Tytuł niniejszej notki ma sugerować, iż jej tekst przeznaczony jest dla tych, którzy odróżniają oba tytułowe artefakty w stopniu umożliwiającym ich stygmatyzację kulturową.
Jest dla mnie oczywiste, iż symbolika związana ze Świętym Graalem dotyczy przedstawicieli właśnie przemijającej na naszych oczach cywilizacji Christianitas, zaś jej miejsce zajmuje ekspansywna subkultura pogańskiego grilla. Ten rodzaj ekspansji jest wynikiem dryftu kulturowego spowodowanego nietrafioną mutacją cywilizacyjną, jako alternatywą w miejsce Christianitas.
Tyle „akademickiego” wstępu.
Niniejsza notka stanowi próbę powrotu do tematyki, którą rozpocząłem w październiku ubiegłego roku tekstem zatytułowanym „Poncjusz Piłat, Józef Kajfasz, Herod Antypas i Jezus (1)” i który miałem kontynuować w okresach, mniej więcej, comiesięcznych. Za kilka tygodni minie rok od inauguracji cyklu, a jego kolejne partie spóźniły się z rozmaitych powodów, głównie z braku tzw. koncepcji, jakby w skrótowym ujęciu przedstawić tematykę, co do której powstała pokaźna, a przy tym wielojęzyczna, biblioteka. Oznaczało to konieczność rozstrzygania niebłahych dylematów, które z licznych i ważnych wątków trzeba z konieczności pominąć, a które należy bezwzględnie pozostawić, tak by nie zatracić koncepcji całosci cyklu, czyli sensu łaczonego z jego prezentacją. Tym bardziej, że w wyniku owych rozstrzygnięć udało mi się wreszcie zaplanować, iż setna notka na tym blogu będzie traktowała o Całunie Turyńskim, stanowiąc rodzaj finalizacji tematycznej. Natomiast tekst obecny stanowi odprysk tematu „całunowego”. Uznałem, że powinien być zaprezentowany w formie odrębnej notki, gdyż nie pasuje mi do koncepcji zasadniczego tekstu o Całunie Turyńskim.
A zatem ad rem.
Wg najbardziej popularnej wersji określeniem Graal nazywany jest kielich, z którego wypił wino Jezus Nazarejczyk podczas Ostatniej Wieczerzy i w który później zebrano trochę krwi i ciała Galilejczyka po Ukrzyżowaniu. Według innych wariantów opowieści o Graalu forma tego „naczynia’, w którym przechowywano relikwie po Jezusie Nazarejczyku, w zależności od pomysłowości kompilatorów, zmienia się niekiedy w zaskakujący sposób. Najwięcej tych wariantów datuje się od momentu publicznych ekspozycji Całunu Turyńskiego, wystawionego po raz pierwszy w 1355 r. w kolegialnym kościele Błogosławionej Marii w miejscowości Lirey, około 20 km na południe od siedziby biskupa diecezjalnego w Troyes (obecnie departament Aube - Francja). Ze względu na rozmaite perturbacje społeczno-religijno-polityczne, obejmujące w drugiej połowie XIV stulecia również tereny Szampanii, a więc, m.in., Troyes i Lirey, jako to bunty znane pod nazwą żakerii, grabieżcze rajdy maruderów z oddziałów angielskich czy zaistniały rozłam skutkujący dwuwładzą w papiestwie (Rzym i Avignon, papieże i antypapieże), wystawienia Całunu nie mogły odbywać się regularnie i przez długie lata płótno grobowe Nazarejczyka musiało pozostawać w ukryciu przed groźbą rabunku lub dewastacji. Zdarzenia te wpływały na tworzenie rozmaitych, coraz bardziej zmitologizowanych pogłosek o tym, co wystawiano w Lirey. Część z tych fantasmagorii została wkomponowana do podań o Graalu i dzisiaj nie jest możliwe dokładne odtworzenie, w jaki sposób zostały dołączone do rycersko-okrągłostołowej wersji arturiańskiej , stanowiącej integralną część mitu założycielskiego opowiadającego o chrystianizacji Brytanii. A potem kolejni pomysłowi kompilatorzy dokładali swoje i Graal nie tylko, że zmieniał swoje formy materialne (rodzaj i kształt naczynia), zawartość którą przechowywał, ale zmieniał również miejsca lokalizacji i czas przebywania w nich. Jak też towarzyszące mu artefakty (np. anioły). Nie będę się zajmował kolejnymi wariantami opowieści o Graalu, jest ich bowiem zbyt wiele. Tutaj interesuje mnie ślad historyczny ww. zdarzeń i to, czy można je wyjaśnić w sposób prawdopodobny , bo przecież nie chodzi o narracje mające charakter legendy.
W jaki zatem sposób mogło się zdarzyć, że Józef z Arymatei, bogaty Judejczyk, członek najwyższej warstwy kapłańskiej w Jerozolimie, który zakupił płótna grobowe konieczne do pochowania zmarłego wskutek śmierci na krzyżu Jezusa Nazarejczyka , a ponadto oddał na tę okoliczność swój grobowiec , dopiero co wykuty w wapiennych skałach nieopodal Golgoty, mógł przewieźć kielich z krwią Galilejczyka aż do wyspiarskiej krainy Brytów (i innych plemion celtyckich), czyli na drugi kraniec Imperium Romanum? W jaki więc sposób Józef z Arymatei stał się kamieniem węgielnym legendy o Graalu?
