'Na boisku?' - odpowiedział rezolutnie oraz z niewymuszonym i naturalnym talentem komicznym, swego czasu nasz były prezydent, eksponując przy tym, jak zwykle (i wszystko) 'a rebours' szalik w barwach narodowych
I chociaż na EURO 2012, nie gra już ani Perejro ani Borubar (czyżby w istocie kiedykolwiek grali tacy?) to wrażenie dotyczące gry i wyniku naszej drużyny, wtedy i teraz, są podobne.
Oby koniec nie był równie sromotny. Bo żadną pociechą nie będzie to, że tym razem, pytani o opinię politycy sprawujący najważniejsze funkcje w państwie znają się na piłce.
Bo przecież nie od dziś wiadomo, że druga strona oprócz ciągu do koryta, parcia na szkło i istotnie sporych umiejętności w brodzeniu w polskim politycznym bagienku nie zna się literalnie na niczym. To wszak horda totalnych dyletantów i barbarzynców.
Ale pozostawmy ich bo prócz absmaku, o którym nie pozwala zapomnieć regularnie pojawiający sie w mediach Hofman, Czarnecki czy inni plugawo osawieni pomagierzy prezesa Kaczyńskiego (a wcześniej, nierzadko samoobrony i innych równie 'osobliwych' grup). Mnie wystarczy uniknięcie wpadki i obciachu jaki zapewniliby nam, gdyby - na nieszczęście - występowali jako oficjalni przedstawiciele naszego kraju na tej imprezie. W tym względzie proponuję ćwiczenie polegające na symulacji wystąpienia prezesa z szalikiem i Jasiem Tomaszewskim. W wersjach: razem, osobno i do góry nogami na przykład. ;)))))
Ten akapit wypada zakończyć konkluzją, że bycie ekspertem w piłce nożnej nie jest warunkiem wystarczającym do tego by zasłużyć sobie na uznanie rządzonych. I to nawet przy świadomości prostej prawdy, że denerwujący i odpychajacy jest dylentatyzm, zwłaszcza bezczelny i agresywny nawet w tej dziedzinie.
Nie wystarczy więc, że gospodarze EURO 2012 wiedzą o co chodzi w piłce nożnej i w tej imprezie. Ba... Nie wystarczy nawet, że w zasadzie wszystko udało się dopiąć na czas czyli głównie: przykryć asfaltem. Mam bowiem obawy (i obym sie mylił), że część tego asfaltu, może nie wytrzymać nawet do końca turnieju.
Życie, rzeczywistość, wymagają bowiem podejmowania decyzji nawet w czasie 'piłkarskiego święta'. I w tej kwestii, ze zdumieniem przyjąłem decyzję zezwalającą kibolom z Rosji na przemarsz w kolumnie przez Warszawę czy inną demonstrację. Nie jestem w stanie znaleźć żadnego logicznego uzasadnienia dla tej decyzji.
Nie dość, że ubliża ona zasadzie, że kiboli - w odróżnieniu od kibiców - trzeba tępić i uczyć moresu w każdym momencie, nieugięcie i z całą siłą prawa i państwa, to jeszcze została podjęta w sytuacji, kiedy nie rozliczono hordy tychże kiboli z barbarzyńskiego ataku i pobicia we Wrocławiu, stewardów imprezy, czyli normalnych przedstawicieli społeczeństwa polskiego.
Urzędnik, który podjął taką decyzję, zapewne zapomniał, że podejmuje ją w imieniu i dla tych właśnie normalnych, praworządnych obywateli.
I moim zdaniem powinien, za tę decyzję, zostać rozliczony.
Inne tematy w dziale Polityka