Zanim zamieszczę w maju br. kilka poważniejszych tekstów, w tym od dawna obiecanych, proponuję, póki co, niezbyt długi przerywnik - ciekawostkę.
A oto ona.
Historia powszechnie znanego powiedzenia francuskiego generała Pierre Jacques Etienne Cambronne'a podczas bitwy pod Waterloo stoczonej 18 czerwca 1815 r., rozreklamowanego choćby w dziele Victora Hugo pod tytułem „Nędznicy” (Les Misérables), jest zarówno ciekawa jak i zabawna.
Przypisywane zdanie w brzmieniu „Gwardia umiera, ale się nie poddaje”, które miał wypowiedzieć gen. P. Cambronne jest przecież eleganckie, a nawet podniosłe, ale jego treść budzi nieodparcie skojarzenie z sentencją na użytek akademicki albo wprost czytanki dla młodzieży. Z kolei wersja skrócona, zawierająca jedno jedyne, choć bezsprzecznie jędrne słowo, wykrzyczane ponoć przez gen. Cambronne'a, tchnie niekłamanym bohaterstwem, a za przyczyną niecenzuralności także nie razi oficjalnym sznytem. Czyli wygląda na wypowiedź znacznie bardziej autentyczną, zwłaszcza
w wykonaniu wojskowego znajdującego się w bitewnym stressie. Tak czy owak, obie wersje kończył piękny finał, w którym niezłomny gen. P. Cambronne, nie chcąc się poddać Anglikom, wybrał honorową śmierć .
W rzeczywistości gen. P. Cambronne umarł prawie 27 lat po dacie bitwy pod Waterloo, bo w końcu stycznia 1842 roku, a ostatnią ważną i odpowiedzialną funkcją jaką pełnił, było dowództwo garnizonu w Lille (od 1820 r.).
A jak ma się ów zmitologizowany obraz wykreowany przez propagandę i powielany w niezliczonych audycjach i publikacjach do przebiegu faktycznych zdarzeń, wcale niekoniecznie bohaterskich. Spróbujmy to zatem uporządkować..
W bitwie pod Waterloo bohaterski napoleoński generał poddał się bez walki angielskiemu dowódcy 3 hanowerskiej brygady Landwehry - generałowi baronowi Hugh Halkettowi[1]. Pomimo, że H. Halkett parokrotnie ogłaszał szczegóły pojmania do niewoli gen. P. Cambronne'a, to przecież „opinia publiczna wie swoje”.
Było zaś tak.
Wieczorem 18 czerwca 1815 r., gdy minęła już godzina 21, armia francuska przynajmniej już od godziny cofała się w coraz większym nieładzie, generał-baron Hugh Halkett zwrócił uwagę na oficera wysokiej rangi, który postanowił kontynuować opór. W tym celu zwoływał żołnierzy, aby ustawili szyk bojowy, a gdy padł pod nim koń, znalazł się wówczas o jakieś dwieście metrów za formacją oddziału gwardii, którym dowodził (1 batalion 1 pułku strzelców pieszych gwardii). Wykorzystując nadarzającą się sytuację angielski generał-baron, galopując z obnażonym pałaszem, zaszarżował na tegoż oficera, który od razu odrzucił swoją szablę na ziemię z głośnym okrzykiem „Poddaję się!”. I w ten jakże prosty i w istocie banalny sposób gen. P. Cambronne dostał się do niewoli angielskiej. Ale jak to bywało wówczas „między nami baronami” - bo wszak gen. P.Cambronne także nosił taki tytuł - został on niebawem zwolniony. A czy za okupem, czy z jakichś innych względów, tego nie zdołałem dociec. W każdym razie, zaraz po odzyskaniu wolności (i tytułów), generał-baron P. Cambronne został w 1816 r. przyjęty do służby wojskowej w armii Ludwika XVIII, króla Francji od 1814 r., dodatkowo obdarzony tytułem wicehrabiego (vicomte), zapewne w ramach rekompensaty za pobyt w niewoli.
Słynne zdanie przypisane gen. P. Cambronne o gwardii, która umiera ale się nie poddaje „wymyślił” literat Michel-Nicolas Balisson, baron de Rougemont[2], który zaledwie w tydzień po bitwie pod Waterloo na łamach jednej z paryskich gazet przedstawił taki barwny opis bitwy ze wspomnianym epizodem, i oczywiscie, ze wspomnianym powiedzeniem o gwardii, która wybiera śmierć zamiast kapitulacji.
