zarzutu przez wiele lat. Lekarze pomagali moim dzieciom, żonie i mojej osobie w chwilach, gdy w nocy szukaliśmy pomocy. W moim, byłym wojewódzkim mieście, liczącym prawie 100 tys. mieszkańców znajdowały się trzy takie miejsca. Teraz jest jedno. W szpitalu. Wymarzyć nie można lepiej!?
Dziś trzy godziny obserwowałem niekompetentnego lekarza. Siostry biegające po szpitalu w poszukiwaniu termometru. Karteczki z wypisanymi lekarstwami i pieczątką udające recepty...
A może myliłem się? Miało być lepiej, bardziej profesjonalnie - a ja się nie znam?
Czy na zdrowy rozum pacjent z podejrzeniem ospy, przed którym lekarz zasłania się maseczką siedzi kilka godzin w sali przyjęć wśród kilkudziesięciu osób? Osoby z ciśnieniem ponad 200/100 przywiezieni taksówkami w trakcie meczu, gdy nasi osiągnęli wynik 2:2 wychodzili z poradą, iż mają się udać jutro do poradni?
Gdy kilka osób przed nami wyszło z przepisanym rutinoscorbinem, nadeszła nasza kolej, a mnie wątpliwości.
Lekarz spojrzał, nie badał. Wysłuchał córki, która z bólem i łzami w oczach mówi, że prawdopodobnie to rwa kulszowa, ale nie wie, bo dwa lata temu miała wypadek samochodowy i ciągle coś się w jej ciele odzywa. Kazał siostrze zrobić zastrzyk z ketonalu i pożegnał nas pytaniem, czy dużo jest jeszcze osób w poczekali oraz pokrzepiającym "Proszę się nie poddawać."
Siostra robiąca zastrzyk, z przerażeniem w oczach stwierdziła, że zastrzyków powinna być seria i należy pójść do lekarza....
noż do k...wy nędzy, to gdzie przed chwilą byliśmy????@!@@@@@
Zbulwersowanie, gniew i niedowierzanie, to nie tylko moje dzisiejsze doświadczenia. Kilkadziesiąt osób czuło to samo co ja. Co mogę z tym zrobić? Pójść do gazety, machną ręką. Prawicowe media o tym nie napiszą. Nikt się nie przejmie. Smutno mi, że przez brak profesjonalizmu, nie tylko tego lekarza świadczącego usługi na samym dole, a przede wszystkim tego lekarza na samej górze, dobra zmiana robi się zmianą parszywą.
Nie zliczę, ile razy dziś padły bluzgi pod adresem ministra zdrowia i całego pisu. Choć złość mi powoli przechodzi, zdaję sobie sprawę, że reforma nie przygotowana, nie przedyskutowana, bez kontroli, wprowadzana na szybko może stać się szkodliwa nie tylko dla partii rządzącej. Niezadowolenie będzie rozchodzić się jak wirus, kiełkować jak zaraźliwa choroba. Długo i bezobjawowo, aż organizm odmówi współpracy, a wtedy będzie za późno...
Wtedy napiszę rządzącym: Proszę się nie poddawać...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo