Polscy konserwatyści po raz kolejny przeszli od słów do czynów. Aż podejrzanym o kontakty z liberałami, wypadły kredki z tornistrów. Zupełnie jak za czasów ZOMO. Mógłby o nich coś powiedzieć ostatni żywy zomowiec, aktualnie detektyw, Rutkowski. Staruch, Litar i inne kibolskie abeesy to następne pokolenie tuzów intelektu tej samej miary.Tym razem rosną w siłę jako przybudówka polskich konserwatystów.
A to nie wszystko! Weryfikowana jest informacja, iż w pacyfikacji trampkarzy Lechii (tej Tuska!) uczestniczyła gościnnie, bojówka równie ideowo zangażowanych, konserwatywnych i nacjonalistycznych abeesów z Litwy.
Zapewne w ramach wymiany doświadczeń i wzajemnej pomocy między 4tą rp a równie zdrowymi trzonami społeczeństw ościennych.
To budujące!?. Polscy konserwatyści czują własną siłę.
Na tyle dużą, że chcą natychmiast, raz na zawsze i we frontalnym, wspólnym ataku, co śmieszniejszych postaci pisu, ziobrystów (i pejotenu?) rozstrzygnąć problem rządu dusz w polskim katolicyzmie. Co oczywiste, opowiadają sie za katolicyzmem ksenofobicznego biznesmena w sutannie i z Maybachem w tle oraz jego głównego obrońcy, arcybiskupa i spasionego sybaryty, równie obskuranckiego , za to zawsze z flaszką drogiego wina .
W sposób równie oczywisty jest to wystąpienie przeciw katolicyzmowi wg Tischnera, Bonieckiego czy Życińskiego a na koniec i Wojtyły.
Zbędnym i niepotrzebnym balastem a nawet zbrodnią najcięższej zdrady, są bowiem dla konserwatystów (konserwatywnych z natury) koncepcje otwarcia się na świat i człowieka wspólczesnego z jego słabościami, wadami a zwłaszcza odmiennościami. To przecież koncepcje i kategorie nowoczesne, żeby nie powiedzieć postępowe. Czyli z natury przeciwne konserwatywnym.
Tradycyjnie bliżej więc polskim konserwatystom do Tomasa de Torquemady, jego skrajnego braku tolerancji i akceptacji odmienności oraz licznych stosów niż do jakichkolwiek nurtów ze współczesnego chrześcijaństwa.
Na dodatek liczą oni na rychłe wsparcie krucjaty amerykańskich ciemniaków związanych z Tea Party.
Niewykluczone zresztą, że takie poparcie uzyskają. Pod warunkiem jednak, że Wojtek C., jako podróżnik i naczelny chłopiec od krów (krowiarz? pastuch?) RP wytłumaczy im gdzie leży Europa i Polska i dlaczego nie na Grenlandii. Zapewne, może w tej kwestii liczyć na pomoc jerzego i innych zaangażowanych przedstawicieli ochotniczej rezerwy konserwatywnej z miejscowego s24.
Inne tematy w dziale Polityka