Najprawdopodobniej fraza w oryginalnym brzmieniu: "La Garde meurt et ne se rend pas" została faktycznie wypowiedziana w bitwie pod Waterloo, ale nie przez gen. P. Cambronne’a, ale przez dowódcę dywizjonu szaserów gwardii generał-majora Claude-Étienne Michela, który wtedy poległ.
Z kolei odpowiedź znana z drugiej wersji, czyli krótkie a dosadne merde, być może także jest prawdziwa, ale została wypowiedziana nie w trakcie bitwy pod Waterloo, ale w dniu 30 kwietnia 1815 r. przez kapitana Josepha Collet, dowódcę francuskiej fregaty Melpomene o 44 działach podczas jej przegranego boju z angielskim 74-działowym liniowcem HMS Rivoliw okolicy wyspy Ischia, nieopodal Neapolu.
Rzecz jasna, bez względu na to, jak bardzo odmienny bywa faktyczny przebieg zdarzeń od utrwalonego w przekazach i w tzw. powszechnej opinii, musimy pogodzić się z tym, że ów zmitologizowany i także zideologizowany na jakiś propagandowy użytek przekaz wypiera skutecznie wysiłki archiwistów i historyków. A gdy wspomniany przekaz wzmacniany zostaje przez film, literaturę, czy publicystykę „popularyzującą” historię, wówczas sprawa staje się przesądzona.
Za prawdę i to oczywistą (przecież wszyscy o tym wiedzą, że …) będzie już na zawsze robił wykreowany w taki sposób mit.
Przytoczony epizod z udziałem gen. P. Cambronne’a przypomina sprawę dowódcy artylerii na warszawskiej reducie nr 54 - Juliana Konstantego Ordona - w trakcie oblężenia Warszawy przez Rosjan w 1832 r., a którego niebyłą „śmierć” unieśmiertelnił Adam Mickiewicz w poemacie „Reduta Ordona”. No i przez ww. analogię nadałem takie właśnie brzmienie tytułu niniejszej notki.
Oczywiście wyżej wskazane przykłady nie stanowią żadnego wyjątku. Istnieje ich znacznie więcej. I spróbujmy określić takie mistyfikacje określeniem „mem”, który współcześnie konstruuje tzw. powszechne wyobrażenia o faktach i postaciach historycznych, a które to memy zazwyczaj nie mają związku z tymi faktami czy postaciami lub ten związek jest, co najwyżej, bardzo luźny.
Na zakończenie, a i na poparcie ww. zjawiska, wymienię tylko kilka najbardziej znanych (w Polsce) przykładów. Inne, dosyć liczne, pominę, gdyż są bardziej związane z konkretnymi państwami i tylko w ich społecznościach znajdują szeroko rozumiany rezonans oraz właściwy kontekst kulturowo-cywilizacyjny.
Zacznę zatem od Galileusza i sławnego rzucenia przez niego w twarz inkwizytorom Świętego Officjum „A jednak się kręci.” Między innymi o historii tej konfabulacji pisałem szerzej rok temu w notce pt.: „Galileusz na stosie”, zaś dossier o inkryminowanym powiedzeniu znajduje się w przypisie nr 2.
http://dawidowicz.salon24.pl/644194,galileusz-na-stosie
Kolejny “mem” związany jest z krucjatą przeciwko herezji katarskiej na terenach Okcytanii (obecnie Prowansja I Langwedocja w republice Francji), gdzie ponoć podczas szturmu miasteczka Béziers w 1209 r. wyrzynano jak leci wszystkich obrońców oraz mieszkańców, których zastano wewnątrz murów miejskich. Zaś legat papieski, cysters Arnaldus Amalrici (Arnoud Amaury), późniejszy arcybiskup Narbonne, miał to skomentować jak następuje: “Niech zabiją wszystkich, a Bóg rozpozna swoich”. Powiedzenie to, oderwane od osoby, kontekstu sytuacyjnego i uwarunkowań ówczesnej epoki ma stanowić niezbity i przy lada okazji, a często i bez niej, „dowód” na fanatyzm oraz bezwzględność średniowiecznego Kościoła, ze szczególnym uwzględnieniem emisariuszy Watykanu i sędziów trybunałów inkwizycyjnych. O owym kontekście, uwarunkowaniach oraz realiach walki z heretykami napisałem cztery lata temu notkę pt.: “Mity na temat inkwizycji”, zaś przypis nr 12 odnosi się konkretnie do tematu rzezi w Béziers.
