Dandi de Dendi Dandi de Dendi
603
BLOG

Nanga Parbat - Tomek, nie idziemy po Ciebie!

Dandi de Dendi Dandi de Dendi Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Emocje po wydarzeniach na Nanga Parbat powoli opadają. Postanowiłem zatem jeszcze raz na chłodno przeanalizować całą akcję ratowniczą, opierając się przede wszystkim na wypowiedziach samych jej uczestników oraz na materiałach, które udało mi się do tej pory licznie na ten temat zgromadzić.

Adam Bielecki: Dochodzimy do Tomka i co dalej? Musielibyśmy go znosić. A dwie osoby, bez zasobów, nie są w stanie tego zrobić. To fizycznie niewykonalne. Nikt w tych warunkach i okolicznościach nie dałby rady." W podobnym tonie wypowiadał się również inny uczestnik akcji Jarosław Botor. Od samego początku zatem brakowało zasobów, w szczególności tych ludzkich (choć chęć uczestnictwa wyrazili wszyscy czlonkowie wyprawy K2!), a sam sposób przygotowania akcji ratowniczej już dawał jasne sygnały, źe planu wejścia po Tomka po prostu nie ma. Dlaczego więc caly czas mówiono, że decyzja zostanie podjęta na miejscu, wszystko zależy od pogody, a ekipa spod K2 rzucała hasła typu - Tomek idziemy po Ciebie? Również sam raport końcowy utrzymuje, że decyzja o zawieszeniu akcji została podjęta po spotkaniu z Revol. Przecież od samego początku były znane prognozy pogody, od początku było wiadome, że helikopter nie usiądzie wyżej niż 6tys, nie na Nandze i nie w zimie! Jeszcze raz podkreślę, w momencie spotkania z Eli nie zaistniały żadne okoliczności, o których by wcześniej nie wiedziano. Jedyny plan, który uwzględniał uratowanie zarówno Polaka, jak i i Francuzkę zakładał, że oboje będą w stanie samodzielnie schodzić, przynajmniej do 6tys. Plan, który z zalożenia był błędny, bo było wiadome, że Tomek został, czyli logiczne, nie jest w stanie schodzić. Z prostej implikacji wynika zatem, iż nie było opracowanego dla niego żadnego planu. Czy dobrze przygotowana akcja ratownicza zakłada jedynie najbardziej pozytywny z możliwych scenariuszy, w dodatku z założenia błędny?

I tu pretensje mam o to, że koordynujący tę akcję nie powiedzieli tego od razu, tylko mówili że będą się starali uratować dwie osoby. To było zwykłe mydlenie oczu i niepotrzebne przedłużanie nadziei opinii publicznej a przede wszystkim rodziny Tomka!

Chciałbym, żeby zostało to publicznie wyjaśnione. Nie po to, żeby kogokolwiek krytykować, nie po to, żeby komukolwiek coś zarzucać, tylko w imię prawdy, po prostu.

Podkreślę, że ja osobiście nie chcę oceniać czy moźna było zrobić coś więcej, czy można było inaczej rozplanować od początku całą akcję. Nie chcę oceniać czy ratownicy, wszak byli ochotnikami, powinni podjąć choć próbę podejścia do Tomka, w celu oceny jego rzeczywistego stanu zdrowia czy ewentualnego zaopatrzenia go w niezbędne rzeczy by przedlużyć szansę jego przeżycia, ale ... No wlaśnie i tu dochodzimy do kolejnej kwestii.

Wszyscy gloryfikują postawę naszych ratowników, nazywają ich bohaterami. W moim rozumieniu bohater to ktoś  kto ryzykuje swoje życie albo przynajmniej poświęca coś, co jest dla niego niezwykle ważne, by ratować życie innego człowieka. Czy pan Bielecki i Urubko spełniają ktoryś z tych warunków? Czy wspięcie się na 6tys metrów dla takich profesjonalistów było aż tak wielkim ryzykiem? Przecież dokładnie to samo robią teraz na K2. Moim zdaniem to tak jak dla maratończyka przebiec 20km, "schody" zaczynają się dopiero później ... Należy ponadto zauważyć, że obaj należą do absolutnej światowej czołówki wspinaczy. Powszechnie wiadome jest również, że byli zaklimatyzowani już na tej wysokości. Szli też „na lekko”, bez zbytniego obciążenia, a na temat samej ściany mówił Urubko: „Jest ona dobrze oporęczowana przez komercyjne ekspedycje, w dodatku obecnie nie jest specjalnie oblodzona, co ułatwia wspinaczkę. Dzięki temu byliśmy w stanie wspinać się w szybkim tempie i w rezultacie dotarliśmy do Revol w krótkim czasie. Liny były w dobrym stanie i mogliśmy korzystać z nich bez specjalnego ryzyka”. Moim zdaniem nie ryzykowali oni zatem swojego życia. Co do drugiego punktu o poświeceniu to chyba nie trzeba się zbytnio rozpisywać. Wyprawa na K2 trwa przecież w najlepsze. Pojawiają się tutaj jeszcze kwestie etyczne. Czy bohaterowi przystoi wrzucać zdjęcia z akcji, mając swiadomość, że gdzieś na górze człowiek, któremu mięli pomóc, zdany w tamtej chwili sam na siebie walczył jeszcze o przetrwanie. Czy bohater w takiej sytuacji rusza z ponowną promocją swojej ksiażki, wydanej pierwotnie w roku 2017? Czy kasa dla bohatera ma większe znaczenie niż takt i przyzwoitość?

Jeszcze raz podkreślę, nie chcę oceniać czy była mozliwość, by zrobić coś więcej. Mam jedynie żal do osób uczestniczących i koordynujących akcję o rozbudzenie nadziei. Mam rownież wewnętrzne opory, by samych ratowników nazywać bohaterami, wszak nie podjęli oni żadnej chociażby próby, by uratować Tomka.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Sport