Wrocławianie sfinansują zabiegi in vitro bezpłodnych par. Zarówno Ci, którzy się z tym procederem zgadzają, jak i Ci, którzy się z tym nie zgadzają, będą zmuszeni się dołożyć.
Jak podaje „Gazeta Wrocławska”, każda z 420 zakwalifikowanych par dostanie 5 tyś zł dofinansowania, podczas gdy koszt całego zabiegu wynosi 7,5 tyś. Więc pozostałość, pary będą musiały dołożyć z własnej kieszeni.
Czyli 2,5 tys. z własnej, a 5 tyś. z kieszeni sąsiada.
W dodatku urzędnicy już zacierają ręce, ileż będzie teraz roboty; bo przecież każdą parę starającą się o dofinansowanie, trzeba będzie zweryfikować: papiery, zaświadczenia, wymuszone wizyty u lekarzy itp. Aż robota w rękach się pali!
Po tym jak ustawa wejdzie w życie, wrocławski magistrat ogłosi konkurs i wybierze klinikę, która będzie zajmować się wykonywaniem zabiegów.
Biedni ludzie – omamieni szansą na spłodzenie potomka, będą jak króliki doświadczalne w rękach tych, którzy chcą sobie robić kasę na ludzkiej głupocie.
Radni, którzy przegłosowali projekt, podkreślają, że bezpłodność, to „choroba społeczna tych czasów”.
Choroba, która nie wzięła się z niczego, odsyłam do mojego tekstu:
https://www.salon24.pl/u/d-korwin-mikke/728811,aborcyjno-invitrowa-turystyka-czyli-jak-lewicowe-feministki-nienawidza-kobiet
Inne tematy w dziale Polityka