Tegoroczne ścieżki wakacyjne prowadziły kilkakroć północnymi obrzeżami Bieszczadów, czyli po obszarze Gór Sanocko-Turczańskich. Pierwszy był spacer po Parku Krajobrazowym Gór Słonnych – wzdłuż pól i łąk wsi Jureczkowa koło Krościenka, położonej niedaleko Arłamowa, ale poniżej, nad górnym biegiem rzeki Wiar:
Tuż za mostem, na obrzeżu podworskiego parku zaskakuje figura nepomuka.
Panowie Mieczysław Korwin i Leszek Popiel – prywatni fundatorzy odnowienia figury – wpisali w trójkątnym szczycie kapliczki dedykację dziękczynną
za przeżycie wojny 1939-1945
Za przetrwanie terroru totalitarnego
reżymu komunistycznego 1945-1989
Ofiarę spełniono w roku 1993 – 600 lat po męczeńskiej śmierci Jana Nepomucena. Fundatorzy przywołują świadomie hagiografię praskiego kanonika i spowiednika, w której stały jest fakt śmierci w nurtach Wełtawy z rąk władzy królewskiej. Poniósł ją ksiądz Jan wskutek jakiegoś sporu między państwem a Kościołem – czy to politycznego (powołanie opata klasztoru wbrew woli władcy), czy też sumienia (król chciał ponoć poznać tajemnicę spowiedzi królowej). Nieposłuszny królowi Jan Nepomucen przetrwał tortury (w tym obcięcie języka), po czym oprawcy związanego wrzucili go z mostu do Wełtawy.
Nie jestem odosobniony odczytując w tym przywołaniu aluzję do znanej zbrodni komunistycznej, gdyż spotkałem się z określeniem Jana Nepomucena jako „Popiełuszki tych odległych czasów”.
Przebiegając ogromną inwentaryzację nepomuków, zgromadzoną przez internautę TomkaW, nie znalazłem nepomuka z Jureczkowej, co jest dziwnym trafem, gdyż mówiąc szczerze nigdy przedtem nie spotkałem się oko w oko z taką kapliczką (choć sam termin i typ figury znałem skądinąd), i za pierwszym razem trafiło mi się to odkrycie, całkiem jak ślepej kurze ziarno.
Zostawiam ten wątek, niezwykle bogaty w opowieści o zwyczajach pobożnościowych, jakie przez wieki narosły wokół kultu św. Jana Nepomucena. To już wypełniłoby wielką encyklopedię.
Oszczędzę Czytelnikom zdjęcia dalekich sarenek na łące, ale były dwie, z dwustu metrów słabo je było widać. Ich obecność tłumaczyłbym bliskością rezerwatu Chwaniów.
Nie on był celem spaceru, to parę kilometrów na zachód, ale wschodnie zbocze jednego z poprzecznych garbów pasma Chwaniów opada ku dolinie Wiaru i tak wygląda spod wielkiego głogu:
W tej samej kępie pysznią się zresztą dorodne kaliny:
Ale tym wszystkim nie byłbym tak przejęty jak tym odkryciem, łąka wzdłuż drogi po grzbiecie wzgórza, nimi przepleciona:
I tak samo gości całe ich gniazda podmokła łąka na dole – nad samą rzeką. Przyciągają oko ich niebieskie punkciki wzdłuż drogi słabo uczęszczanej i ledwo widocznej na mapie satelitarnej:
Bodziszki łąkowe rozjaśniają się w słońcu, ale znacząco przemawiają dopiero, gdy pochmurnieją razem z niebem.
Zelektryzowały mnie chmurne kwiaty, zaraz powiem czym oprócz wyglądu:
A teraz najważniejsze: Czym jeszcze może zelektryzować kwiat oprócz tego, czym już jest?
Czy już widzicie?
Oko ciekawe tego, jak istnieje światło, dostrzega to, co powoduje w obserwatorze tak elektryzujące napięcie: jak już nie raz, tu też jest świadkiem, że się rodzi światło tam, gdzie powinno go być najmniej, na dnie kielicha kwiatowego.
Bodziszek wzrusza tego obserwatora podobieństwem do innego kwiatu, który wcześniej czymś go już oczarował. I nie są to wilce, wcześniej opisywane. Jeszcze tu o tym nie było mowy, będzie to temat następnego fotopeanu. A oto jego bohaterka:
Niech tymczasem pozostanie bezimienna. Ale prawda, że podobna?
Drugi spacer okołobieszczadzki skierował nas na okolice wsi Bandrów Narodowy. Zdjęcia robiłem niestety tam komórką, bo w aparacie wyczerpała się bateria. Ponieważ nie opanowałem jeszcze techniki zgrywania zdjęć z telefonu na komputer (trzeba kupić kabelek), ten reportaż musi poczekać.
Przypadkowa wycieczka na wieś. W najmniej oczekiwanym zakątku można spotkać wielką historię, którą przeżywają pojedynczy ludzie. Wszystko się splata jak na bujnej łące, wszędzie wiedza o przeszłości rośnie – jeśli rośnie – jak te drzewa i jest – jeśli jest – odnawiana jak te kapliczki.
I wszędzie rytmicznie objawiają się – jeśli ktoś patrzy – nietrwałe żywe rzeczy, w niezwykłości tej ich bezsilnej bo przecież niemej ekstazy. Ale jakaż może być ekstaza?
Pisane 18 września – Międzynarodowy Dzień Geologa, Międzynarodowy Dzień Turystyki
Inne tematy w dziale Rozmaitości