http://dawidowicz.salon24.pl/418564,mity-na-temat-inkwizycji
Jeszcze inne sławne powiedzenie, które powielane jest zupełnie bezrefleksyjnie, jako kwestia wypowiedziana przez rzymskiego cesarza Flawiusza Klaudiusza Julianusa, znanego bardziej jako Julian Apostata. Cesarz śmiertelnie ugodzony włócznią w bok podczas bitwy z Persami w 363 r. (obok miasta Samarra nad rzeką Tygrys - dzisiaj miasto w Iraku), miał wyrzec następujące słowa: „ Zwyciężyłeś Galilejczyku” (Galilaee, vicisti). Informację o owej kapitulacji ideowej cesarza Juliana przekazał potomności św. Efrem Syryjczyk (http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/06-09a.php3), zaś powtórzyli jego relację Teodoret z Cyrrhus (Cyru) i Hermias Sozomenos (Google, google !), starożytni historycy Kościoła Powszechnego, aczkolwiek dodali zastrzeżenie, że jest to tylko tzw. fama krążąca wśród ludu bez oparcia w wiarygodnych relacjach. Otóż wiarygodna relacja istnieje lecz nie zawiera potwierdzenia, iż cesarz Julian wypowiedział był te słowa. Ammianus Marcellinus, członek przybocznej gwardii cesarskiej oraz uczestnik i naoczny świadek wojny z Persami toczonej przez legiony dowodzone przez Juliana Apostatę, po przejściu na wojskową „emeryturę” napisał w 380 r. dosyć szczegółową kronikę wydarzeń wojennych, ale do naszych czasów zachowały się jej fragmenty dotyczące akurat lat 353-378, a więc obejmujące rok śmierci cesarza, przy której gwardzista Ammian był obecny. Wg jego relacji umierający Julian dyktował testament i całkowicie pogodzony z losem cytował rozprawy stoików, w tym zwłaszcza Sokratesa. Kronikarz słowem nie wspomniał o kwestii wypowiedzianej przez cesarza a odnoszącej się do Galilejczyka.
Istnieje cały szereg podobnych „memów”, które zostały przypisane błędnie konkretnym osobom, albo sytuacjom, lub też są w całości zmyślone dla potrzeb propagandowych (propagandy pro jak też ante).
Do bardziej znanych (i popularnych) należy np. powiedzenie Henryka IV Bourbona "o Paryżu wartym mszy”, którego autorem nie jest wspomniany król, ale jego przyjaciel hugonot, marszałek Maximilien de Béthune de Sully. Z kolei król Ludwik XIV wcale nie był autorem frazy w brzmieniu „Państwo to ja”. Zalicza się do nich również sprawa całkowicie zmyślonej wypowiedzi Bonapartego z czasu bitwy pod Piramidami (21 lipiec 1798 r.): „Żołnierze, ze szczytu tych piramid 40 wieków patrzy na was”.
Te i wiele innych przykładów „faktów prasowych” opisał w swojej książce francuski autor Henri Gauber zatytułowanej „Les mensonges de l’histoire. Les mots historiques qui n’ont pas été prononcés" (Kłamstwa historii. Historyczne słowa, które nie zostały wypowiedziane), wydanej w Paryżu w 1939 roku i nie wznawianej bodajże od tamtej pory oraz, oczywiście, nie przetłumaczonej na język polski (ponoć jej wersję e-book po francusku można nabyć bodajże za około 8 eurosów).
O książce tej napisał w ostatnim przedwojennym numerze tygodnika „Wiadomości Literackie” datowanym 3 września 1939 r., autor podpisujący się pseudonimem Quidam,pod którym krył się Wiktor Weintraub, znany historyk literatury, a także dyplomata władz polskich na uchodźctwie, a po II wojnie profesor na uczelniach w USA. Akurat w latach 1937-39 Weintraub przebywał w Paryżu na stypendium naukowym ufundowanym przez rząd francuski i tam zetknął się z ww. publikacją. A że znał wybornie tamtejszy język, zatem mógł polskiego czytelnika zapoznać z jej treścią. Wydała mi się ona na tyle interesująca, że wykorzystałem ją do konstrukcji niniejszego tekstu.
Przypisy:
[1] w bitwie pod Waterloo brał także udział młodszy brat generała, ówczesny pułkownik sir Colin Halkett dowodzący 5 brygadą trzeciej dywizji marszałka polnego sir Charlesa Altena. Colin Halkett został później generał-gubernatorem baliwatu Jersey;
[2] Michel-Nicolas Balisson, baron de Rougemont (1781-1840), publicysta, pisarz i dramatopisarz francuski;
Inne tematy w dziale Kultura