Niedawno na S24 został opublikowany mój tekst „O dziennikarzach, blogerach i racjonalnej dyskusji”. Tekst jest stanowczo za długi jak na S24, zdaję sobie z tego sprawę (usprawiedliwia mnie trochę miejsce: „Czytelnia24”), jednakże ciągle za krótki, żeby udowodnić w pełni to, o co mi chodziło: że wytłuszczone w nim tezy, są logicznymi wnioskami wynikającymi z powszechnie dostępnych faktów, z elementarnego rozeznania w polityce i historii.
Nie łudziłem się, że na skutek mego tekstu znikną z S24 notki, które są ewidentnie na bakier z faktami lub z logiką. Jednak teraz mam się do czego odwoływać.
Powtórzę, że moje ogólne tezy nie wykluczają tego, że być może dla Polski najrozsądniejszą drogą są ewolucyjne zmiany, zawieranie kompromisów, działanie powolne, ale skuteczne, powstrzymanie się od pełnego (natychmiastowego) rozliczenia poprzedniego systemu i dekomunizacji na rzecz oddania sprawy w ręce historyków i (szczególnie niesprawnego w tym zakresie) wymiaru sprawiedliwości. Można argumentować, że jest to rozwiązanie najrozsądniejsze i mimo różnych negatywnych skutków – najlepsze dla nas wszystkich. Sformułowane przeze mnie tezy nie wykluczają ze sfery racjonalnej dyskusji ani wyborców PO, ani zwolenników prawdziwej lewicy. Jednak nakazują uznanie obecnej sytuacji za moralnie trudną do zaakceptowania oraz rozpoznanie faktu, że ciąży na nas rachunek krzywd, który kiedyś jednak trzeba będzie do końca rozliczyć (dla naszego wspólnego dobra!).
Zaproszenie Jaruzelskiego do Pałacu Prezydenckiego nie da się obronić jako działanie na rzecz dobra wspólnego i narodowej zgody. Wręcz przeciwnie! Nie można tego też zaliczyć do kolejnych gaf prezydenta Komorowskiego, jak usiłują to zakwalifikować życzliwi mu dziennikarze. To jest już kopanie nowych głębokich rowów w wojnie polsko-polskiej, a raczej odkopywanie starych. Nie próbuję zgadnąć, co się za tym kryje. Oceniam z zewnątrz. Ten czyn dzieli Polskę z powrotem według „okrągłostołowych” kryteriów. Znaczna część społeczeństwa nie jest w stanie zaakceptować tego kroku. Jest to policzek wymierzony nie tylko elektoratowi PiS, ale wszystkim tym, którzy swoją walkę w podziemnej „Solidarności” traktowali jako naturalny odruch, moralny obowiązek (a nie jako potencjalną okazję do załapania się na nowy układ).
Jeśli uznać, że do tej pory dokonywał się w Polsce powolny postęp, to nowy prezydent zrobił wielki krok do tyłu. Powrót do pomieszania pojęć dobrego i złego. Młodsi nie pamiętają, ale my starsi poczuliśmy powiew PRL-u: paskudnego, kłamliwego systemu, obrażającego ludzką godność. OK, może nie wszyscy się tak w tym systemie czuli. Wielu przyzwyczaiło się do ciepłego smrodu i jakoś sobie w nim radziło. Czy o to teraz znowu chodzi
Andrzej Kisielewicz
Andrzej Kisielewicz – profesor matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, autor mającej się ukazać książki Logika i zdrowy rozsądek (Nowe spojrzenie na logikę i teorię argumentacji). W latach 80. jeden z czołowych działaczy Soldarności Walczącej
Inne tematy w dziale Polityka