Niektórzy politycy i komentatorzy narzekają, że Amerykanie nie konsultują się z Polską w sprawie Iraku. Niby dlaczego mieli się konsultować, skoro do tej pory wszystko, co chcieli dostawali od nas za darmo, a decyzja o przystąpieniu do wojny w Iraku zapadła bez jakiejkowiek sensownej debaty w Polsce.
Gorzej, że Polska zdaje się nie ma również własnego zdania w sprawie ewentualnego ataku USA na Iran. Zainteresowanym polecam artykuł Seyrmoura Hersha w najnowszym New Yorkerze http://www.newyorker.com/fact/content/articles/061127fa_fact. Tekst jest długi, ale warto go przeczytać, bo rozjaśnia sprawy. Jak się komuś nie chce, albo nie umie, to przytoczę kilka jego głównych tez:
- CIA nie ma twardych dowodów na to, że Iran jest w stanie wyprodukować w krótkim czasie broń jądrową. Jednocześnie wywiad izraelski twierdzi, że Iran dokonał suchej próby zapalnika jądrowego (bez ładunku jadrowego), a analitycy europejscy na których powołuje się Hersh mówią, że Iran nie blefuje. Wszystko to trochę przypomina sytuację sprzed interwencji w Iraku i zapewnienia, ż Saddam ma broń masowego rażenia.
- Neokonserwatyści uważają, że Iran jest kluczem do rozwiązania sprawy Iraku i powinien zostać zaatakowany jeszcze przed końcem kadencji Busha.
- Po odsunięciu Rumsfelda w administracji Busha będą ścierać się wpływy ciągle aktywnych neokonserwatystów ze „starą gwardią” republikanów w rodzaju Jamesa Bakera, Brenta Scowcrofta i być może nowego szefa Pentagonu Roberta Gatesa. Nikt nie wie, czy Gates zmieni kształt amerykańskiej polityki, czy skończy jak Colin Powell.
- Jeśli Iran wyprodukuje broń jądrową może to oznaczać koniec Izraela. Ale Izrael nie zaatakuje Iranu bez zgody USA.
- Jeśli wybuchnie wojna Zachodu z Iranem, to cały świat muzułmański zwróci się przeciwko nam znacznie bardziej aktywnie niż dotychczas.
To tylko kilka punktów całego artykułu. Generalnie sytuacja jest dosyć zapętlona, więc chyba nie byłoby najgorzej, gdybyśmy zamiast narzekać na niewdzięczność Amerykanów zaczęli zastanawiać się jaki interes ma w tym wszystkim Polska. Jedna uwaga na początek: samodzielnie nie wpłyniemy na politykę USA, Amerykanie zrobią co będą chcieli, bo mogą. Są wśród nich szaleńcy, którzy wierzą, że gdy zrzucą kilka bomb na Iran, tamtejsza opozycja porwie się na rząd i ustanowi w Teheranie zachodnią demokrację. Dobrze byłoby, żebyśmy nauczeni doświadczeniem Iraku nie szli za Amerykanami jak w dym, a przynajmniej, żebyśmy przy okazji rozmowy o tym, co Polska ma do roboty na Bliskim Wschodzie pohamowali tony godnościowo-mesjanistyczne. Ofiar też z siebie nie róbmy.
***
Bernardowi odpowiadam po raz drugi (pewnie pierwszej odpowiedzi nie dojrzał): nie zwróciłem się do IPN o status pokrzywdzonego, bo nie uważam się za pokrzywdzonego.
żyje z pisania (głównie "Rzeczpospolita") i mówienia (głównie "Trójka")
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka