Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24
1809
BLOG

Cichocki: Polska-USA. Mniej emocji, więcej interesów

Czytelnia Salon24 Czytelnia Salon24 Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Do Ameryki mamy w Polsce stosunek bardzo emocjonalny, i to w obie strony. Mamy więc u nas nieuleczonych nigdy fascynatów, dla których Stany są już jedyną tylko ostoją Zachodu (Katehonem naszej cywilizacji) oraz fundamentem bezpieczeństwa Polski. Mamy nieukojonych przeciwników, często z resztą rekrutujących się z byłych, rozczarowanych fascynatów, dla których Stany to samo zło, czysta nieodpowiedzialność, godny pogardy prymityw. 

Zdarza się często, że fascynaci są wyznawcami amerykańskiego republikanizmu, dlatego kochają Amerykę tylko o tyle, o ile rządzona jest ona przez konserwatystów. Kiedy więc władzę przejmują demokraci, taki Obama na przykład, ich atencja do twardej, prostolinijnej polityki amerykańskiej zamienia się zrazu w pogarde dla amerykańskiego tchórzostwa, ustępliwości, i miękiszowatości. Dla przeciwników Ameryki, którzy swoje racje czerpią z krytyki imperializmu, kiedy tylko pojawi się w Waszyngtonie jakiś prezydent demokrata, od razu Stany zmieniają się w oazę rozsądku, odpowiedzialności za losy świata oraz jednostek ludzkich. I tak w zalezności od poglądów własnych ten nas stosunek do USA oscyluje między dwoma skrajnymi obrazami: cynicznego Roosvelta, który wydał nas na żer Stalinowi (prawda to skądinąd!) oraz Reagena, który przyczynił się do oswobodzenia nas z sowieckiej zależności (prawda to skądinąd także!).

Wszystko to pokazuje moim zdaniem, że mamy wobec Ameryki, jak i z resztą wobec każdej zewnętrznej siły, stosunek rozchwiany, emocjonalny, mało dojrzały. Za kilka słów pochwały lub współczucia jesteśmy gotowi paść kompletnie plackiem, by zaraz z powodu kwestii z punktu interesów naszego państwa jak np. wizy, unieść się kompletnie honorem. Ponieważ mamy głeboko zakorzenioną potrzebę uznania oraz ochrony, nie sądzę, by w tym podejściu do USA cokolwiek zasadniczo w najbliższym czasie się zmieniło. A szkoda, bo obiektywnie mamy do czynienia obecnie z nową sytuacją:

Interesy w naszych relacjach do USA są pochodną naszych relacji na wschodzie (Rosja) oraz z Europą zachodnią (Francja i Niemcy). Wpływ Ameryki na bezpieczeństwo Europy wprost odnosi się do warunków naszego bezpieczeństwa oraz naszego regionu. To oczywiste uwarunkowania naszej polityki względem USA. Wszyscy nasi partnerzy także dobrze o nich wiedzą. Wizyta Obamy w Europie Środkowej to jasny sygnał i gest, że nie jest do końca prawdą, iż Stany całkowicie nasz region Europy odpuściły. Nie jest to jednak gest wynikający z sentymentów wielkiego mocarstwa wobec biednych, poturbowanych przez historię narodów. Od czasu słynnego „resetu” buduje się nowy układ relacji między USA, Europą Zachodnią i Rosją, który dotyczy także naszej części Europy. Dzięki zaakceptowanym na szczycie w Lizbonie rok temu planom ewentualnościowym NATO „ontologiczny” status Polski oraz regionu w polityce bezpieczeństwa podniósł się. Także ze względu na politykę energetyczną gra wokół Europy Środkowej jest dzisiaj grą już o znacznie wyzszą stawkę i nie dotyczy już tylko własności infrastruktury przesyłowej, a więc bezpieczeństwa tranzytu. Dlatego mamy dzisiaj z Amerykanami naprawdę do załatwienia dwie poważne sprawy, które dotyczą warunków naszego bezpieczeństwa na przyszłość: Po pierwsze - plany ewentualnościowe muszą utwierdzić się w rzeczywistej infrastrukturze, przede wszystkim u nas w Polsce, a to jest mozliwe w ramach Sojuszu tylko przy wsparciu Waszyngtonu. Po drugie – współpraca z USA powinna pozwolić stworzyć nam alternatywne wobec zewnetrznych dostaw, technologii odnawialnych czy technologii nuklearnych źródła energii, niezbędne dla budowy stabilnych podstaw rozwoju na przyszłość.

   

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka