Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
A magnolia jest biała. W żółtej oprawie. Lub odwrotnie jak ktoś patrzy do góry nogami.
Dodaję Pana blog do ulubionych i serdecznie pozdrawiam.
i nie nadają się do fotowierszy
Czereśniowy pęk tu pokazałem
ale kwiat pojedynczy jest za mały
ma zbyt mało części
przez co ubogi jego los
nie może być tematem
może być tylko tłem
leżąc na ziemi
Magnolia za to rozpościera
ogromne chusty szale
woale peleryny suknie
luźne spódnice
rozwiewane
otwierane
jak przekunsztowne
fantazje wysublimowane
z opłatków porcelany
żeby zbierały rosę
Ale to prawda co powiedział
panu Katsumoto
kwiat wiśni
gdy umierał
I warto opowiedzieć
co jest tą doskonałością w umieraniu kwiatów
ale nie w tym miejscu
niech nie walczy
jeden rodzaj piękna z drugim
bo tylko by zmalały
PS. Wow!
Cudności!
Pozdrawiam :)
Czy jesteś moim kolegą ze studiów - germanistyka UW, rocznik nie powiem który, bo jeśli jesteś, to sam wiesz:)
Dla ułatwienia - przyjaźniłam się z Grześkiem Prokopem.
Pozdrawiam serdecznie
(niezależnie od tego czy to Ty czy nie Ty)
Nawet mu kiedyś - podczas wizyty w mieszkaniu na Żoliborzu - zadeklarowałem że gdyby musiał kiedyś zejść do podziemia, to może liczyć na lokal w Podkowie Leśnej - ale to były puste żarty w czasach gdy w ogóle takie rzeczy nikomu do głowy nie przychodziły.
Chyba jego jednego z całego rocznika zapamiętałem z egzaminu wstępnego na Długiej, bo chyba razem szukaliśmy tego adresu. To mi z kolei przypomina anegdotyczną scenę z samego egzaminu pisemnego - każdy pisał przy i osobnym stoliku, ale zdaje się ludzie starali się coś podglądać u sąsiada i w pewnym momencie nieoceniona Profesor Szarota mówi do kogoś "Proszę pana, czy pan interesuje się tamtym panem?"
A. Dąbrówka
A nad tłumaczeniami Hansa Magnusa dyskutowałam z Grześkiem tygodniami.
Czas się ciekawie toczy... Znasz pewnie wydawnictwo Grześka, chyba że już go nie prowadzi, widziałam się z nim ostatnio z 10 lat temu.
Widzę, że mnie nie kojarzysz za bardzo, a we trójkę sobie gadaliśmy nie raz w swoim czasie:)
Nie przejmuj się, drobiazg. Tyle lat.
A propos kolegów ze studiów, moje drogi najczęściej krzyżowały się z Januszem, jako ambasadorem w RFN i na różnych konferencjach międzynarodowych.
A Prof. Szarotę pamiętam, a jakże.I egzamin też.
Pozdrawiam
Z Tym Januszem prowadziliśmy nawet przez jakiś czas dwuosobowe wzajemne seminaria filozoficzne w "Telimenie". Nawet przypominam sobie jeden z tematów: wyprowadzanie zdań powinnościowych ze zdań opisowych.
Pamiętam jeszcze, że akurat wtedy ukazał się mój wiersz w Austrii ("Literatur und Kritik", przęł. OJ Tauschinsky), i Janusz zapytał ironicznie "Nie publikujesz w reżymowej prasie?" Poważny debiut miałem w Twórczości 4 lata później, będąc na ostatnim roku studiów. Nawet nie mam już egzemplarza, numer marcowy.
Potem kontakt z Januszem też się urwał, i nie nastąpiły zwroty wzajemnie wypożyczonych książek - on powinien gdzieś mieć mój egzemplarz "Fikcji" Borgesa, a ja mam gdzieś wybór esejów TS Eliota.
Jeśli nie mieszka się podczas studiów w Warszawie, mniej jest okazji do życia towarzyskiego. No a jeszcze od trzeciego roku studiów mieliśmy dziecko.
Musisz pamiętać jeszcze Hanusię, żonę Janusza.
Na marginesie, ale my byliśmy intelektualni jako studenci, czego to się nie czytywało, o czym się nie rozmawiało:).
Eh, Tobie to zostało i idziesz w życiu tą drogą.
Bardzo, bardzo się cieszę, że tak jest i że Cię tu spotkałam.Będę wpadać na Twój blog. Nie pamiętasz mojego imienia (i dobrze), mów mi Beret:)
Tak ma być.