Okazuje się, że nawet sabat nie całkiem rozgarniętych wyznawców ociężałego umysłowo prezesa Kaczyńskiego, może być katalizatorem dobrych wiadomości. Otóż z udziału we wczorajszym 'marszu demencji i degrengolady intelektualnej', chyłkiem wycofali się reprezentanci spasionego biskupstwa sybarytów odmóżdżonych. Najwyraźniej, stronnictwo antysoborowe, sprzeciwu wobec modernizacji oraz jawnie kontestujące papieża Franciszka, nie ma wystarczającej siły w polskim kościele!
To dobra wiadomość. W kraju takim jak Polska - dla wszystkich! I póki co można się cieszyć.
Niestety, do zniszczenia samotnego, dobrego i pozytywnego człowieka jakim jest ksiądz Lemański, to wystarczy. Jakiż to kontrast z pozycją równie tępego, ciemnego i obskuranckiego co aroganckiego, butnego i krzykliwego - klechy Małkowskiego?!
Martwić za to mogą powtarzające się zjawiska, których egzemplifikacją jest zamieszanie wokół informatycznej obsługi wyborów.
Aż dziw, że w żadnych mediach, nie sposób znaleźć trafnej diagnozy schorzenia.
Wszak to oczywiste, że za tę kompromitację odpowiadają urzędnicy z Krajowego Biura Wyborczego! Owszem, PKW sładająca się z nominowanych sędziów, jako organ nadzorujący, miała w tym udział, ale główną odpowiedzialność ponosi grono urzędników z KBW.
To oni, podobnie jak wszyscy inni rozsiani po polskich urzędach wszystkich szczebli, z powodu braku kompetencji, niedostatków intelektualnych a czasem dodatkowo ze złej woli, stale organizują przetargi, w których nierzadko wybierają wykonawców równie niekompetentych co twórcy 'pożal się boże' programu obsługującego ostatnie głosowanie. To oni właśnie, z zerową wiedzą i wyobraźnią wpływającą na wszystko co robią, zawsze tłumaczą, że takie prawo nie daje im możliwości. Zapytajcie ich! Odpowiedzą, wbrew prawdzie i zdrowemu rozsądkowi, że prawo zobowiązuje ich do wyboru najtańszej oferty!
O sprawdzeniu kontrahenta, referencjach, standardach jakości, gwarancjach wykonania etc. nigdy nie słyszeli! Wszak żaden z nich, nie zetknął się w życiu z żadnym problemem poza symulowaniem pracy w urzędzie. W olbrzymiej większości, nasi urzędnicy nie spełniają jakichkolwiek standardów intelektualnych i fachowych. Zatrudnienie dały im koterie rodzinne, towarzyskie i partyjne do jakich przynależą. Nie trzeba chyba dodawać, że były to środowiska i towarzystwa spod ciemnej gwiazdy. Z pewnością niezdolne do jakiejkolwiek sensownej lub twórczej pracy. Te nieformalne, bardzo często rodzinne powiązania, utrzymują ich na stanowiskach. Nawet mimo tego, że nierzadko ledwie skrywają, że sabotują państwo i prawo. Ich obecność i działania w sposób doskonały utrudniają pozytywną ewolucję Polski.
Ostatnim ich osiągnięciem jest np. wywód o braku możliwości odejścia od obowiązku meldunkowego w Polsce! Cała Europa Zachodnia, istnieje bez niego, ale nie polscy urzędnicy!Byłożby to, z ich strony, oczekiwanie na to, że sytuacja się jednak odwróci? I znowu barbarzyńskie, moskiewskie wzorce i wykładnie staną się obowiązujące?
Niewykluczone.
Twarde jądro, 'hard core' polskiej administracji wszystkich szczebli, stanowią wszak ludzie, jeszcze z nadania poprzedniego systemu oraz ich krewni, znajomi i inni przez nich zaakceptowani. Bo czy słyszał ktoś o bezrobotnym byłym pracowniku komitetu partyjnego dowolnego szczebla?
To właśnie oni, w ogromnej większości, zasiedlili urzędy i zasilili stary urzędniczy 'hard core', również pochodzący z peerelu i z czasów moskiewskiego dyktatu. To oni stanowią swoiste 'jądro ciemności' systemu, który kontestuje a czasem dość bezczelnie wypacza rozwiązania, które sprawdziły się w krajach starej unii. To oni ciągną Polskę w dół i powodują, że miliony młodych ludzi nie widzą sensu w oczekiwaniu na zmiany!
Receptą na nich, jednak, z pewnością nie jest horda troglodytów Kaczyńskiego, dysponująca podobnymi walorami intelektualnymi, moralnymi i profesjonalnymi. Zgraja, której symbolem beztalencia niech będą kariery np. Błaszczaka, Brudzińskiego, Suskiego, Czarneckiego ale i braci Karnowskich, Lichockiej, Warzechy czy Jasia Pospieszalskiego. To, że wierzą w Kaczyńskiego, Maciarewicza i Rydzyka nie czyni ich lepszymi od tych, którzy pozostają wierni koncepcjom 'radzieckim' (nb.'radzieccy' - tak o swoich mocodawcach, szefach i mentorach wypowiada się do dziś, nie bez nuty nostalgii, Kiszczak, ów 'arbiter elegantiarum' późnego peerelu i socrealnego obciachu).
I to ci właśnie urzędnicy, silni owym 'jądrem ciemności', mają wolę i zapał by spieprzyć sprawy poważniejsze nawet od obsługi wyborów.
Inne tematy w dziale Polityka