Po porażce z Kolumbią gros oskarżeń skierowanych jest w stronę Roberta Lewandowskiego, według opinii wielu ekspertów był najgorszym zawodnikiem polskiego zespołu.
Czyżby?
Robert Lewandowski to jedyny polski piłkarz o wysokiej, ugruntowanej latami efektywnej gry w Bundeslidze, pozycji na rynku piłkarskim. To figter, napastnik czający się w pobliżu pola karnego przeciwników w oczekiwaniu na własny przechwyt lub, tak bywa najczęściej, dokładne dogranie od skrzydłowych lub zawodników środka pola.
To, co napisałem powyżej, w zestawieniu z wczorajszym Lewandowskim walczącym o piłkę (na ogół nieudanie, to fakt) przy linii bocznej boiska, tudzież usiłującym konstruować akcję na połowie boiska powinno dać wiele do myślenia wszystkim, którzy postrzegają jego kiepską grę, poza "taktyką" Nawałki, jako źródło wczorajszej klęski.
Prawda jest bolesna - taki na przykład Ronaldo jest charyzmatyczną gwiazdą, cementuje wokół siebie do bólu siermiężno-rzemieślniczych reprezentantów Portugalii, strzela bramki, kreuje sytuacje. To Pan Piłkarz całą gębą. Lewandowski to tylko i wyłącznie dobry (bardzo dobry) egzekutor, rekordowy strzelec 5 bramek w dziewięć minut i bardzo dobry wykonawca rzutów wolnych. Ale na Boga - ktoś musi mu w tym pomagać, ktoś musi mu to ułatwiać. A wczoraj na murawie w Kazaniu nikogo takiego nie było. Lewandowskiego sytuacja przerosła, ergo: on nie jest do niej stworzony. Jest przyzwyczajony do pewnego komfortu, którego w naszej reprezentacji nikt nie jest (zdarzała się czasem sporadyczna centra Grosickiego) w stanie mu zaoferować. To tak, jakby kierowcę Ferrari czy innego Porsche wsadzić na fotel zajechanego szrota z FSO i oczekiwać, że bedzie kręcił bączki, palił gumę i bił kolejny rekord na Nürburgringu. Abstrahuję od ewentualnych animozji i konfliktów w naszej reprezentacji (a zakładam, że one istnieją), abstrahuję od formy dnia naszych piłkarzy, ale nie jestem w stanie przerzucić winy z Adama Nawałki i jego kompletnego braku wizji gry naszej druzyny na Roberta Lewandowskiego czy któregokolwiek innego piłkarza. Pozostawieniem Szczęsnego w bramce Nawałka kolejny raz udowodnił, że jest kompletnie niereformowalny, potwierdziły to kolejne zmiany w drużynie. Wisienką na torcie było wprowadzenie na boisko Glika. Szkoda, że nie wstawienie do bramki drugiego i trzeciego bramkarza - w końcu gralismy o utrzymanie wyniku, nieprawdaż?
Inne tematy w dziale Sport