Odpowiedź na wyżej wymienione pytania została znaleziona niezbyt dawno, bo w ostatnim dwudziestoleciu XX wieku. Otóż jeden z naukowców, parających się historią starożytną, a pracujący w katedrze Historii Europy na Uniwersytecie Południowej Indiany w Evansville (USA), urodzony w 1934 r. w Chicago Dr. Daniel C. Scavone, odnalazł w pracy wybitnego niemieckiego naukowca i teologa Adolpha von Harnacka (zmarłego w 1930 r.) tłumaczenie manuskryptu gruzińskiego z VI wieku. Tekst gruziński przetłumaczony przez profesora (obecnie emeryt) Dan C. Scavone podaje, że Józef z Arymatei, owszem zbierał krew Jezusa Nazarejczyka, ale nie w żaden puchar, kielich czy w naczynie podobnego rodzaju, lecz w całun (w oryginale gruzińskim „wielkie płótno”). „Naczynie”, będące Graalem, można zatem uznać za zidentyfikowane. Ale pozostaje do wyjaśnienia owa odległa Brytania, a w niej król Artur, Avalon i wszystkie pozostałe akcesoria legendy.
Ale po drodze do Brytanii musiała być przecież jeszcze Francja, wówczas znana pod nazwą Galia.
Otóż w tym samym gruzińskim tekście znajduje się zapis, iż jednym z głównych towarzyszy w podróżach misyjnych Apostoła Filipa był właśnie Józef z Arymatei. A Św. Filip jest uważany za pierwszego ewangelizatora Galii. Niby wszystko tu pasuje. Ale po dokładnych badaniach wykonanych przez prof. Dana Scavone okazało się, że pewien francuski biskup z IX wieku po prostu pomylił anatolijską Galację ze swojską dla niego Gallis (Galią). Jeśli weżmiemy pod uwagę, iż Apostoł Filip, głoszący wiarę chrześcijańską w Azji Mniejszej, zginął śmiercią męczeńską w 81 r. w mieście Hierapolis, obecnie ruiny znajdujące się powyżej bardziej znanego turystom z przepięknych wodnych tarasów Pamukkale (Turcja, prowincja Denizli), to rzecz jasna przesłanki przemawiające za azjatycką Galacją okazują się bez porównania bardziej wiarygodne niż za znacznie dalszą Galią. A zatem co począć z jeszcze bardziej odległą Brytanią? W tym przypadku dokładnie wiemy, kto „zawinił”. Otóż mnich benedyktyński żyjący w Brytanii w drugiej połowie VII i pierwszej połowie VIII stulecia, Beda zwany Czcigodnym, w swojej „Historii kościoła i ludu angielskiego” podaje, że ewangelizacja Brytanii została zapoczątkowana przez króla Brytów Lucjusza, który w końcu II stulecia skierował list do papieża Eleutriusza (papież w latach 174-189) z prośbą o uczynienie jego królestwa chrześcijańskim i przysłanie w tym celu misjonarzy.
Żmudne śledztwo przeprowadzone przez prof. D. Scavone przyniosło następujący rezultat. Otóż Beda Czcigodny spisał informację o liście króla Lucjusza z notatek na podstawie których ok. 530 roku zredagowano oficjalną Księgę Papieży (Liber Pontificalis). Z kolei wspomniany wcześniej niemiecki biblista Adolph von Harnack stwierdził, iż kopista przepisujący dane do Księgi Papieży odczytał określenie „Britio” jako Brytanię. Natomiast wczesnochrześcijański teolog Klemens z Aleksandrii (150 r. – 215 r.) w swoich „Kobiercach” (oryginał zaginął, pozostały jedynie fragmenty „Kobierców” skopiowane w innych tekstach), używa nazwy „Britio Edessenorum”, czyli cytadela (warownia) w Edessie. Już za czasów Harnacka było wiadomym, że groby św. Tomasza i św. Addaja (Thaddaeus - Tadeusz) znajdowały się właśnie w Britio Edessenorum. Określenie „britio” było tożsame ze starosyryjskim (aramejskim) terminem „birtha”, oznaczającym właśnie zamek lub cytadelę. Ruiny tej cytadeli można oglądać także dzisiaj w tureckim mieście, które nazywa się Sanliurfa (Wielka Urfa), a nieco wcześniej, przed 1984 r., nazywało się zwyczajnie Urfa. Ponadto Harnack ustalił, iż w dziejach Brytanii nie było nigdy króla o imieniu Lucjusz. Jedynym pasującym czasowo i przestrzennie władcą o tym imieniu był toparcha (król) Edessy Lucjusz Septymiusz VIII z dynastii Abgarów, zwany Wielkim, który panował w latach 177-212. Jeśli dodamy, iż władca ten na swojej tiarze umieścił wizerunek krzyża i pozwalał misjonarzom chrześcijańskim na działalność, to możemy z wystarczającą pewnością odłożyć Graala i króla Artura wraz z Brytanią na półkę z tabliczką historical fiction.
Tropy Graala zbiegają się zatem ze szlakiem Całunu Turyńskiego, ale jak napisałem na początku tej notki, o Całunie będzie traktował oddzielny tekst.
Żródła:
- Ian Wilson „The Blood and the Shroud”, Weidenfeld & Nicolson, 1998.
- Adolph Harnack:
„Ein in georgischer Sprache überliefertes Apokryphon des Josef von Arimathia, 1901;
„Der Brief des britischen Königs Lucius un den Papst Eleutherus”, 1904;
- Daniel C. Scavone:
„”Josef of Arimathea and the Edessa Icon”, Esopsus (N.Y. 1996);
„The Shroud of Turin in Constantinople: The documentary Evidence”. Wauconda, Illinois, USA. 1989;
„”The Turin Shroud from 1200 to 1400’, Chicago 1993
http://www.biblearchaeology.org/post/2013/03/28/The-Shroud-of-Turins-Earlier-History-Part-Three-The-Shroud-of-Constantinople.aspx
Inne tematy w dziale Kultura