Całkiem sympatyczny poseł R.Kalisz podzielił się w mediach obserwacją, że znani mu prawnicy (aczkolwiek nie wymienieni z nazwiska) zarabiają w ciągu miesiąca kwoty będące wielokrotnością jego uposażenia jako posła. Nie byłoby w tym co stwierdził Kalisz nic złego, bo to mocno prawdopodobne. On jednak poszedł dalej. Wysnuł mianowicie wniosek, że zarabia za mało. Ochoczo wtórował mu m.in. Poncyljusz z pisu czyli Solidarnej Polski. Ten stwierdził nawet, że te 10.000 na miesiąc z czwórką dzieci to nieporozumienie i bez mała żenada! (sic!)
Ciekawym ilu rodziców w Polsce może się pochwalić takim dochodem? I ilu ma w przeliczeniu na dziecko ułamek tj. np. ½, ¼ albo szóstą część tej kwoty ? Z pewnością nie brakuje takich. Być może jest ich przytłaczająca większość.
Fakty te nie dają marginesu na dowolność.
Pierwszą powinnością posła – tak swoją rolę rozumie zdecydowana większość parlamentarzystów z dojrzałych demokracji europejskich – jest dbanie o tych właśnie, gorzej uposażonych obywateli. O bezrobotnych i wymagających pomocy. O to, by pracodawcy wypłacali całą pensję oficjalnie a nie 'pod stołem' a należne od płacy kwoty na rzecz ubezpieczeń społecznych, zdrowotnych i emerytalnych były regularnie i rygorystycznie odprowadzane. I są!
Nawet w odbiegających od tego europejskiego kanonu USA, 'nielegalni' pracownicy (czyli tacy, którzy pracują bez oficjalnego zezwolenia urzędu imigracyjnego) odprowadzają składki na ubezpieczenie społeczne powiększając zasoby i majątek Social Security Administration. Sami zaś, najczęściej nie są w stanie nic z tych zgromadzonych sum uszczknąć.
Jakiż kontrast z naszą sytuacją! W Polsce ambicją każdego przedsiębiorcy – nierzadko z gębą pełną frazesów bogojczyźnianych i patriotycznych na przaśny wzór Kaczyńsko-pisowski – jest oszukanie państwa i instytucji ubezpieczenia społecznego, a w konsekwencji i w efekcie m.in.: wszystkich pacjentów publicznej służby zdrowia oraz emerytów.
Tym powinni zająć się posłowie. Tymi płacami! Ignorowanie tych prostych powinności i powszechnie znanych faktów to po pierwsze dowód głupoty a po drugie – używając eufemizmu – duża niedelikatność i dowód niewysokiego poziomu wrażliwości społecznej.
Temat podwyżek dla posłó powtarzają ostatnio media – warto więc po pierwsze zwrócić uwagę, że nikt nie każe nikomu być posłem. Prawnicy na całym świecie zarabiają więcej od parlamentarzystów i nie słyszałem, żeby w krajach dojrzałych demokracji, przychodziło komuś do głowy, że może być inaczej. Jeśli ktoś chce zarabiać tyle co dobry prawnik niech będzie prawnikiem. Koniecznie dobrym. Poza tym ową wielokrotność zarobków posłów zarabia stosunkowo mało liczna grupa prawników w Polsce.
Z przykrością stwierdzam, że również T.Lis dziennikarz, którego cenię i lubię zgodził się był w swoim niezłym programie z miałką argumentacją byłych i aktualnych 'niedowartościowanych' posłów. W tej debacie tylko S.Niesiołowski zachował się przyzwoicie. Jak zwykle. Mogę się z nim nie zgadzać w niektórych, nb. coraz mniej licznych kwestiach, ale prawie zawsze zachowuje się przyzwoicie i nigdy nie schodzi poniżej poziomu przyzwoitości intelektualnej.
A to, wcale nie nazbyt częste i powszechne u profesorów polskich.
Wystarczy wspomnieć chociażby de Beriera i Hartmana, reprezentujących wielce szacowny Uniwersytet Jagielloński (czyżby upadał?). Ten pierwszy, wygląda co prawda na jakiś totalny 'fake' lub nieporozumienie. Jest księdzem i mocno prawdopodobne, że w dzisiejszej Polsce, uzyskał tytuły naukowe, tak jak kiedyś działacze partyjni uzyskiwali je na akademiach talentów przy komitetach (od wojewódzkiego wzwyż) – czyli za 'słuszne' i prawomyślne poglądy. Albo zdobył tytuł profesora uczelnianego jak Goliszewski doktorat – czyli za powtarzanie modnych i aktualnie jedynie 'słusznych' a wyświechtanych formułek i banałów połączone z zastraszającymi, żenującymi i kompromitującymi brakami w erudycji. Również na poziomie podstawowym.
Wracając jednak do kwestii zarobków posłów, uważam, że są wystarczające. Jedyne na co zasługują to waloryzowanie o poziom inflacji za ostatnie 3 lata (zdaje się, tak długo ich nie podwyższali?).
Nawet Kaczyńskiemu, Brudzińskiemu, Suskiemu, Górskiemu, Błaszczakowi i np. Jońskiemu, mimo ich skandalicznie niskiego IQ.
Co do Jońskiego nie jestem zresztą przekonany, bo Czarzasty z Millerem z coraz większą uciechą przebierają nogami. Najwyraźniej zasadzili się na jakieś pozostałe państwowe przedsiębiorstwa. Znowu więc chyba zdołają wszystkim zagrać na nosie. Tak jak przy okazji poprzedniego, skutecznego przejęcia kilku wydawnictw. W tych kwestiach nie mają żadnych zahamowań i rozterek. I to mimo tego, że wychowywali się w zasadzie w komitetach partyjnych, w których własność prywatna była ponoć największym złem.
Inne tematy w dziale Polityka