Francuzi będą teraz karać za negowanie ludobójstwa Ormian dokonanego przez Turków w 1915 roku. Za kwestionowanie faktów związanych z tą rzezią można dostać rok więzienia i 45 tys. euro grzywny. Po co, dlaczego, o co właściwie chodzi?
Oczywiście, że zaprzeczanie zbrodniom jest irytującym przejawem cynizmu i niegodziwości, ale dopuszczenie takich poglądów do debaty publicznej to cena, którą warto zapłacić za wolność słowa. Jedyną sensowną reakcją jest wyrażenie zdecydowanego sprzeciwu. W przypadku ludobójstwa Ormian sytuacja jest zresztą bardziej skomplikowana niż w przypakdu Holocaustu Żydów. Turcy mają problem ze słowem "ludobójstwo" wobec rzezi Ormian z różnych powodów - zaintersowanych odsyłam do mojego wywiadu z Andrzejem Ananiczem w ostatnim dodatku "Rzeczpospolitej" Plus Minus
Przy okazji zastanawiam się jak reagować, gdy polski wiceminister edukacji zaprzecza ewolucji. To jest trochę inna sytuacja, bo minister jest przedstawicielem państwa i opowiada farmazony nie tylko na swój własny rachunek. Teoretycznie nie jest wykluczone, że przy takich ministrach polskie dzieci będą wkrótce zmuszone traktować wyliczenia Macieja Giertycha na temat wyporności Arki Noego jako fakt historyczny. W normalnej sytuacji należałoby wyrzucić skompromitowanego ministra edukacji z rządu, ale u nas jeśli słowa miałyby kompromitować, to większość członków rządu powinna podać się do dymisji, czego oczywiscie nie zrobią, bo kto wtedy będzie budował IV RP?
Wracając do Francji - tutaj również chodzi oczywiście o politykę. Francuzi juz wcześniej zapewnili sobie, ze każde nowe rozszerzenie Unii musi poprzedzać referendum we Francji. Teraz pokazali Turkompo raz kolejny, żeby nawet nie myśleli o członkostwie w Unii. Wiedzą bowiem, że Turcy wcześniej wyrzekną sie członkostwa niż przyjmą francuską wersję o ludobójstwie Ormian. Tak oto pod hasłami prawdy i sprawiedliwości Francuzi załatwiają sobie spokój z Turkami w UE. Szczyt hipokryzji, lekcja skutecznej polityki.
Komentarze
Pokaż komentarze