Kiedy wiele lat temu wspiąłem się na Kozi Wierch pewien Słowak zapytał mnie (po zrobieniu zdjęcia moim sprzętem), dlaczego chodzę z tak ciężkim aparatem fotograficznym po górach (nie wiedział, że w plecaku miałem jeszcze teleobiektyw).
Przemyślałem uwagę i jakiś czas potem nabyłem kieszonkowego Sony DSC HX 5V (nie miał co prawda obiektywu Zeissa, ale robił niezłe zdjęcia). Wytrzymał podróże do Azji i do Afryki, ale w końcu się poddał.
Potem były kolejne kieszonkowe soniaki, jakiś canon z megazoomem (sprzedałem po zwiedzeniu Rzymu), a następnie nadzieję pokładłem w Panasonicu z literą L na obudowie ( DMC-TZ 80)
Leica. To świetne szkła, ale w budżetowym aparacie nie spisują się za dobrze. Zdjęcia są prześwietlone, a ja nie mam czasu i chęci, aby obrabiać RAWy.
Próbki zdjęć - w załączeniu. Znawców zapraszam na truskawki.
Inne tematy w dziale Kultura