Wczorajsza awantura wokół uchwały w sprawie bezpieczeństwa Polski ukazuje, że podział polskiej sceny politycznej jest, na tyle głęboki, że nawet w obliczu największego zagrożenia dla niepodległości Polski od końca II wojny światowej, polscy politycy nie potrafią mówić jednym głosem nawet w fundamentalnych sprawach bezpieczeństwa naszego kraju. Dlatego wybory prezydenckie, które niedługo odbędą się w Polsce prawdopodobnie przesądzą na lata, w oparciu o czyje gwarancję bezpieczeństwa będziemy realizować inwestycję w naszą obronność i kto będzie naszym najbliższym sojusznikiem, któremu zawierzymy los naszego kraju.
Premier Donald Tusk oskarża już wprost Konfederację i Prawo i Sprawiedliwość o zdradę i działanie na rzecz Rosji. Padają słowa, że PiS i Konfederacja wybrały hańbę, co jest jawnym odwołaniem do słów Winstona Churchilla w sprawie zachowania polityków brytyjskich w 1938 w Monachium, czyli zdrady Czechosłowacji i oddanie jej w ręce III Rzeszy. Premier Tusk już praktycznie wprost oskarża prawicowych polityków o realizację rosyjskich interesów. Co jest o tyle ciekawe, że jeszcze przed aneksją Krymu, Donald Tusk, a wraz za nim usłużne media oskarżały PiS o chorobliwą antyrosyjskość, która miała wywołać konflikt z tym krajem i sprawić, że Putin „zakręci nam kurek z gazem", co miało być przestrogą przed głosowaniem na partię Jarosława Kaczyńskiego. Jak widać, dzisiaj jest już inna „mądrość etapu” i kto by pamiętał, jakieś prehistoryczne wizje padające ponad 10 lat temu. Natomiast z prawej strony sceny politycznej w kierunku posłów Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi padają zarzuty o oddaniu kontroli nad naszym bezpieczeństwem do Brukseli, czyli tak naprawdę w do Paryża i Berlina.
Jak na dłoni widać, że polski rząd przyjął taktykę obrony poprzez atak, a także mówi tylko o jednym aspekcie tego, co ostatnio wydarzyło się w Parlamencie Europejskim. Przedstawiając narrację, że PiS i Konfederacja nie popierają finansowania budowy tzw. „Tarczy Wschód” z pieniędzy UE, co po pierwsze nie jest prawdą, a po drugie ten punkt jest tak naprawdę tylko didaskaliami, w całym projekcie, który radykalnie zmienia podejście UE do obrony naszego kontynentu. W skrócie chodzi w tym wszystkim o to, żeby pod pozorem obrony Europy, wskrzesić przemysł Niemiec i Francji, poprzez przestawienie go, na tory wojenne. Oczywiście wszystko, to ma sfinansować europejski, czyli także polski podatnik, spłacając ogromny kredyt, który na tą transformację zostanie zaciągnięty. Przy tym oczywiście przybliżymy się do budowy armii europejskiej, co do której możliwości działania i morale można mieć ogromne wątpliwości.
Uważam, że w ostatnich dniach w Polsce mieliśmy właśnie do czynienia ze starciem dwóch wizji Polski. Jedna wyraża się, z poglądem który wypowiedział ponad 10 lat temu Radosław Sikorski, na temat „robienia łaski, za złudne gwarancję bezpieczeństwa”, czyli de facto brakiem wiary w realizację swoich zobowiązań przez USA, w przypadku rosyjskiej inwazji na Polskę. Wizja ta zyskuje, sympatyków, zwłaszcza wobec przekazu, który przedstawia prezydenta Donalda Trumpa, jako rosyjskiego agenta, który właśnie pokątnie sprzedaje Ukrainę Rosji. Ta wizja zakłada, że bezpieczeństwo Polski jest możliwe, tylko w silnie zjednoczonej UE, pod przewodnictwem Francji i Niemiec, które będąc położone, blisko naszych granic będą w stanie szybko przyjść nam z pomocą, a dodatkowym argumentem jest tutaj francuski arsenał nuklearny, może i skromny, w porównaniu z rosyjskim, ale i tak mający ogromną wartość, potencjalnego odstraszenia wroga.
Druga wizja Polski zakłada, że jedynym gwarantem bezpieczeństwa naszego kraju mogą być wyłącznie Stany zjednoczone, będąc najpotężniejszym mocarstwem militarnym na kuli ziemskiej. Wizja ta zakłada, że zbiurokratyzowana i „zielono-tęczowa” UE nie ma możliwości odtworzenia swojego militarnego potencjału i nie będzie w stanie w najbliższych latach stać się realną militarną potęgą, mogącą odstraszyć Rosję. Zwolennicy tej wizji, wątpią również, czy Niemcy na pewno zrezygnowali na stałe z polityki, którą realizowali przez ostatnie dekady, która de facto uzależniała niemiecką gospodarkę od tanich rosyjskich surowców. Pytanie również, czy w dobie „zielonego ładu”, możliwa jest militaryzacja Europy, gdyż rozwiniecie przemysłu zbrojeniowego wymaga zwiększenia produkcji energii, co bez rosyjskiego gazu, wydaję się utopią. Co z kolei sprawia, że Niemcy nie są wrogiem Rosji i prędzej, czy później się z nią dogadają, oczywiście naszym kosztem. Będzie, to tym prostsze, im nasz kraj będzie słabszy militarnie i gospodarczo, oraz odejdzie od strategicznego sojuszu z USA, na rzecz europejskich gwarancji bezpieczeństwa.
Reasumując: nadchodzące wybory prezydenckie to wybór pomiędzy sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi, a wybór między ścisłym sojuszem europejskim pod przewodnictwem Paryża i Berlina. Gdyż tak naprawdę, ani prawa kobiet, homoseksualistów, aborcja, niskie podatki, czy nawet pakt imigracyjny i zielony ład nie będą miały znaczenia, gdy na nasz kraj spadnie deszcz Iskanderów i dronów Shahed. Dlatego wybór Trzaskowski (Berlin, Paryż), Nawrocki, Mentzen (Waszyngton) ma tak fundamentalne znaczenie dla losów naszego kraju.
Inne tematy w dziale Polityka