danielik danielik
623
BLOG

To tylko interesy, czy Trump naprawdę pokochał Putina?

danielik danielik USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 46
Wszyscy komentatorzy i politycy zarówno z lewej, jak i prawej strony politycznej układanki zachodzą w głowę, w co tak naprawdę grają Amerykanie. Donald Tusk, już tak się w tym wszystkim pogubił, że stwierdził, że może jednak już czas odpocząć od gry w ping ponga, wrócić do domu, pomóc żonie w kuchni i poobierać ziemniaki. Politycy PiS już sami nie wiedzą, czy ten Trump, to jest ich wielkim przyjacielem zza oceanu, czy jednak może ruskim agentem. Chaos, z którego nikt nie wie, co może się urodzić, bo w to, że świat, w sensie geopolityki, w ciągu najbliższych miesięcy zmieni się nie do poznania, to chyba nikt nie wątpi.

Jeśli jednak nie wiadomo, o co chodzi, to zapewne chodzi o pieniądze. Możliwe, że właśnie ziści się scenariusz kreślony, przez rosyjskich propagandystów. Scenariusz ten zakładał rozbiór Ukrainy, jednak w roli drugiego mocarstwa rozbiorowego nie wystąpi, rzecz jasna Polska, a Stany Zjednoczone. Brzmi, jak scenariusz filmu science fiction. Może i tak, ale czym w takim razie była umowa, którą Amerykanie położyli na biurko Żełeńskiemu do podpisania? Przecież na jej mocy Ukraina staje się de facto amerykańską kolonią, jak Moskwa wobec Kompanii Moskiewskiej parę wieków temu, jak niektóre kraje afrykańskie dzisiaj wobec Chin. Niestety, czy nam się to podoba, czy nie wizja podziału Ukrainy, na wschód i Krym i południowy korytarz zapewniający lądowe połącznie z nim, które zostaną pod kontrolą Rosji i marionetkowe, ubezwłasnowolnione państwo ukraińskie na zachodzie kraju jest nie tylko realny, ale wydaję się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Mnie nurtuje najbardziej pytanie, co teraz chce zrobić prezydent Żełeński, który przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że Ukraina, bez amerykańskiego wsparcia wojskowego, nie ma szans w dalszej walce z Rosją. Oczywiście odrzucenie, tej skrajnie niekorzystnej umowy było krokiem dobrym, ale tylko w przypadku, gdy był to element negocjacji, gdyż Trump gardzi słabymi, a to był jednak pokaz odwagi, której akurat prezydentowi Ukrainy nigdy nie brakowało, co udowodnił trzy lata temu. Wtedy też odrzucił amerykańską propozycję ewakuacji z Kijowa, czym na pewno zdobył wielki szacunek całego świata. Pytanie tylko, czy prezydent Żełeński wie, o tym, że to już koniec i po prostu negocjuje warunki kapitulacji, czy naprawdę liczy jeszcze na cud.

Machina propagandowa Trumpa uderzyła w prezydenta Żełeńskiego z pełną mocą, ale trudno nie odnieść wrażenia, że tak naprawdę, to nie jest nic osobistego, to tylko interesy. Takie powiedzenie: "ok, Ty nie zgadasz się na ten deal, to Ciebie wymienimy, na kogoś, kto na ten deal się zgodzi, no chyba, że jednak się zgodzisz wtedy znowu będziesz w naszym kolegą i powiemy, że to był to tylko taki skrót myślowy z tymi 4% poparcia, wśród obywateli Ukrainy, tak po prostu się przejęzyczyliśmy". Zapewne Amerykanie i tak dopną swego, tak jak w poprzednich swoich szybkich dyplomatycznych potyczkach z Kolumbią, Meksykiem i Kanadą, pytanie tylko, czy Ukraina ma szansę jeszcze wynegocjować, lepsze warunki "oddania się w opiekę amerykańskich koncernów"?

