Zachodzę w głowę co kierowało Moniką Olejnik, kiedy właziła po uszy w podsłuchowe bagienko. Co prawda już wcześniej wypowiedziała się w tej kwestii, cokolwiek kontrowersyjnie, ale złożyłem to na karb zdrowej zawodowej solidarności. Na dodatek wobec całkiem przyzwoitego dziennikarza Latkowskiego, którym powodowały ( m.in.) całkiem przyzwoite pobudki tj. uratowanie upadającego tytułu i kilkudziesięciu - co najmniej - miejsc pracy.
Ale włączyć się w relacjonowanie tego że KTOŚ o KIMŚ, powiedział COŚ, w prywatnej rozmowie, w wypowiedzi nie przeznaczonej dla nikogo innego, ale za to w sposób barbarzyński podsłuchanej, to chyba zbyt wiele, jak na aspirującą do przyzwoitego poziomu dziennikarkę.
Znalazła się, tym samym, w gronie dziennikarzy,organizujących przez kilka ostatnich lat permanentną rewolucję ciemniaków IVtej rp.
Z sympatii do niej i tego co dotychczas robiła, mam nadzieję, że to chwilowe potknięcie a nie objaw degrengolady etycznej, warsztatowej i intelektualnej, która mogłaby zepchnąć ją w region dziennikarstwa uprawianego przez Karnowskich, Ziemniakiewicza, Lichocką, Pospieszalskiego, Jankego, Semki, Sakiewicza, Gmyza, Cejrowskiego i innych tego typu tuzów ślepego zaułka ewolucji dziennikarstwa, schyłku rozumu oraz krańcowo antyintelektualnej,literalnej kontrkultury.
Warto w tym miejscu zauważyć, że spokojne procedury demokratyczne oraz brak w życiu publicznym kociokwiku i tyleż rewolucyjnych co urągających intelektowi paroksyzmów rewolucji (głównie ciemniaków), są wartościami coraz bardziej zdecydowanie nie mieszczącymi się w paradygmacie polskiego myślenia o sprawach wspólnych i publicznych.
Szkoda!
Przecież warto się chwilę zastanowić, dlaczego Niemcy, Wlk. Brytania, USA czy moje ulubione Kraje Skandynawskie nie decydują się np. na przedterminowe wybory.
Wyjątki, jak zwykle, tylko potwierdzają regułę. Tak jak w Polsce, w przypadku pierwszej ofensywy ciemniaków z rządu Olszewskiego. Ale wszak Maciarewicz w normalnym kraju byłby co najwyżej nawiedzonym kaznodzieją a nie ministrem z publicznego nadania.
W tej sytuacji zasadnym oczekiwaniem wydaje się, by 'wzmożeni moralnie' dziennikarze, zastanowili się też, dlaczego w tych rozwiniętych demokracjach nie publikuje się zapisów podobnych do tych z Wprost.
Nie poprawia samopoczucie, wiedza, że jest to efekt infantylnego, prostackiego, skrajnie defetystycznego
i rewolucyjnego bełkotu Kaczyńskich i ich równie głupich wyznawców bez żadnych kwalifikacji intelektualnych
i moralnych (wszak głupota to zło samo w sobie i w czystej postaci!) wzmocnionego przez, charakterystyczny dla czasów burzliwego przełomu (w tym awansu i sukcesu! tak, tak!) ekonomicznego i cywilizacyjnego, proces wykorzenienia i zagubienia kulturalnego.
Fakt, że Olejnik znalazła się,w gronie barbarzyńskich, kiepsko wyedukowanych i kulturalnie zagubionych, wyznających poglądy Kaczyńskich, Korwina-Mikke, Michalkiewicza, Leppera, Gowina czy innych bieda-proroków i licznego grona kapłanów ich bełkotu, nie pozwala na lekceważenie tego zjawiska.
Ja jednak ze spokojem oczekuję następnych, przyzwoitych efektów pracy p.Moniki, a w niedalekiej przyszłości oczywistej refleksji lub konstatacji dotyczącej prawa do nieograniczonego i niekontrolowanego podsłuchu.
I to mimo tego, że treści ujawniane w wyniku tych śmiesznych podsłuchów, dokonanych z naruszeniem prawa, czasem pokazują deprymująco niskie kwalifikacje podsłuchiwanych, a czasem nawet, jak w przypadku Nowaka
i Parafianowicza słusznie zagrożone są penalizacją.
Dołuje jednak zjawisko, że do ciemniaków z rewolucji IVtej rp, defetystycznym bełkotem, dołączają środowiska wydawałoby się stojące dotąd po jasnej stronie mocy i intelektu.
Inne tematy w dziale Polityka