Związek między tymi faktami, o których donosiły wczoraj media, jest niekonieczny ale wysoce prawdopodobny. Wszak pis, zaistniał u władzy, dzięki koalicji z ugrupowaniem, składającym się wyłącznie z osobników pokroju Łyżwińskiego. Z jego kolegów, z których niektórzy, tak jak Rysio Czarnecki stanowią teraz elitę intelektualna pisu. To dzięki takim ludziom, w wyniku negocjowanej z pietyzmem i z błogosławieństwem ojczulka Rydzyka i całej reszty mediów polskiej prawicy zoologicznej (rzepa, Gazeta Polska etc.), prezes (wtedy jeszcze z bratem), z gronem plugawo osławionych pomagierów, mogli stworzyć ów pamiętny rząd. Składający się z ministrów, dla których zrezygnowano z anachronicznych w okresie rewolucji (ciemniaków oczywiście) wymogów formalnych, w rodzaju matury. O ich faktycznych kwalifikacjach nie warto nawet wspominać. W zamian niech wystarczą osiągnięcia ówczesnego MSZ-u (vide Europa, Gruzja i Azja Centralna), prawdziwie rewolucyjny zapał i metody Ziobry czy 7 km autostrad rocznie.
Ma się więc z czego Hofman cieszyć. Może pis, nie posiadający żadnej zdolności koalicyjnej, znajdzie znowu więcej takich jak Łyżwińscy. Wszak, o ile wiem, Hojarska czy Maksymiuk też na wolności.
Tak więc - powtórzę jeszcze raz - jak donoszą media, Hofman się cieszy. Słuchając go jednak i patrząc na jego gładkie jak pupa niemowlęcia oblicze, nie mogę wykluczyć, że zjawisko to w dużej mierze może wynikać z faktu, że niewątpliwie mózg ma równie gładki. Jak pupa. Niemowlęcia.
To, z pewnością nieszczęście. Moim zdaniem, nie ma jednak prawa nic wyrzucać losowi. Bo przecież, ów ekstremalnie gładki fizys, jest przyczyną, dla którego w mediach go pokazują. Innego powodu nie widzę. Media nie wypuszczają go chyba po to, by ustawicznie popełniał intelektualne harakiri jak jego kolega Błaszczak? np. przy użyciu słowa 'buzia'?
Muszę jednak przyznać, że nie wiem, czym kierują się media, w tej liczbie nierzadko dziennikarze, których cenię, kiedy decydują się pokazywać takie indywidua w przyzwoitych stacjach, tytułach, programach i na dodatek w najlepszym i ogólnie dostępnym (w tym dla dzieci!!!) czasie antenowym. Mainstream nobilituje i uczłowiecza te żałosne typy.
Gdyby to ode mnie zależało, pokazywałbym ich ekstremalnie rzadko i tylko w sekwencjach poświęconych, niekoniecznie estetycznym osobliwościom.
Niewykluczone, że to wynik błędów podobnych do tego, jaki popełnił w poprzednim numerze swojego świetnie prowadzonego tygodnika Tomasz Lis. Lubię go i cenię jego opinie, ale tym razem w sprawie ewentualnego kandydowania Krzysztofa Piesiewicza, podzielam zdanie prof. Środy (nb z tego samego numeru). Uważam, że nikt rozsądnie myślący nie jest w stanie umniejszyć czy podważyć zasług i osiągnięć tego 'człowieka renesansu', znanego przede wszystkim jako wybitny adwokat i scenarzysta. Mam jednak nadzieję, że właśnie dlatego, że wie, rozumie i czuje więcej i pełniej, przynajmniej na jedną kadencję, usunie się w cień. Tytułem odkupienia. Głównie zresztą – uważam tak jak M.Środa - za swoje zachowanie już po tym jak został złapany w pułapkę przez pospolitych, niemniej przemyślnych w swoim cwaniactwie, kryminalistów.
To jego decyzja ale nie będę miał wątpliwości podczas następnych wyborów, jeśli na szalkę dorzuci w tym czasie i z dala od polityki, aktywność i kreatywność na poziomie zwykłym i normalnym dla niego.
Problem bowiem nie w błędach jakie popełniamy, tylko w tym czy mamy siłę, rozum i wolę by je skorygować.
Ten właśnie problem dotyczy Z.Romaszewskiego, o którym znalazłem jednoznacznie pozytywną notkę w tym samym numerze tygodnika.
Za zasługi. Nie przeczę, niewątpliwe.
Czy jednak te zasługi mają przesłonić, że człowiek ten począwszy od czasów premiera Olszewskiego ( tego samego, który zafundował nam dzień bez Dobranocki – pierwszy i na szczęście póki co jedyny, taki przypadek po pamiętnym dniu bez Teleranka) nieprzerwanie i z zapałem, jak sam prezes (i u jego boku) kwestionuje wszelkie reguły demokratyczne, które weryfikują go/ich negatywnie.
Czy, za zasługi sprzed lat z górą dwudziestu, mam mieć dla niego szacunek, za prawie dwudziestoletnie próby zaaplikowania w naszym kraju metod rewolucyjnych? Infantylnej i zapyziałej rewolucji ciemniaków? Za to, że trwa w tym błędzie z uporem godnym lepszej sprawy?
Nie sądzę, by można było racjonalnie i rozsądnie, uzasadnić taką konstrukcję logiczną.
Inne tematy w dziale Polityka