Żełeński może oczywiście krzyczeć i prosić Europę o pomoc, ale to już nic nie da, bo Europa jest kolosem na glinianych nogach, a przewodzący jej Niemcy stają się państwem upadłym. Kraj, który był jednym ze światowych liderów gospodarczych, kilkanaście lat temu obrał kurs na samozniszczenie i do dziś konsekwentnie go realizuje. Ile było w tym głupoty samych niemieckich decydentów, a ile działań agenturalnych pewnie nigdy się nie dowiemy. Faktem jest jednak, że po zniszczeniu Nord Stream-u okazało się, że król jest nagi oraz, że te panele i wiatraczki bez rosyjskiego gazu, są tylko śmiesznymi zabawkami, a pogrążona przez ekoszaleńców niemiecka gospodarka nie ma szans w globalnej konkurencji. Jeśli runie drugi filar, czyli bezpieczeństwo zewnętrzne, zapewniane przez stacjonujące na terytorium Niemiec, wojska amerykańskie, to cała kontstrukcja niemieckiej sceny politycznej rozpadnie się w mgnieniu oka i już nie pomogą żadne "kordony sanitarne" wokół AfD.

Oczywiście teraz trwają twarde i brutalne negocjacje, w iście trumpowskim stylu, nie przyzwyczajeni do tego, wrażliwi europejscy i urzędnicy, już płaczą, jak marszałek Hołownia nad konstytucją. Lament unijnych decydentów jest irracjonalny. Co takiego zrobiły kraje UE od 2014, a nawet 2022 roku, kiedy wybuchła już pełnoskalowa rosyjska inwazja? Jak wiele czołgów, samolotów, okrętów wyprodukowano? Ile powstało nowych fabrykach amunicji? Jak bardzo kraje zachodniej Europy na początku inwazji pomogły Ukrainie? Ile to hełmów przekazali im Niemcy? Unijni decydenci bardziej w tym czasie zajmowali się już słynnymi nakrętkami przytwierdzonymi do butelki, czy paktami imigracyjnymi i zielonym ładem. Dalej produkowano setki stron bzdurnych regulacji, które sprawiają, że w krajach UE prowadzenie binzesu staję się niemożliwe. Przyjmowano też tysiące uchodźców, którzy sterroryzowali lokalnych mieszkańców.

Zastanawiam się, tylko jaki tak naprawdę pomysł na zakończenie wojny mieli polscy i unijni politycy, bo jeśli ktoś rzeczywiście jeszcze dzisiaj żył w jakieś informacyjnej bańce i naprawdę wierzył, że Ukraina jest w stanie odzyskać całość okupowanych przez Rosjan terenów, wraz z Krymem, to naprawdę fakt, ten świadczy tylko o całkowitym, jak to mówi teraz młodzież "odklejeniu od rzeczywistości".

Reasumując wszystko, co w ostatnim tygodniu powiedzieli amerykańscy decydenci, mimo wielu sprzecznych sygnałów układa się w miarę spójną całość. Mianowicie Rosjanie utrzymują zajęte tereny na wschodzie i południu Ukrainy. Pewnie możliwa będzie korekta i odzyskanie pewnych obszarów przez państwo ukraińskie, ale będzie to uzależnione od ostatecznego kształtu umowy USA-Ukraina, która i tak wcześniej, czy później będzie podpisana. Kolejnym pewnikiem jest pewna izolacja Europy w procesie negocjacyjnym i wymuszenie na niej poniesienia części kosztów odbudowy i utrzymania przyszłego bezpieczeństwa na Ukrainie. Ponadto, zapewne USA wymuszą również pewną normalizację stosunków na linii świat zachodni - Rosja. Jeszcze jest jeden aspekt, na który nikt nie zwraca uwagi mianowicie, fakt, że rozgrywka USA z Rosją jest elementem starcia USA-Chiny, do których wzmocnienia prowadziłaby klęska rosyjska na Ukrainie, ale to już temat na kolejną długą opowieść.

danielik
O mnie danielik

Otwarty na rozmowę i wymianę poglądów z innymi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka