Czy gdyby, hipotetycznie zakładając, jakiś uczeń na maturze z jęz. polskiego napisał tylko jedno zdanie, dajmy na to podobne do takiego:
„Jakby milczenie było jeszcze zbyt głośne, nastała nowa cisza, wtóra cisza, cisza wyższego rzędu, na wyższej płaszczyźnie, płaskofalista, łagodna, tabliczkowato-gładka; niby zwierciadło zwierciadła wód,
nad którym się pokładała; a choć zwierciadło to przekształciło się już w cos nowego, cicho-płynnego,
w którym spiesznie przemykające statki nie żłobiły żadnej bruzdy, które do tego stopnia nie było już złożone z kropel, iż żadna nie przylgnęła do wciągniętych wioseł, żadna z nich też nie spływała, przeistoczenie to stało się teraz wspólnotą zwierciadła i przeciwzwierciadła, wspólnotą ciszy
i przeciwciszy, stało się wspólnym stanem pośrednim, pełnym nowej jednoczesności i równoszybkości,
a nawet wespółsłyszalności, tak iż to, co widzialne, słyszalne, wyczuwalne, mimo iż pozostawało w dawno opuszczonej niewidzialności, niesłyszalności, niewyczuwalności, nieodnajdywalnej nieskończoności, pozostawało mimo to nienaruszone i chociaż z powrotem zapadało w niewysłowioność, nie zatracało
ani swej istoty, ani imienia – pozostawało, a mimo to było obecne, pozostając, ponieważ zostało prześcignięte, trwając mocą takiego prześcignięcia, przemienione przezeń w przekształcone pozostawania, nic zaś nie było od tego wyłączone, był to bowiem właśnie wszechświat, który tak oto został prześcignięty, wszechświat w pełnej różnorodności swych treści rzeczowych i ludzkich: statki, które wypłynęły stadnie, jakby dla towarzyszenia i powitania, lecz teraz widocznie ukończyły już swoje zadania, prześcigane były jeden po drugim, choć nie we współzawodnictwie, nie w wyścigach, nie, wszystko to odbywało się bez zmiany szybkości, bez zwalniania przez jakby dobrowolnie w tyle pozostające, bez przyspieszania własnej łodzi, bez trudu, a jeśli nawet Plocjuszowa gorliwość wiosłowania mogła się do tego nieco przyczynić, Plocjusz teraz odpoczywał, dając odpoczywać oddechowi i sprzętowi, pochylony na ławie, upoważniony do odpoczynku, ponieważ sprzęt doczesny nikomu z płynących tu nie był już potrzebny, wiosła zas, czy trzymali je uniesione nad nurtem, czy też ciągnęli nimi po wodzie, znikały niebawem w rozpoczynającym się rozpadzie, którym wyjmowany był
z bytu i pogrążany w zapomnieniu jeden pojazd po drugim, a wiec również i statek Augusta -- zagrążany
w pozostającą za nimi nieskończoność; August natomiast, stojąc pod purpurowym baldachimem swego przepysznego statku, z krótkim biczem szypra w dłoni, upuścił go, z chwilą gdy uznać musiał daremność wszelkich dalszych wysiłków dla przyspieszenia czy też choćby tylko kontynuowania jazdy, władza wymknęła mu się z rak, wymknęła mu się wraz z imieniem, wraz ze wszystkimi imionami, jakie dotychczas nosił, a które teraz wszystkie, nawet imię Oktawiana, odrzucić musiał, sam jednak nie wymknął się sobie i w przelotnym spojrzeniu, które dane mu było jeszcze przesłać, w owym pożegnaniu na wieczne niespotkanie i wieczny niepowrót, w tym znużeniem postarzałym pożegnaniu pięknego oblicza zawarte było zarazem i na wiek trwanie, przeistoczone trwanie nieutracone w utracie, tak iż nagle
z uciszoną w zapomnieniu twarzą, z uciszona w zapomnieniu doczesna postacią, z uciszonym
w zapomnieniu doczesnym imieniem, bardzo wprawdzie szybko - och, jakże szybko - zapadł
w nieodwołalność, a przecież w nowej i wyższego rzędu ciszy na wyższej płaszczyźnie uzyskał nową odwołalność i nową widzialność.”
to wówczas zaliczyłby egzamin maturalny na ocenę pozytywną , czy raczej stałoby się przeciwnie?
Pytanie jest zapewne retoryczne, natomiast obiecuję rząd bez konia temu, kto odgadnie skąd pochodzi przytoczony fragment mowy wiązanej.
Czyli jak brzmi nazwisko (i imię) autora oraz z jakiego tytułu ściągnąłem przedmiotowe zdanie, nota bene wcale nie najdłuższe z będących do dyspozycji w tym właśnie tytule.
Inne tematy w dziale Rozmaitości